Wzmacniacze i przedwzmacniacz są ulepione z tej samej gliny. Obydwa są
przezroczyste, dynamiczne w swoim ataku (wybuchowe gdy się je podkręci), jak
również delikatne i płynne w wygasaniu, pozostawiając nuty po prostu wiszące w
powietrzu. Dla mnie taka prezentacja była bardzo pociągająca i uzależniająca.
Mogę powiedzieć, że rozdzielczość i rozciągnięcie zarówno wysokich i niskich
częstotliwości nieskazitelnie łączyły się z kolejnymi warstwami sceny dźwiękowej
aż po krańce horyzontu. Ponadto ich doskonała prędkość i sposób wygasania
dźwięku sprawiały, że ta kombinacja była prawdziwym kameleonem, zachęcając mnie
do spędzenia godziny za godziną z wszystkimi typami muzyki, od klasyki, przez
jazz do rocka i z powrotem.
Sposób odtworzenia średnicy był absolutnie oszałamiający. Artyści z mojej
kolekcji tacy jak Faith Hill, Lorenna McKennitt, Dianna Krall, Patricia Barber i
Holly Cole zostali odtworzeni w tak intymny sposób, że poza stwierdzeniem, że ta
prezentacja była bardzo pociągająca, nie jestem w stanie tego bardziej
sprecyzować.
Wstawcie je na swoją podstawową listę komponentów które koniecznie trzeba
odsłuchać zanim Manley Labs odkryje to co ja. Te urządzenia mają za niską cenę w
stosunku do jakości wykonania, dźwięku i czystej radości jaką wstrzykną do
waszego systemu. Wstrzykną jak audiofilski narkotyk, bo te komponenty są
doprawdy uzależniające. Gorąco polecam!
Przedwzmacniacz Shrimp i wzmacniacz mocy SnapperTony
Maresch, lipiec 2002, Enjoy the Music.com
Tony idzie łowić sprzęt lampowy.
Podczas obchodzenia wystawy audio 2002 Montreal Festival Du Son po raz
pierwszy zetknąłem się ze sprzętem lampowym Manley Labs. Tłum cierpiący na
audiopatię miał ubaw rozklejając wokół 7 piętra hotelu Delta nalepki
oznajmiające, że "LAMPY RZĄDZĄ". Dokładniejsze zbadanie sprawy ujawniło o co
chodzi w całym tym zamieszaniu. Do pary głośników Maat Audio podłączony był
przedwzmacniacz Manley Shrimp i para monobloków Manley Snapper. Dźwięk
generowany przez te kombo był cudowny, nawet w warunkach wystawowych, daleko
odbiegających od ideału. EveAnna Manley, dyrektor Manley Laboratories,
przedstawiała tam swój sprzęt rynkowi kanadyjskiemu i objaśniała z dużą
znajomością rzeczy, co było wymagane do opracowania i wyprodukowania tej
kombinacji i co sprawiło, że brzmi ona tak cudownie. EveAnna Manley jest mocno
przekonana o wyższości obwodów lampowych w audio. Jej firma wytwarza mnóstwo
sprzętu lampowego, włączając w to duży asortyment cieszącego się wysokim
uznaniem profesjonalnego sprzętu nagraniowego, który pododbnie jak ich
urządzenia audiofilskie jest budowany tak by trwać. Manley Labs produkuje także
dyskretne półprzewodnikowe urządzenia nagraniowe pod logo Langevin. Wytwarzają
także, słynną dyskretną linię procesorów peryferyjnych GML dla Georga
Massenburga.
Nie mięso mielone
Shrimp jest nowym przedwzmacniaczem lampowym klasy podstawowej. Cechuje go
krótka i minimalistyczna ścieżka sygnału, używająca dwóch dualnych triod 12AT7 i
dwóch 7044. Interesujące jest to, że regulacja głośności znajduje się po stopniu
wzmocnienia 12AT7 a następnie jest buforowana przez 7044 w stopniu wyjściowym
wtórnika White'a bez globalnego sprzężenia zwrotnego, a z jedynie odrobiną
lokalnego sprzężenia zwrotnego. Zawiera więcej wysokiej jakości części
audiofilskich niż normalnie można znaleźć w produktach klasy podstawowej, takich
jak potencjometry Noble regulujące głośność i balans, polipropylenowe
kondensatory MIT/Multicap, włączając w to dwa olbrzymie 30uF kondensatory w
stopniu wyjściowym. Posiada również nadmiarowe kondensatory zasilające, które
pomagają w przepuszczaniu większej ilości dynamiki niż tańsze konstrukcje.
Grzałki lamp utrzymywane są pod napięciem o 80V większym niż uziemienie obudowy
dla cichszego działania i dłuższego czasu życia lamp. Celem konstrukcyjnym było
uzyskanie szybkiego i żywo brzmiącego przedwzmacniacza z dobrym rytmem i
rozciągnięciem częstotliwości.
Snappery to najnowsza oferta Manleya w dziedzinie wzmacniaczy. Oddają 100W
każdy, z ultraliniowym (pentoda w układzie częściowo triodowym) wyjściowym
stopniem mocy push-pull z lampami El34 w układzie równoległym. Charakteryzuje je
w pełni zbalansowana ścieżka sygnału od stopnia wejściowego do transformatora
wyjściowego z centralnym odczepem. Ta topologia ogranicza negatywny wpływ wahań
napięcia B+ na pracę wzmacniacza poprzez wyeliminowanie zaburzeń zasilania i
zwiększenie stosunku sygnału do szumu. Chociaż obwody zbalansowane są
kosztowniejsze w produkcji niż obwody niezbalansowane, kiedy zrobi się je
poprawnie, ich zalety usprawiedliwiają dodatkowy wysiłek i koszt.
Transformator wyjściowy został specjalnie zaprojektowany dla Snapperów,
szczególną uwagę poświęcono uzyskaniu właściwego strumienia magnetycznego.
Manley sam nawija własne transformatory, jak również buduje cały swój sprzęt,
włączając w to płytki obwodów drukowanych, co nie jest tak powszechne w tym
przemyśle jak mogłoby się wydawać. Dobra robota! Możecie w związku z tym liczyć
na bardziej fachowe wsparcie zarówno teraz jak i przez następne 30 lat lub
więcej ze strony Manley Labs. Z zapasem 180J energii w głównej dostawie B+, jest
duża rezerwa dla wybuchowej, dynamicznej prezentacji impulsów chwilowych. Włókna
żarowe lamp wejściowych i sterujących są żarzone napięciem stałym dla dalszej
redukcji poziomu szumu. Wejście można przełączać pomiędzy RCA i XLR, co pozwala
użytkownikowi na użycie dwóch różnych wejść, przełączać kable bez wyłączania
wzmacniacza, lub używać tego do wyciszania wzmacniacza, elegancki dodatek.
Shrimp i Snappery wyglądają bardzo stylowo. Grube metalowe płyty czołowe są w
kolorze spiżowego błękitu, co jest bardzo pociągające. Układ regulatorów w
przedwzmacniaczu, włączając w to duże pokrętło głośności, jest bardzo
intuicyjny. Wzmacniacze ze swoimi dużymi transformatorami i jedynymi w swoim
rodzaju rzeźbionymi obudowami, obejmującymi cztery spiczaste nogi kontrolujące
wibracje są nader atrakcyjne. Podświetlone logo zarówno na przedwzmacniaczu i
wzmacniaczach jest również przyjemnym dodatkiem.
Przed podłączeniem czegokolwiek zawsze czytam instrukcje obsługi ponieważ
czasem są w nich użyteczne bity informacji, i lubię być ostrożny z urządzeniami
za które jeszcze nie zapłacono. Wysadzenie w powietrze sprzętu, który jest
wypożyczony do odsłuchu spotyka się zazwyczaj z dezaprobatą. Większość
instrukcji obsługi można by zaklasyfikować w kategoriach klinicznych jako
tymczasowy lek na bezsenność, wymagając pewnego wysiłku, żeby dojść do końca;
ostatecznie, jak trudne może być podłączenie wzmacniacza do przedwzmacniacza?
Podręczniki Manleya są jednakże odlotowe, odzwierciedlając podejście firmy, żeby
mieć zabawę z audio. Oczywiście, są ostrzeżenia przed tym, żeby nie "stawać się
jedno z obwodem", ale nawet te sprawiały, że się chichotałem sam do siebie.
Lampowy FAQ jest taki, że można boki zrywać i stanowi antidotum na cały stres
jaki stanowi słuchanie sprzętu półprzewodnikowego (jak to się mówi, lampy
rządzą). Chciałbym, żeby wszystkie podręczniki były tak pouczające i zabawne jak
te.
Shrimp i Snapper były podłączone do Theta Miles (użytego jako transport) i
Theta Gen Va 24-bit/96kHz DAC, cyfrowym kablem koaksjalnym był Kimber D-60,
interkonekty i kable głośnikowe to Cardas cross. Głośniki to Amphion Xenon i
Totem Forrest. Oba typy mają nominalną impedancję 8 ohm i działają bardzo dobrze
zarówno ze sprzętem półprzewodnikowym i lampowym.
Idziemy na ryby
Po ustawieniu systemu, rozgrzewka składała się z próby ogniowej dla EL34,
klasycznego roka, psychodelicznego rocka, itd. przy dużym poziomie głośności. To
z pewnością sprawia, że ta elektronika nabiera życia i zaczynają płynąć w niej
soki. Przedwzmacniacz rozgrzewał się już od kilku godzin. Nawet w czasie
rozgrzewki wzmacniaczy, system lśnił pełnym blaskiem. Niektórzy mogą przekreślić
te wzmacniacze, ze względu na ich układ lamp, myśląc że nadają się tylko do
żeńskich wokali i małych składów jazzowych. Zrobiliby sobie złą przysługę,
ponieważ nie jest to tym co uważam za typowy dźwięk wzmacniacza na lampach EL34.
Plan był taki, żeby włączyć CD w trybie "repeat" na parę godzin i pójść sobie,
ale gdy przysiadłem, żeby krótko skontrolować dźwięk, okazało się, że nie jest
to takie proste. Nagle zacząłem wyciągać kolejne płyty z mojej kolekcji, żeby
zobaczyć jak brzmi następna, a po niej jeszcze jedna. To co miało być próbą
obciążeniową i ćwiczeniem na rozgrzewkę, okazało się ujawniać bardzo wiele na
temat sygnatury dźwiękowej tej kombinacji. Parę rzeczy jednakże brakowało,
takich jak zwinięta góra, ruch w lampach gdy nie było żadnego sygnału,
skompresowana dynamika i luźny, miękki bas. Nie byłem w stanie powstrzymać się
od słuchania w czasie zalecanych 45 minut rozgrzewki. Szybko okazało się, że ten
sprzęt przoduje z każdym typem muzyki jaką się przez niego gra. Dobrze wykonane
nagrania brzmią wspaniale, wokale wychodzą z czystością tonu i fakturą, gitary
akustyczne tchną życie w pokój, gitary elektryczne z całym swoim zgrzytem i
chwałą okazują się w cudowny sposób właśnie takimi.
"Frankenstein" z płyty They Only Come Out At Night, Edgar Winter
Group, był mocny, dynamiczny, kontrolowany, i niezmiernie zabawny do słuchania,
podobnie jak "Inna-Gadda-Da-Vida" (długa wersja, naturalnie), Iron Butterfly, i
wszystkie inne kawałki rock and rolla jakie były grane. Przemieszczając się po
spektrum sonicznym, dotarłem do klasycznych skrzypiec Anne-Sophie Mutter z
Carmen-Fantasie. Smyczki brzmiały delikatnie, holograficznie i gładko.
Pięknie rozciągnięta, artykułowana, jedwabista góra z tych cyfrowo odtworzonych
skrzypiec była cudowna. Nie jest to łatwym zadaniem dla sprzętu który bryluje w
rock and rollu, ale Manleye mają ten nader nieuchwytny i wszechstronny
charakter, który działa dobrze ze wszystkimi rodzajami muzyki. W czasie
słuchania "Spente Le Stella" z płyty "Carmine Meo", Emma Shaplin, byłem
zanurzony w ogromnej przestrzeni dźwięku z kapitalnym tempem, wokalami cudownie
unoszącymi się w powietrzu. Wystarczyło zamknąć oczy, żeby wyobrazić sobie, że
się jest w starożytnej katedrze z żywiołami szalejącymi na zewnątrz.
Scena dźwiękowa zdawała rozciągać się poza granice mojego pokoju, zarówno
horyzontalnie jak i z miejsca daleko poza głośnikami aż za moje stanowisko
odsłuchowe. Mój pokój 6m na 14m jest dużym środowiskiem odsłuchowym, i pokój o
takich wymiarach z pewnością pomaga w prezentacji takiej sceny i obrazów
dźwiękowych, ale pokój nie może tego zrobić sam z siebie. Wkład tych pięknie
wykonanych okazów Manleya był wyraźnie w wielkim stopniu odpowiedzialny za te
pokrzepiające a jednocześnie hipnotyzujące dźwięki. Sposób odtworzenia średnicy
był absolutnie oszałamiający. Artyści z mojej kolekcji tacy jak Faith Hill,
Lorenna McKennitt, Dianna Krall, Patricia Barber i Holly Cole zostali odtworzeni
w tak intymny sposób, że poza stwierdzeniem, że ta prezentacja była bardzo
pociągająca, nie jestem w stanie tego bardziej sprecyzować. Nagrania, które
podkreślały precyzyjne obrazowanie sprawiały, że zlokalizowanie muzyków było
łatwym zadaniem, łatwiejszym niż w przypadku wielu innych urządzeń lampowym z
którymi miałem do czynienia. Ścieżka 4 na The Best Of Kodo (Columbia CK
91204) ujawniła niewiarygodnie wybuchową dynamikę i kontrolę. Jest to znakomita
płyta do "przećwiczenia wooferów", która obracając się nie ujawniła żadnego
przeciążenia ze strony wzmacniaczy, nawet przy poziomach głośności dokuczliwych
dla sąsiadów. Niski bas był rozciągnięty, szybki i miał wielki stopień kontroli.
Środkowy bas łączył się z resztą w spójny sposób z tą samą charakterystyką.
Intelektualna część tej recenzji uległa zawieszeniu ponieważ czyste emocje tych
nagrań ujawniły się w tak wciągający sposób.
Następnie, Snappery zostały podłączone do głównego systemu, pomiędzy Audio
Research Reference 1 i Infinity IRS Beta Panels używając połączeń zbalansowanych
(XLR). Panele te są czterodrożnymi, 4 ohmowymi, 87dB głośnikami, zazwyczaj
trudne obciążenie dla wzmacniaczy lampowych poniżej 200W. Te zdumiejwające
Snappery sprostały wyzwaniu w stopniu na jaki byłem nieprzygotowany. Ponieważ
były w użyciu niedługo przed tym, podłączyłem je, uruchomiłem i od razu zacząłem
słuchać. Po paru minutach były nieco rozluźnione i niekontrolowane (tego właśnie
oczekiwałem w tej konfiguracji).
Z każdą kolejną ścieżką, którą grały, te 20 kg wzmacniacze stawały się coraz
lepsze, bardziej kontrolowane, bardziej subtelne i bardziej holograficzne. Po
godzinie duży system ze Snapperami zbliżał się coraz bardziej do tych poziomów
dokuczliwych dla sąsiadów, i zrezygnowałem z podkręcania głośności zanim zaczęły
przejawiać jakieś ślady wysiłku, obawiając się, że moje uszy odmówią
posłuszeństwa szybciej niż wzmacniacze. Ten poziom wydajności daleko przekroczył
moje oczekiwania w takiej konfiguracji, zarówno gdy chodzi o to jak dobrze
odtwarzały muzykę i jak dobrze kontrolowały te trudne głośniki. Charakterystyka
wzmacniaczy pozostała tak jak to zostało opisane wyżej, ale z dodatkowym
poziomem wyrafinowania dla każdego dającego się określić parametru z wyjątkiem
niskiego basu, który był odtwarzany przez oddzielne woofery i wzmacniacze.
Wzmacniacze i przedwzmacniacz są ulepione z tej samej gliny. Obydwa są
przezroczyste, dynamiczne w swoim ataku (wybuchowe gdy się je podkręci), jak
również delikatne i płynne w wygasaniu, pozostawiając nuty po prostu wiszące w
powietrzu. Dla mnie taka prezentacja była bardzo pociągająca i uzależniająca.
Snappery nie tworzyły tak dużej przestrzeni jak to robiły większe 300-watowe
monobloki Audio Research M300 Mk II w moim głównym systemie. W porównaniu,
Snappery ujawniały odrobinę więcej delikatnych i subtelnych sygnałów, mając o
włos więcej przezroczystości niż moje wzmacniacze i znacząco więcej dynamiki niż
myślałem że jest możliwe w przypadku 100W z lamp EL34. Wprowadziłbym w błąd
mówiąc, że jeden brzmi poprawniej od drugiego, ponieważ wkład każdego komponentu
do całości synergii systemu musi być bezstronnie oceniona i rozważona przez
właściciela tego systemu. Mogę powiedzieć, że rozdzielczość i rozciągnięcie
zarówno wysokich i niskich częstotliwości, nieskazitelnie łączyły się z
kolejnymi warstwami sceny dźwiękowej aż po krańce horyzontu. Ponadto ich
doskonała prędkość i sposób wygasania dźwięku sprawiały, że ta kombinacja była
prawdziwym kameleonem, zachęcając mnie do spędzenia godziny za godziną z
wszystkimi typami muzyki, od klasyki, przez jazz do rocka i z powrotem.
Połów dnia
W czasie gdy odgrywałem muzykę z tą kombinacją, ona pochwyciła mnie,
posadziła na krześle i zachęciła do tego, żeby wyciągnąć standardy audiofilskie,
klasyczny rock, i odrobinę każdego rodzaju muzyki jaki był pod ręką. Wciągnęła
mnie w muzykę bardziej niż cokolwiek inego z czym miałem do czynienia na choćby
odlegle zbliżonym poziomie cenowym i wywarła wielkie wrażenie. Pod moją opieką
te urządzenia były intensywnie używane z muzyką na tyle zróżnicowaną na ile
mogłem ją wygrzebać ze swojej kolekcji. Na długo po tym jak recenzja została już
ukończona wciąż jeszcze działały ponieważ słuchanie ich sprawiało tyle radości.
Z żalem zwracałem je do dystrybutora. Być może mógłbym uzasadnić utworzenie
systemu do recenzji który nie byłby tak stratosferycznie drogi jak mój główny
system. Zacząłbym od Shrimpa i Snapperów jako podstawy systemu. Właśnie tak,
następnie musiałbym zdobyć nowy gramofon, przedwzmacniacz gramofonowy, głośniki,
itd. Wspaniały pomysł! Wstawcie je na swoją podstawową listę komponentów które
koniecznie trzeba odsłuchać zanim Manley Labs odkryje to co ja. Te urządzenia
mają za niską cenę w stosunku do jakości wykonania, dźwięku i czystej radości
jaką wstrzykną do waszego systemu. Wstrzykną jak audiofilski narkotyk, bo te
komponenty są doprawdy uzależniające. Gorąco polecam!
Na marginesie: Upadek i odrodzenie lamp
Zapytaj się jakiegokolwiek audiofila o sprzęt lampowy a zapewne uzyskasz
opinię, zapytaj się dwóch audiofilii o sprzęt lampowy a zapewne uzyskasz trzy
opinie (musiałeś się tego spodziewać). Historia i znaczenie sprzętu lampowego w
ewolucji sprzętu hi-fi jest całkiem interesujące i warte zbadania. Oczywiście
lampy były pierwsze. Niestety, praktycznie wszyscy producenci zamienili sprzęt
lampowy półprzewodnikowymi na przełomie lat sześćdziesiątych i
siedemdziesiątych. Dlaczego tak się stało? Czy było tak dlatego, że
półprzewodniki były bardziej niezawodne, wymagały mniej zachodu lub przewyższały
lampy pod względem dźwiękowym? Odpowiedź na te pytania brzmi zdecydowanie nie,
nie i NIE. Na pewno jacyś nie-audiofile z marketingu mówili to klientom. "Nowa
technologia jest lepsza" mówili nam, "i nie musicie wymieniać lamp", ale prawda
jest taka, że wczesne tranzystory były bardziej problematyczne, i brzmiały
okropnie w porównaniu do obwodów lampowych z tamtych dni. Więc dlaczego
producenci to zrobili? Prawdziwą przyczyną dla której sprzęt lampowy został
zastąpiony przez tranzystorowy jest prosta ekonomia, urządzenia półprzewodnikowe
były tańsze w produkcji i producenci na nich więcej zarabiali.
Tranzystory również się starzeją i psują się, ale w oczywisty sposób
użytkownicy nie mogą ich wymieniać we własnym zakresie. Więc zazwyczaj
konsumenci wymieniali swoje komponenty. Koszt lampowych transformatorów
wyjściowych daleko przekraczał koszt całej ścieżki sygnału we wzmacniaczach
półprzewodnikowych o porównywalnej mocy, a transformatory zasilające również
były mniej kosztowne ponieważ nie musiały podnosić napięcia tak jak tego
wymagały wzmacniacze lampowe. Niemniej jednak większość klientów (nie mogę
znieść użycia słowa audiofile tutaj) dało się urobić tak, że uwierzyli w
znaczenie parametrów zniekształceń odnoszących się do muzycznej rozrywki, oraz w
to, że brak konieczności wymiany lamp wskazuje na wyższość sprzętu
półprzewodnikowego. Z czasem jakość komponentów, niezawodność i jakość dźwięku
półprzewodników się poprawiła, ale wczesne modele były okropne.
Do wczesnych lat 80-tych lampy nieomal zniknęły ze sklepów audio, z wyjątkiem
kilku firm takich jak Audio Research czy Conrad Johnson. Obie zaczęły produkcję
sprzętu lampowego w momencie gdy półprzewodniki stawały się normą w sprzedaży
audio. Było więcej niż paru audiofilii którzy wystarczająco ufali swoim uszom,
żeby wiedzieć, że cały ten sprzęt lampowy który był wymieniany jest wart tego,
żeby go gromadzić. Niestety, wielu ich było w Japonii, i to tam pojechała
większość klasycznych urządzeń lampowych McIntosha i Marantza i innych
producentów sprzętu lampowego i wciąż jest w użytku lub jest kolekcjonowana.
Ceny jakie te klasyczne urządzenia hi-fi osiągają obecnie na rynku daleko
przekracza ich oryginalne ceny nabycia, czasami dzisięciokrotnie lub więcej.
Sprzęt półprzewodnikowy, który je zastąpił jest współcześnie praktycznie
bezwartościowy.
Historia lubi się powtarzać i audio nie jest wyjątkiem. Wprowadzenie CD było
lansowane jako "doskonały dźwięk na zawsze" (co w kontekście czasu w jakim było
oferowane zyskuje mój głos na najgłupszy slogan w historii audio) w połowie lat
80-tych, i już we wczesnych latach 90-tych sprzedaż gramofonów praktycznie nie
istniała. Mieliśmy kolejnych marketingowców nie-audiofili mówiących nam jak dużo
lepiej CD brzmiały niż winyl i to że CD będą wieczne (mówili to tak jakby to
było czymś dobrym!). I znowu konsumenci połknęli przynętę, haczyk, linkę i
ciężarek. W jakim celu zostało wprowadzone CD? Ta sama prosta ekonomia,
kosztowały mniej w produkcji a sprzedawało się je za więcej. To nigdy nie miało
nic wspólnego z jakością dźwięku, tylko z zyskiem. Większość konsumentów
wymieniła całe swoje kolekcje płyt analogowych na cyfrowe, kolejny bonus dla
producentów CD.
Producenci sprzętu są szczęśliwi, ponieważ cyfrowe odtwarzanie dźwięku
wprowadziło przeciętnego audiofila w stały stan neurotycznej gorączki, zawsze
wypatrując najnowszego odtwarzacza CD lub DAC, ponieważ technologia cyfrowa
nieustannie podlega ulepszeniom (potrzebuje ulepszeń!). Żeby być uczciwym, płyty
CD i odtwarzacze uległy wielkiej poprawie w minionych latach, podobnie jak
elektronika półprzewodnikowa, ale pierwsze generacje odtwarzaczy CD były
okropne. Z mojego punktu widzenia, największą, pojedynczą korzyścią z
wprowadzenia płyty CD było jej przyczynienie się do odrodzenia lampy. Audiofile
odkryli, że niepożądanemu cyfrowemu obcinaniu składowych harmonicznych można
wielce zaradzić sprzętem lampowym, i podobnie twarda metaliczna góra może
również być poskromiona tym samym sprzętem lampowym. Obecnie większość
hi-endowych sklepów ma przynajmniej jedną linię urządzeń lampowych. Moim
zdaniem, lampy wciąż brzmią znacząco lepiej niż sprzęt półprzewodnikowy. Bardzo
niewiele przykładów sprzętu półprzewodnikowego może oddać tą integralność
harmoniczną, która przychodzi tak łatwo ze sprzętem lampowym. Sprzęt lampowy
również został udoskonalony z upływem czasu, i ci którzy pamiętają lampy jako
grające środkiem, z małą ilością góry i kiepską reprodukcją basu, powinni
posłuchać niektórych nowych propozycji lampowych.
Wzmacniacze lampowe w dalszym ciągu przesterowują o wiele łagodniej niż ich
odpowiedniki półprzewodnikowe. Mogą one nie być dla każdego, ale słuchacze
powinni posłuchać kilku różnych i dobrze ustawionych systemów zanim uformują
swoje opinie na temat dźwięku lampowego. Scena dźwiękowa jest oddawana dużo
łatwiej przy użyciu lamp a o zmęczeniu odsłuchem nigdy nie słyszało się zanim
sprzęt półprzewodnikowy stał się popularny. Nie chcę wskazywać na producentów
audio i nagraniowych jako na jedyny przemysł który robi nowe produkty o niższej
jakości niż dawniej, ponieważ widzi się to cały czas, ale to czego czasem nam
brakuje to przegląd sytuacji no i teraz macie mój. Niezwykle mi się podoba to co
robi sprzęt lampowy i mam nadzieję, że określając moje preferencje odsłuchowe i
dzieląc się swoimi opiniami pomogę wam wydobyć więcej z tej recenzji. Możecie
się nie zgadzać z moimi opiniami, ale przynajmniej wiecie skąd przychodzi ten
audiofil.
Tonalność
|
88 |
Niski bas (10 Hz-60 Hz)
|
90 |
Średni bas (60 Hz-200 Hz)
|
90 |
Średnica (200 Hz-3000 Hz)
|
90 |
Wysokie częstotliwości (od 3000 Hz wzwyż)
|
90 |
Atak
|
92 |
Wygasanie
|
88 |
Rozdzielczość
|
90 |
Szerokość sceny od frontu
|
88 |
Szerokość sceny z tyłu
|
88 |
Głębokość sceny za głośnikami
|
90 |
Wysunięcie sceny przed głośniki
|
90 |
Obrazowanie
|
90 |
Wygląd zewnętrzny
|
95 |
Szum własny
|
95 |
Wartość za pieniądze
|
93 |
Oryginał tego artykułu znajduje się tutaj.
|