Start arrow Testy i recenzje - MANLEY arrow Stereofoniczny Przedwzmacniacz Lampowy Shrimp, 2002, Enjoy the Music.com
Stereofoniczny Przedwzmacniacz Lampowy Shrimp, 2002, Enjoy the Music.com

Shrimp Pierwszą rzeczą, która wywoła u was ach, jest zdumiewająco niski poziom szumu bazowego. To tak jakby wykonać skok na bungee do samych fundamentów muzyki. Zanik dźwięków z otoczenia był wybitnie dobrze oddany. Niuanse w wielościeżkowych miksach, takich jak nakładki wokalne, były łatwo rozpoznawalne. Pojedyncze instrumenty zachowywały odrębność w trakcie skomplikowanych pasaży. W ogólności, poziom przejrzystości był konkurencyjny z dowolnym przedwzmacniaczem liniowym bez względu na cenę.

 

shrimpe6400

Ten Shrimp był szybkim pływakiem: poczucie prędkości przenikało muzykę. Instrumenty szarpane i wyższe harmoniczne fortepianu odsłaniały się z doskonałym atakiem. Impulsy chwilowe wysokich częstotliwości były oddawane naturalnie bez uwydatniania i nerwowości. Część zasługi za to musi być przyznana niskiej impedancji wyjściowej i wyjątkowym możliwościom prądowym tej konstrukcji. To daje gwarancję, że impedancja kabli lub impedancja wejściowa wzmacniacza mocy nie będą miały wpływu na dźwięk.

Przestrzeń jest ostateczną granicą. Definiuje ona miejsce ostatecznej bitwy o supremację pomiędzy lampami i tranzystorami. Gdy przychodzi do namacalności trójwymiarowej, poczucia tego, że można sięgnąć i dotknąć kogoś, lampy rozgniatają tranzystory na miazgę. Chodzi tu o ogniskowanie obrazów i podział sceny dźwiękowej na warstwy... różnica w ogniskowaniu i głębii perspektywy pomiędzy Shrimpem i przedwzmacniaczem półprzewodnikowym za 5000$ jest szokująca.

Przedwzmacniacz Shrimp to absolutnie czarujące stworzenie morskie. Jego przejrzystość, rozdzielczość i siła przekonywania dynamicznego współpracują ze sobą, żeby wyposażyć go w sowitą dawkę Zen. Jest to jeden z tych rzadkich komponentów, które pozwalają słuchaczowi bez wysiłku połączyć się duchowo z muzyką. Zapomnijcie o tych nonsensach, że jest to przedwzmacniacz klasy podstawowej. Jedyną rzeczą klasy podstawowej jest tu cena. Obowiązkowy odsłuch bez względu na przedział cenowy.

 

Przedwzmacniacz Manley Labs Shrimp: drugie podejście

Dick Olsher, październik 2002, Enjoy the Music.com

Już od miesięcy "mały skorupiak" EveAnny Manley gotuje się na wolnym ogniu na moim "BBQ". Z nazwą wziętą od stworzenia morskiego zgodnie z nową konwencją nazewniczą Manley Labs, Shrimp jest przedstawiany jako przedwzmacniacz liniowy klasy podstawowej. W formie anekdoty, jego początkowa nazwa robocza brzmiała Anchovy (Sardela), coś co EveAnna najwyraźniej lubi na pizzach i sałatkach Cezara. Ale ponieważ wielu nie podziela jej zamiłowania do sardeli, została podjęta decyzja, żeby użyć nazwy krewetka. Miejcie na uwadze, że w planach jest średnio-drogi przedwzmacniacz Prawn, po którym ma nastąpić Lobster w kategorii cena-nie-gra-roli. Dobry Panie, takiej zabawy z morskimi formami życia nie miał nikt w audio od czasów Charlie Tunera.

Odkładając żarty na bok, i pomijając cudaczną nazwę i przystępną cenę, Shrimp jest czymś dużo więcej niż przedwzmacniaczem klasy podstawowej. Jak najbardziej zdecydowanie może pływać w towarzystwie dużych ryb. Podchodzę teraz drugi raz do produktu który jest już rozruszany do perfekcji, a który nasz recenzent Tony Maresch uznał za nadzwyczaj wciągający.

Chwała zespołowi projektowemu Shrimpa (EveAnna Manley, Mitch Margolis i Baltazar Hernandez) za dobrze wykonaną robotę. W przeciwieństwie do Stingraya wygląd jest bardziej powściągliwy, a jednak dystyngowany. Wykończenie wewnątrz i na zewnątrz jest wyjątkowe jak na produkt w cenie poniżej 2000$. Przednia ścianka jest zdominowana przez pokrętło głośności w rozmiarze "Manleya" - niemal w rozmiarze dzwonu kościelnego. Jak się okazuje, to pokrętło steruje stereofonicznym potencjometrem głośności Noble, za którym następuje kontroler balansu Noble. Rozmiar i wygląd w perspektywie obudowy nie dają żadnych bezpośrednich wskazówek, że to jest przedwzmacniacz lampowy. W rzeczywistości są w sumie cztery lampy czające się pod maską: para 12AT7 i para bliźniaczych triod 7044. Sztuczka polega na tym, że lampy są montowane w pozycji horyzontalnej. Typ 12AT7 pochodzi z fabryki Ei w dawnej Jugosławii. Te lampy z nowej produkcji są testowane w firmie, żeby zapewnić jakość i niezawodność. Ei jest znakomicie brzmiącą lampą i chciałbym publicznie wyrazić uznanie za wysiłek włożony przez Manleya w udostępnienie tych lamp swoim klientom.

Możecie się także zastanawiać, dlaczego w sytuacji gdy jest tyle triod do dyspozycji, wzmocnienie napięcia ma współczynnik tylko około czterech (11.8 dB). Pozwólcie, że najpierw kategorycznie stwierdzę, że wzmocnienie napięciowe rzędu cztery do pięciu uważam za idealne dla przedwzmacniacza liniowego. Wiele stopni liniowych jakie są dostępne oferują współczynnik wzmocnienia 10 i więcej, sprawiając, że trudno jest obrócić pokrętło głośności dalej jak do godziny 9:00. Dodatkowo, większa ilość wzmocnienia jest równoznaczna z większym szumem i gorszym stosunkiem sygnału do szumu. Powód dla małej ilości wzmocnienia tkwi w tym co uważam za niezwykle elegancką i efektywną topologię obwodów. Stopień wejściowy składa się z 12AT7 eksploatowanych w konfiguracji wspólnej katody. Zalety tego są znaczące: wysoka impedancja wejściowa, niska impedancja wyjściowa, oraz brak odwrócenia fazy. Jedyną ujemną stroną, która nie stanowi problemu w tym zastosowaniu, jest niskie wzmocnienie. To jest jedyny stopień wzmacniający w obwodzie. Stopień wyjściowy jest buforem, który dostarcza niską impedancję wyjściową i szerokie pasmo przenoszenia. Zamiast użyć standardowy obwód wtórnika katodowego, Manley wybrał wtórnik White'a który pozwala na większy margines przeciążenia, mniejsze zniekształcenia i wyjątkowo niską impedancję 50 ohmów. Z zasady należy odrzucać wszystkie przedwzmacniacze liniowe, których impedancja wyjściowa przekracza 500 ohmów, ponieważ kable i oddziaływania pomiędzy urządzeniami stają się problemem przy wyższej impedancji. Shrimp może wpompować sporą ilość prądu a zatem i mocy do obciążenia o tak niskiej impedancji jak 600 ohm. Dzięki temu idealnie nadawałby się do roli wzmacniacza słuchawkowego. Ciekawe, że taka możliwość nie jest dostępna.

Wysokiej jakości kondensatory polipropylenowe folia-i-błona (Re Cap MultiCaps) są używane do sprzęgania sygnału. Wyjątkiem jest stopień wyjściowy, gdzie dwa monstrualne 30uF metalizowane polipropylenowe MultiCapy są używane do utrzymywania niezwykle niskiej częstotliwości odcinania niskiego basu. To naprawdę elegancki dodatek i zdecydowanie nie przynależy do sprzętu poziomu podstawowego. Zauważ, że Multicapy są znane z tego, że wymagają długiego okresu docierania. Zaplanujcie sobie przynajmniej 24 godziny docierania przed przystąpieniem do poważnego odsłuchu.

Dźwięk

Pierwszą rzeczą, która wywoła u was ach, jest zdumiewająco niski poziom szumu bazowego. To tak jakby wykonać skok na bungee do samych fundamentów muzyki. Zanik dźwięków z otoczenia był wybitnie dobrze oddany. Niuanse w wielościeżkowych miksach, takich jak nakładki wokalne, były łatwo rozpoznawalne. Pojedyncze instrumenty zachowywały odrębność w trakcie skomplikowanych pasaży. W ogólności, poziom przejrzystości był konkurencyjny z dowolnym przedwzmacniaczem liniowym bez względu na cenę.

Ten Shrimp był szybkim pływakiem: poczucie prędkości przenikało muzykę. Instrumenty szarpane i wyższe harmoniczne fortepianu odsłaniały się z doskonałym atakiem. Impulsy chwilowe wysokich częstotliwości były oddawane naturalnie bez uwydatniania i nerwowości. Część zasługi za to musi być przyznana niskiej impedancji wyjściowej i wyjątkowym możliwościom prądowym tej konstrukcji. To daje gwarancję, że impedancja kabli lub impedancja wejściowa wzmacniacza mocy nie będą miały wpływu na dźwięk.

Przestrzeń jest ostateczną granicą. Definiuje ona miejsce ostatecznej bitwy o supremację pomiędzy lampami i tranzystorami. Gdy przychodzi do namacalności trójwymiarowej, poczucia tego, że można sięgnąć i dotknąć kogoś, lampy rozgniatają tranzystory na miazgę. Chodzi tu o ogniskowanie obrazów i podział sceny dźwiękowej na warstwy. W kategoriach konwencjonalnych specyfikacji technicznych, konstrukcje silikonowe wydają się być bliskie perfekcji. Ale zazwyczaj brakuje im emocji i przestrzennej siły przekonywania lamp. Jest to doskonały przykład tego, jak specyfikacje techniczne nie są w stanie przekazać całej prawdy. Radość słuchania reprodukowanej muzyki zależy od percepcji. Jasno to rozumiano 50 i więcej lat temu gdy ucho było uznawane za ostatecznego arbitra muzykalności. Niektórzy technoicy odrzucają to jako niewiele więcej warte niż testowanie wina, nie rozumiejąc zasadniczej rzeczy: w słuchaniu muzyki w domu w całości chodzi o rozrywkę. Tak jak nie kupiłbym dobrego wina w oparciu o testy chemiczne tak i nie kupiłbym sprzętu audio wyłącznie na bazie specyfikacji. W żaden sposób nie sugeruję przez to, że Shrimp ma złe wyniki pomiarów - bo nie ma! Ale różnica w ogniskowaniu i głębii perspektywy pomiędzy Shrimpem i przedwzmacniaczem półprzewodnikowym za 5000$ jest szokująca. Wczesne urządzenia półprzewodnikowe nie były w stanie wydobyć z siebie niczego lepszego niż perspektywa 2-D, z konturami obrazów czasami pojawiającymi się jak kartonowe wycinanki w obrębie sceny. I po 40 latach wysiłków, ultra hi-endowe przedwzmacniacze półprzewodnikowe w najlepszym razie wyciskają perspektywę 2.5 wymiarową. W przeciwieństwie do tego Shrimp idzie do samego końca. Pod warunkiem odpowiedniego pomocniczego sprzętu wspierającego, zarysy obrazów zogniskowały się nagle w namacalny sposób. Dodatkowo umiejscowienie obrazów było precyzyjne i solidne jak skała. Odczucie było takie, jak gdyby jasne reflektory zostały skierowane na wewnętrzne zakamarki sceny prowadząc do wzorcowej przezroczystości.

Tonalnie, prezentacja Shrimpa była lekka i zwiewna. Bezpośrednio po wyjęciu z pudełka była nieznaczna jasność w dźwięku, która zmniejszyła się po wymaganym okresie dotarcia. Nie zniknęła jednakże całkowicie aż nałożyłem Ensemble Tube Sox na wszystkie lampy. Wyglądają jak coś w rodzaju kondoma, ale nie są żebrowane dla przyjemności. Są bardziej pomysłowe niż to widać na pierwszy rzut oka. Utkane są z pasemek Kevlaru i czystej miedzi i wchodzą ściśle na lampy tłumiąc efekty mikrofonowe ale zarazem pozwalając na odprowadzenie ciepła ze szklanej bańki. I zadziałały skutecznie w tym przypadku. Górna średnica została nasycona wystarczającą słodyczą, żeby zachować blask wyższych składowych harmonicznych skrzypiec i patynę w głosie sopranowym. Z drugiej strony, niższa średnica nie całkiem tym co lubię najbardziej. Lubię dźwięk pełnokrwisty, mocny, taki jaki można by się spodziewać z przedwzmacniacza opartego na lampach 6SN7. Dźwięk 6SN7 można by opisać jako staroświecki i być może romantyczny, wyraźnie uczuciowy i bluesowy w charakterze. Jest to interpretacja, którą można by określić jako odrobinę eufoniczną, ale która zadowala moją muzyczną wrażliwość. Tego Shrimp nie robił. Jego tonalny środek ciężkości był przesunięty w stronę górnej średnicy, czyniąc charakter dźwięku chudszym i mniej staroświeckim. Jeżeli neutralność jest zdefiniowana jako perfekcyjna równowaga, to moje preferencje skłaniają się w stronę pewnej nierównowagi, zgodnie z tym czego doświadczam w sali koncertowej, gdzie podbijane są dolne oktawy. Na nieszczęście dla mnie, trend w nowoczesnych konstrukcjach jest dokładnie przeciwny, w stronę uwydatniania górnych oktaw.

Shrimp przesunął się w górę łańcucha pokarmowego znacząco ze swoim świetnym traktowaniem niuansów dynamicznych. Wyobraźcie sobie ruch dobrego szwajcarskiego zegarka pokazującego upływ drobnych fragmentów czasu z wielką precyzją. Dokładnie tak Shrimp rozwijał mikrodynamikę, wchodząc wzwyż po drabinie głośności nie omijając ani jednego szczebla. Emocjonalna zawartość muzyki falowała swobodnie. Jednym z moich głównych kryteriów w tym względzie jest żarliwa reprodukcja ludzkiego głosu. Znam audiofilii, którzy oskarżyliby mnie o dysleksję w tym względzie, gdy stawiam mikrodynamikę przed makrodynamikę. Gdyby moim celem było odtworzenie Uwertury 1812 Czajkowskiego bez kompresji, oni mieliby rację. Ale gdy przychodzi do głosu, magia tkwi w drobnych szczegółach. Jest dla mnie rzeczą krytyczną odtworzyć subtelne modulacje głośności i wysokości tonu które przekazują uczucia. Jestem szczęśliwy mogąc donieść, że całkowicie zadowoliła mnie zdolność Shrimpa do przekazania pasji solowego głosu w całej okazałości.

Konkluzja

Przedwzmacniacz Shrimp to absolutnie czarujące stworzenie morskie. Jego przejrzystość, rozdzielczość i siła przekonywania dynamicznego współpracują ze sobą, żeby wyposażyć go w sowitą dawkę Zen. Jest to jeden z tych rzadkich komponentów, które pozwalają słuchaczowi połączyć się duchowo z muzyką bez wysiłku. Zapomnijcie o tych nonsensach, że jest przedwzmacniacz klasy podstawowej. Jedyną rzeczą klasy podstawowej jest tu cena. Obowiązkowy odsłuch bez względu na przedział cenowy. Do rzeczy, spróbujcie go. Myślę, że zgodzicie się ze mną, że bez wątpienia ten Shrimp to czadowy odlot dźwiękowy. Bon Appetite!

Tonalność 80
Niski bas (10 Hz-60 Hz) 90
Średni bas (60 Hz-200 Hz) 88
Średnica (200 Hz-3000 Hz) 92
Wysokie częstotliwości (od 3000 Hz wzwyż) 95
Atak 95
Wygasanie 95
Rozdzielczość 95
Szerokość sceny od frontu 90
Szerokość sceny z tyłu 95
Głębokość sceny za głośnikami 97
Wysunięcie sceny przed głośniki 92
Obrazowanie 98
Wygląd zewnętrzny 95
Szum własny 100
Wartość za pieniądze 100

Oryginał tego artykułu znajduje się tutaj.
 
© 2008-2011 www.mojeaudio.pl
Designed by REMI_COM (Remigiusz Gąsiorowski)

Moje Audio - ul. Sudecka 152, 53-129 Wrocław