Start arrow Testy i recenzje - MANLEY arrow Shrimp i Snapper, 2002, Enjoy the Music.com
Shrimp i Snapper, 2002, Enjoy the Music.com
Snapper Wzmacniacze i przedwzmacniacz są ulepione z tej samej gliny. Obydwa są przezroczyste, dynamiczne w swoim ataku (wybuchowe gdy się je podkręci), jak również delikatne i płynne w wygasaniu, pozostawiając nuty po prostu wiszące w powietrzu. Dla mnie taka prezentacja była bardzo pociągająca i uzależniająca.


 

shrimpe6400

Mogę powiedzieć, że rozdzielczość i rozciągnięcie zarówno wysokich i niskich częstotliwości nieskazitelnie łączyły się z kolejnymi warstwami sceny dźwiękowej aż po krańce horyzontu. Ponadto ich doskonała prędkość i sposób wygasania dźwięku sprawiały, że ta kombinacja była prawdziwym kameleonem, zachęcając mnie do spędzenia godziny za godziną z wszystkimi typami muzyki, od klasyki, przez jazz do rocka i z powrotem.

Sposób odtworzenia średnicy był absolutnie oszałamiający. Artyści z mojej kolekcji tacy jak Faith Hill, Lorenna McKennitt, Dianna Krall, Patricia Barber i Holly Cole zostali odtworzeni w tak intymny sposób, że poza stwierdzeniem, że ta prezentacja była bardzo pociągająca, nie jestem w stanie tego bardziej sprecyzować.

snapperd5400

Wstawcie je na swoją podstawową listę komponentów które koniecznie trzeba odsłuchać zanim Manley Labs odkryje to co ja. Te urządzenia mają za niską cenę w stosunku do jakości wykonania, dźwięku i czystej radości jaką wstrzykną do waszego systemu. Wstrzykną jak audiofilski narkotyk, bo te komponenty są doprawdy uzależniające. Gorąco polecam!

Przedwzmacniacz Shrimp i wzmacniacz mocy Snapper

Tony Maresch, lipiec 2002, Enjoy the Music.com

Tony idzie łowić sprzęt lampowy.

Podczas obchodzenia wystawy audio 2002 Montreal Festival Du Son po raz pierwszy zetknąłem się ze sprzętem lampowym Manley Labs. Tłum cierpiący na audiopatię miał ubaw rozklejając wokół 7 piętra hotelu Delta nalepki oznajmiające, że "LAMPY RZĄDZĄ". Dokładniejsze zbadanie sprawy ujawniło o co chodzi w całym tym zamieszaniu. Do pary głośników Maat Audio podłączony był przedwzmacniacz Manley Shrimp i para monobloków Manley Snapper. Dźwięk generowany przez te kombo był cudowny, nawet w warunkach wystawowych, daleko odbiegających od ideału. EveAnna Manley, dyrektor Manley Laboratories, przedstawiała tam swój sprzęt rynkowi kanadyjskiemu i objaśniała z dużą znajomością rzeczy, co było wymagane do opracowania i wyprodukowania tej kombinacji i co sprawiło, że brzmi ona tak cudownie. EveAnna Manley jest mocno przekonana o wyższości obwodów lampowych w audio. Jej firma wytwarza mnóstwo sprzętu lampowego, włączając w to duży asortyment cieszącego się wysokim uznaniem profesjonalnego sprzętu nagraniowego, który pododbnie jak ich urządzenia audiofilskie jest budowany tak by trwać. Manley Labs produkuje także dyskretne półprzewodnikowe urządzenia nagraniowe pod logo Langevin. Wytwarzają także, słynną dyskretną linię procesorów peryferyjnych GML dla Georga Massenburga.

Nie mięso mielone

Shrimp jest nowym przedwzmacniaczem lampowym klasy podstawowej. Cechuje go krótka i minimalistyczna ścieżka sygnału, używająca dwóch dualnych triod 12AT7 i dwóch 7044. Interesujące jest to, że regulacja głośności znajduje się po stopniu wzmocnienia 12AT7 a następnie jest buforowana przez 7044 w stopniu wyjściowym wtórnika White'a bez globalnego sprzężenia zwrotnego, a z jedynie odrobiną lokalnego sprzężenia zwrotnego. Zawiera więcej wysokiej jakości części audiofilskich niż normalnie można znaleźć w produktach klasy podstawowej, takich jak potencjometry Noble regulujące głośność i balans, polipropylenowe kondensatory MIT/Multicap, włączając w to dwa olbrzymie 30uF kondensatory w stopniu wyjściowym. Posiada również nadmiarowe kondensatory zasilające, które pomagają w przepuszczaniu większej ilości dynamiki niż tańsze konstrukcje. Grzałki lamp utrzymywane są pod napięciem o 80V większym niż uziemienie obudowy dla cichszego działania i dłuższego czasu życia lamp. Celem konstrukcyjnym było uzyskanie szybkiego i żywo brzmiącego przedwzmacniacza z dobrym rytmem i rozciągnięciem częstotliwości.

Snappery to najnowsza oferta Manleya w dziedzinie wzmacniaczy. Oddają 100W każdy, z ultraliniowym (pentoda w układzie częściowo triodowym) wyjściowym stopniem mocy push-pull z lampami El34 w układzie równoległym. Charakteryzuje je w pełni zbalansowana ścieżka sygnału od stopnia wejściowego do transformatora wyjściowego z centralnym odczepem. Ta topologia ogranicza negatywny wpływ wahań napięcia B+ na pracę wzmacniacza poprzez wyeliminowanie zaburzeń zasilania i zwiększenie stosunku sygnału do szumu. Chociaż obwody zbalansowane są kosztowniejsze w produkcji niż obwody niezbalansowane, kiedy zrobi się je poprawnie, ich zalety usprawiedliwiają dodatkowy wysiłek i koszt.

Transformator wyjściowy został specjalnie zaprojektowany dla Snapperów, szczególną uwagę poświęcono uzyskaniu właściwego strumienia magnetycznego. Manley sam nawija własne transformatory, jak również buduje cały swój sprzęt, włączając w to płytki obwodów drukowanych, co nie jest tak powszechne w tym przemyśle jak mogłoby się wydawać. Dobra robota! Możecie w związku z tym liczyć na bardziej fachowe wsparcie zarówno teraz jak i przez następne 30 lat lub więcej ze strony Manley Labs. Z zapasem 180J energii w głównej dostawie B+, jest duża rezerwa dla wybuchowej, dynamicznej prezentacji impulsów chwilowych. Włókna żarowe lamp wejściowych i sterujących są żarzone napięciem stałym dla dalszej redukcji poziomu szumu. Wejście można przełączać pomiędzy RCA i XLR, co pozwala użytkownikowi na użycie dwóch różnych wejść, przełączać kable bez wyłączania wzmacniacza, lub używać tego do wyciszania wzmacniacza, elegancki dodatek.

Shrimp i Snappery wyglądają bardzo stylowo. Grube metalowe płyty czołowe są w kolorze spiżowego błękitu, co jest bardzo pociągające. Układ regulatorów w przedwzmacniaczu, włączając w to duże pokrętło głośności, jest bardzo intuicyjny. Wzmacniacze ze swoimi dużymi transformatorami i jedynymi w swoim rodzaju rzeźbionymi obudowami, obejmującymi cztery spiczaste nogi kontrolujące wibracje są nader atrakcyjne. Podświetlone logo zarówno na przedwzmacniaczu i wzmacniaczach jest również przyjemnym dodatkiem.

Przed podłączeniem czegokolwiek zawsze czytam instrukcje obsługi ponieważ czasem są w nich użyteczne bity informacji, i lubię być ostrożny z urządzeniami za które jeszcze nie zapłacono. Wysadzenie w powietrze sprzętu, który jest wypożyczony do odsłuchu spotyka się zazwyczaj z dezaprobatą. Większość instrukcji obsługi można by zaklasyfikować w kategoriach klinicznych jako tymczasowy lek na bezsenność, wymagając pewnego wysiłku, żeby dojść do końca; ostatecznie, jak trudne może być podłączenie wzmacniacza do przedwzmacniacza? Podręczniki Manleya są jednakże odlotowe, odzwierciedlając podejście firmy, żeby mieć zabawę z audio. Oczywiście, są ostrzeżenia przed tym, żeby nie "stawać się jedno z obwodem", ale nawet te sprawiały, że się chichotałem sam do siebie. Lampowy FAQ jest taki, że można boki zrywać i stanowi antidotum na cały stres jaki stanowi słuchanie sprzętu półprzewodnikowego (jak to się mówi, lampy rządzą). Chciałbym, żeby wszystkie podręczniki były tak pouczające i zabawne jak te.

Shrimp i Snapper były podłączone do Theta Miles (użytego jako transport) i Theta Gen Va 24-bit/96kHz DAC, cyfrowym kablem koaksjalnym był Kimber D-60, interkonekty i kable głośnikowe to Cardas cross. Głośniki to Amphion Xenon i Totem Forrest. Oba typy mają nominalną impedancję 8 ohm i działają bardzo dobrze zarówno ze sprzętem półprzewodnikowym i lampowym.

Idziemy na ryby

Po ustawieniu systemu, rozgrzewka składała się z próby ogniowej dla EL34, klasycznego roka, psychodelicznego rocka, itd. przy dużym poziomie głośności. To z pewnością sprawia, że ta elektronika nabiera życia i zaczynają płynąć w niej soki. Przedwzmacniacz rozgrzewał się już od kilku godzin. Nawet w czasie rozgrzewki wzmacniaczy, system lśnił pełnym blaskiem. Niektórzy mogą przekreślić te wzmacniacze, ze względu na ich układ lamp, myśląc że nadają się tylko do żeńskich wokali i małych składów jazzowych. Zrobiliby sobie złą przysługę, ponieważ nie jest to tym co uważam za typowy dźwięk wzmacniacza na lampach EL34. Plan był taki, żeby włączyć CD w trybie "repeat" na parę godzin i pójść sobie, ale gdy przysiadłem, żeby krótko skontrolować dźwięk, okazało się, że nie jest to takie proste. Nagle zacząłem wyciągać kolejne płyty z mojej kolekcji, żeby zobaczyć jak brzmi następna, a po niej jeszcze jedna. To co miało być próbą obciążeniową i ćwiczeniem na rozgrzewkę, okazało się ujawniać bardzo wiele na temat sygnatury dźwiękowej tej kombinacji. Parę rzeczy jednakże brakowało, takich jak zwinięta góra, ruch w lampach gdy nie było żadnego sygnału, skompresowana dynamika i luźny, miękki bas. Nie byłem w stanie powstrzymać się od słuchania w czasie zalecanych 45 minut rozgrzewki. Szybko okazało się, że ten sprzęt przoduje z każdym typem muzyki jaką się przez niego gra. Dobrze wykonane nagrania brzmią wspaniale, wokale wychodzą z czystością tonu i fakturą, gitary akustyczne tchną życie w pokój, gitary elektryczne z całym swoim zgrzytem i chwałą okazują się w cudowny sposób właśnie takimi.

"Frankenstein" z płyty They Only Come Out At Night, Edgar Winter Group, był mocny, dynamiczny, kontrolowany, i niezmiernie zabawny do słuchania, podobnie jak "Inna-Gadda-Da-Vida" (długa wersja, naturalnie), Iron Butterfly, i wszystkie inne kawałki rock and rolla jakie były grane. Przemieszczając się po spektrum sonicznym, dotarłem do klasycznych skrzypiec Anne-Sophie Mutter z Carmen-Fantasie. Smyczki brzmiały delikatnie, holograficznie i gładko. Pięknie rozciągnięta, artykułowana, jedwabista góra z tych cyfrowo odtworzonych skrzypiec była cudowna. Nie jest to łatwym zadaniem dla sprzętu który bryluje w rock and rollu, ale Manleye mają ten nader nieuchwytny i wszechstronny charakter, który działa dobrze ze wszystkimi rodzajami muzyki. W czasie słuchania "Spente Le Stella" z płyty "Carmine Meo", Emma Shaplin, byłem zanurzony w ogromnej przestrzeni dźwięku z kapitalnym tempem, wokalami cudownie unoszącymi się w powietrzu. Wystarczyło zamknąć oczy, żeby wyobrazić sobie, że się jest w starożytnej katedrze z żywiołami szalejącymi na zewnątrz.

Scena dźwiękowa zdawała rozciągać się poza granice mojego pokoju, zarówno horyzontalnie jak i z miejsca daleko poza głośnikami aż za moje stanowisko odsłuchowe. Mój pokój 6m na 14m jest dużym środowiskiem odsłuchowym, i pokój o takich wymiarach z pewnością pomaga w prezentacji takiej sceny i obrazów dźwiękowych, ale pokój nie może tego zrobić sam z siebie. Wkład tych pięknie wykonanych okazów Manleya był wyraźnie w wielkim stopniu odpowiedzialny za te pokrzepiające a jednocześnie hipnotyzujące dźwięki. Sposób odtworzenia średnicy był absolutnie oszałamiający. Artyści z mojej kolekcji tacy jak Faith Hill, Lorenna McKennitt, Dianna Krall, Patricia Barber i Holly Cole zostali odtworzeni w tak intymny sposób, że poza stwierdzeniem, że ta prezentacja była bardzo pociągająca, nie jestem w stanie tego bardziej sprecyzować. Nagrania, które podkreślały precyzyjne obrazowanie sprawiały, że zlokalizowanie muzyków było łatwym zadaniem, łatwiejszym niż w przypadku wielu innych urządzeń lampowym z którymi miałem do czynienia. Ścieżka 4 na The Best Of Kodo (Columbia CK 91204) ujawniła niewiarygodnie wybuchową dynamikę i kontrolę. Jest to znakomita płyta do "przećwiczenia wooferów", która obracając się nie ujawniła żadnego przeciążenia ze strony wzmacniaczy, nawet przy poziomach głośności dokuczliwych dla sąsiadów. Niski bas był rozciągnięty, szybki i miał wielki stopień kontroli. Środkowy bas łączył się z resztą w spójny sposób z tą samą charakterystyką. Intelektualna część tej recenzji uległa zawieszeniu ponieważ czyste emocje tych nagrań ujawniły się w tak wciągający sposób.

Następnie, Snappery zostały podłączone do głównego systemu, pomiędzy Audio Research Reference 1 i Infinity IRS Beta Panels używając połączeń zbalansowanych (XLR). Panele te są czterodrożnymi, 4 ohmowymi, 87dB głośnikami, zazwyczaj trudne obciążenie dla wzmacniaczy lampowych poniżej 200W. Te zdumiejwające Snappery sprostały wyzwaniu w stopniu na jaki byłem nieprzygotowany. Ponieważ były w użyciu niedługo przed tym, podłączyłem je, uruchomiłem i od razu zacząłem słuchać. Po paru minutach były nieco rozluźnione i niekontrolowane (tego właśnie oczekiwałem w tej konfiguracji).

Z każdą kolejną ścieżką, którą grały, te 20 kg wzmacniacze stawały się coraz lepsze, bardziej kontrolowane, bardziej subtelne i bardziej holograficzne. Po godzinie duży system ze Snapperami zbliżał się coraz bardziej do tych poziomów dokuczliwych dla sąsiadów, i zrezygnowałem z podkręcania głośności zanim zaczęły przejawiać jakieś ślady wysiłku, obawiając się, że moje uszy odmówią posłuszeństwa szybciej niż wzmacniacze. Ten poziom wydajności daleko przekroczył moje oczekiwania w takiej konfiguracji, zarówno gdy chodzi o to jak dobrze odtwarzały muzykę i jak dobrze kontrolowały te trudne głośniki. Charakterystyka wzmacniaczy pozostała tak jak to zostało opisane wyżej, ale z dodatkowym poziomem wyrafinowania dla każdego dającego się określić parametru z wyjątkiem niskiego basu, który był odtwarzany przez oddzielne woofery i wzmacniacze.

Wzmacniacze i przedwzmacniacz są ulepione z tej samej gliny. Obydwa są przezroczyste, dynamiczne w swoim ataku (wybuchowe gdy się je podkręci), jak również delikatne i płynne w wygasaniu, pozostawiając nuty po prostu wiszące w powietrzu. Dla mnie taka prezentacja była bardzo pociągająca i uzależniająca. Snappery nie tworzyły tak dużej przestrzeni jak to robiły większe 300-watowe monobloki Audio Research M300 Mk II w moim głównym systemie. W porównaniu, Snappery ujawniały odrobinę więcej delikatnych i subtelnych sygnałów, mając o włos więcej przezroczystości niż moje wzmacniacze i znacząco więcej dynamiki niż myślałem że jest możliwe w przypadku 100W z lamp EL34. Wprowadziłbym w błąd mówiąc, że jeden brzmi poprawniej od drugiego, ponieważ wkład każdego komponentu do całości synergii systemu musi być bezstronnie oceniona i rozważona przez właściciela tego systemu. Mogę powiedzieć, że rozdzielczość i rozciągnięcie zarówno wysokich i niskich częstotliwości, nieskazitelnie łączyły się z kolejnymi warstwami sceny dźwiękowej aż po krańce horyzontu. Ponadto ich doskonała prędkość i sposób wygasania dźwięku sprawiały, że ta kombinacja była prawdziwym kameleonem, zachęcając mnie do spędzenia godziny za godziną z wszystkimi typami muzyki, od klasyki, przez jazz do rocka i z powrotem.

Połów dnia

W czasie gdy odgrywałem muzykę z tą kombinacją, ona pochwyciła mnie, posadziła na krześle i zachęciła do tego, żeby wyciągnąć standardy audiofilskie, klasyczny rock, i odrobinę każdego rodzaju muzyki jaki był pod ręką. Wciągnęła mnie w muzykę bardziej niż cokolwiek inego z czym miałem do czynienia na choćby odlegle zbliżonym poziomie cenowym i wywarła wielkie wrażenie. Pod moją opieką te urządzenia były intensywnie używane z muzyką na tyle zróżnicowaną na ile mogłem ją wygrzebać ze swojej kolekcji. Na długo po tym jak recenzja została już ukończona wciąż jeszcze działały ponieważ słuchanie ich sprawiało tyle radości. Z żalem zwracałem je do dystrybutora. Być może mógłbym uzasadnić utworzenie systemu do recenzji który nie byłby tak stratosferycznie drogi jak mój główny system. Zacząłbym od Shrimpa i Snapperów jako podstawy systemu. Właśnie tak, następnie musiałbym zdobyć nowy gramofon, przedwzmacniacz gramofonowy, głośniki, itd. Wspaniały pomysł! Wstawcie je na swoją podstawową listę komponentów które koniecznie trzeba odsłuchać zanim Manley Labs odkryje to co ja. Te urządzenia mają za niską cenę w stosunku do jakości wykonania, dźwięku i czystej radości jaką wstrzykną do waszego systemu. Wstrzykną jak audiofilski narkotyk, bo te komponenty są doprawdy uzależniające. Gorąco polecam!

Na marginesie: Upadek i odrodzenie lamp

Zapytaj się jakiegokolwiek audiofila o sprzęt lampowy a zapewne uzyskasz opinię, zapytaj się dwóch audiofilii o sprzęt lampowy a zapewne uzyskasz trzy opinie (musiałeś się tego spodziewać). Historia i znaczenie sprzętu lampowego w ewolucji sprzętu hi-fi jest całkiem interesujące i warte zbadania. Oczywiście lampy były pierwsze. Niestety, praktycznie wszyscy producenci zamienili sprzęt lampowy półprzewodnikowymi na przełomie lat sześćdziesiątych i siedemdziesiątych. Dlaczego tak się stało? Czy było tak dlatego, że półprzewodniki były bardziej niezawodne, wymagały mniej zachodu lub przewyższały lampy pod względem dźwiękowym? Odpowiedź na te pytania brzmi zdecydowanie nie, nie i NIE. Na pewno jacyś nie-audiofile z marketingu mówili to klientom. "Nowa technologia jest lepsza" mówili nam, "i nie musicie wymieniać lamp", ale prawda jest taka, że wczesne tranzystory były bardziej problematyczne, i brzmiały okropnie w porównaniu do obwodów lampowych z tamtych dni. Więc dlaczego producenci to zrobili? Prawdziwą przyczyną dla której sprzęt lampowy został zastąpiony przez tranzystorowy jest prosta ekonomia, urządzenia półprzewodnikowe były tańsze w produkcji i producenci na nich więcej zarabiali.

Tranzystory również się starzeją i psują się, ale w oczywisty sposób użytkownicy nie mogą ich wymieniać we własnym zakresie. Więc zazwyczaj konsumenci wymieniali swoje komponenty. Koszt lampowych transformatorów wyjściowych daleko przekraczał koszt całej ścieżki sygnału we wzmacniaczach półprzewodnikowych o porównywalnej mocy, a transformatory zasilające również były mniej kosztowne ponieważ nie musiały podnosić napięcia tak jak tego wymagały wzmacniacze lampowe. Niemniej jednak większość klientów (nie mogę znieść użycia słowa audiofile tutaj) dało się urobić tak, że uwierzyli w znaczenie parametrów zniekształceń odnoszących się do muzycznej rozrywki, oraz w to, że brak konieczności wymiany lamp wskazuje na wyższość sprzętu półprzewodnikowego. Z czasem jakość komponentów, niezawodność i jakość dźwięku półprzewodników się poprawiła, ale wczesne modele były okropne.

Do wczesnych lat 80-tych lampy nieomal zniknęły ze sklepów audio, z wyjątkiem kilku firm takich jak Audio Research czy Conrad Johnson. Obie zaczęły produkcję sprzętu lampowego w momencie gdy półprzewodniki stawały się normą w sprzedaży audio. Było więcej niż paru audiofilii którzy wystarczająco ufali swoim uszom, żeby wiedzieć, że cały ten sprzęt lampowy który był wymieniany jest wart tego, żeby go gromadzić. Niestety, wielu ich było w Japonii, i to tam pojechała większość klasycznych urządzeń lampowych McIntosha i Marantza i innych producentów sprzętu lampowego i wciąż jest w użytku lub jest kolekcjonowana. Ceny jakie te klasyczne urządzenia hi-fi osiągają obecnie na rynku daleko przekracza ich oryginalne ceny nabycia, czasami dzisięciokrotnie lub więcej. Sprzęt półprzewodnikowy, który je zastąpił jest współcześnie praktycznie bezwartościowy.

Historia lubi się powtarzać i audio nie jest wyjątkiem. Wprowadzenie CD było lansowane jako "doskonały dźwięk na zawsze" (co w kontekście czasu w jakim było oferowane zyskuje mój głos na najgłupszy slogan w historii audio) w połowie lat 80-tych, i już we wczesnych latach 90-tych sprzedaż gramofonów praktycznie nie istniała. Mieliśmy kolejnych marketingowców nie-audiofili mówiących nam jak dużo lepiej CD brzmiały niż winyl i to że CD będą wieczne (mówili to tak jakby to było czymś dobrym!). I znowu konsumenci połknęli przynętę, haczyk, linkę i ciężarek. W jakim celu zostało wprowadzone CD? Ta sama prosta ekonomia, kosztowały mniej w produkcji a sprzedawało się je za więcej. To nigdy nie miało nic wspólnego z jakością dźwięku, tylko z zyskiem. Większość konsumentów wymieniła całe swoje kolekcje płyt analogowych na cyfrowe, kolejny bonus dla producentów CD.

Producenci sprzętu są szczęśliwi, ponieważ cyfrowe odtwarzanie dźwięku wprowadziło przeciętnego audiofila w stały stan neurotycznej gorączki, zawsze wypatrując najnowszego odtwarzacza CD lub DAC, ponieważ technologia cyfrowa nieustannie podlega ulepszeniom (potrzebuje ulepszeń!). Żeby być uczciwym, płyty CD i odtwarzacze uległy wielkiej poprawie w minionych latach, podobnie jak elektronika półprzewodnikowa, ale pierwsze generacje odtwarzaczy CD były okropne. Z mojego punktu widzenia, największą, pojedynczą korzyścią z wprowadzenia płyty CD było jej przyczynienie się do odrodzenia lampy. Audiofile odkryli, że niepożądanemu cyfrowemu obcinaniu składowych harmonicznych można wielce zaradzić sprzętem lampowym, i podobnie twarda metaliczna góra może również być poskromiona tym samym sprzętem lampowym. Obecnie większość hi-endowych sklepów ma przynajmniej jedną linię urządzeń lampowych. Moim zdaniem, lampy wciąż brzmią znacząco lepiej niż sprzęt półprzewodnikowy. Bardzo niewiele przykładów sprzętu półprzewodnikowego może oddać tą integralność harmoniczną, która przychodzi tak łatwo ze sprzętem lampowym. Sprzęt lampowy również został udoskonalony z upływem czasu, i ci którzy pamiętają lampy jako grające środkiem, z małą ilością góry i kiepską reprodukcją basu, powinni posłuchać niektórych nowych propozycji lampowych.

Wzmacniacze lampowe w dalszym ciągu przesterowują o wiele łagodniej niż ich odpowiedniki półprzewodnikowe. Mogą one nie być dla każdego, ale słuchacze powinni posłuchać kilku różnych i dobrze ustawionych systemów zanim uformują swoje opinie na temat dźwięku lampowego. Scena dźwiękowa jest oddawana dużo łatwiej przy użyciu lamp a o zmęczeniu odsłuchem nigdy nie słyszało się zanim sprzęt półprzewodnikowy stał się popularny. Nie chcę wskazywać na producentów audio i nagraniowych jako na jedyny przemysł który robi nowe produkty o niższej jakości niż dawniej, ponieważ widzi się to cały czas, ale to czego czasem nam brakuje to przegląd sytuacji no i teraz macie mój. Niezwykle mi się podoba to co robi sprzęt lampowy i mam nadzieję, że określając moje preferencje odsłuchowe i dzieląc się swoimi opiniami pomogę wam wydobyć więcej z tej recenzji. Możecie się nie zgadzać z moimi opiniami, ale przynajmniej wiecie skąd przychodzi ten audiofil.

Tonalność 88
Niski bas (10 Hz-60 Hz) 90
Średni bas (60 Hz-200 Hz) 90
Średnica (200 Hz-3000 Hz) 90
Wysokie częstotliwości (od 3000 Hz wzwyż) 90
Atak 92
Wygasanie 88
Rozdzielczość 90
Szerokość sceny od frontu 88
Szerokość sceny z tyłu 88
Głębokość sceny za głośnikami 90
Wysunięcie sceny przed głośniki 90
Obrazowanie 90
Wygląd zewnętrzny 95
Szum własny 95
Wartość za pieniądze 93

Oryginał tego artykułu znajduje się tutaj.
 
© 2008-2011 www.mojeaudio.pl
Designed by REMI_COM (Remigiusz Gąsiorowski)

Moje Audio - ul. Sudecka 152, 53-129 Wrocław