Start arrow Testy i recenzje - MANLEY arrow Wzmacniacz Stingray, 1999, Stereophile
Wzmacniacz Stingray, 1999, Stereophile

Manley Laboratories Stingray to starannie przemyślany, troskliwie zaprojektowany wzmacniacz zintegrowany z dużą, otwartą sceną, iskrzącą się, krystaliczną górą, przejrzystą, bogatą w szczegóły średnicą i szczupłą, skupioną, wyrazistą prezentacją basu, z prędkością i tempem tak znakomitym, że kompensują one aż w nadmiarze brak uderzenia na samym skraju pasma basowego.

Nie chcę przez to powiedzieć, że Stingray nie ma basu pod dostatkiem. W przypadku małych, ciepłych, wydajnych monitorów, dźwięk Stingraya był bogaty, wibrujący i żywy, z dużą ilością animuszu, szczegółu, charakteru i z dobrym ciosem. Było rzeczą szokującą usłyszeć jak bogate i muzykalne było brzmienie Stingraya ze skromnymi małymi minimonitorami PSB Alpha i ciepłymi, słodkimi Soliloquy 5.

 

Wzmacniacz zintegrowany Manley Laboratories Stingray

Manley Laboratories Stingray posiada pewien wymiar estetyczny który przekracza hi-end audio i graniczy z rzeźbą nowoczesną - trochę podobnie jak E.A.R. V20, który przesłuchiwałem w wydaniu październikowym. Jednak w żadnym razie nie oznacza to próby sztucznego zwiększenia atrakcyjności poprzez sam wygląd. W wyraźny sposób forma była podporządkowana funkcji na każdym kroku procesu projektowego, którego ostatecznym celem było ukształtowanie lampowego wzmacniacza zintegrowanego o realnej mocy, który definiowałby zewnętrzne granice sprawności hi-end w funkcjonalnym, przystępnym, minimalistycznym opakowaniu... z domieszką stylu.

I o ile uroki słuchowe Stingraya ostatecznie okazały się nader ujmujące, początkowo byłem zniewolony jego radykalną stylistyką. Widzieć żarzącego się Stingraya w zaciemnionym pokoju odsłuchowym jest doświadczeniem osobliwie wywołującym skojarzenia - tak jakby Muppety, wynajęte przez Bayreuth do wystawienia opery Wagnera, zdecydowały się użyć chóru lamp próżniowych w miejsce zwykłych sopranów, altów, tenorów i basów. I jeśli E.A.R. V20 odzwierciedlał fascynację jego twórcy wysokosprawnymi europejskimi samochodami sportowymi, to Stingray jest jak gość z jakiejś odległej galaktyki widziany przez pryzmat retro-futurystycznego centrum handlowego południowokalifornijskiej pop-kultury lat 50-tych. Podobnie radykalne.

W rzeczywistości, kiedy EveAnne Manley naszkicowała swoje heksagonalne dzieło w trakcie tworzenia - na serwetce barowej w czasie przerwy poświęconej tej sprawie podczas wystawy Hi-Fi'98 w Los Angeles dla ówczesnej eminencji Stereophila J. Gordona Holta, ten czcigodny mędrzec zauważył sucho, pomiędzy łykami swojego wytrawnego martini, "wygląda jak trygon (stingray)".

W takich chwilach rodzą się legendy. Na cześć JGH, ten podrasowany, wysoce dopracowany potomek czcigodnych monobloków 50W Manleya został nazwany Stingray. Ta ryba jest podświetlana na pozłacanej 24K złotem płycie czołowej w sposób odpowiedni dla zwiastuna sci-fi Williama Castle/Vincenta Price.

Potrzeba wioski, żeby wychować wzmacniacz

Moja żona, wielce ujęta niekonwencjonalną powierzchownością tego osobliwego nowego mieszkańca naszej menażerii audio, ucieszyła się na wiadomość, że jego ogólny projekt jest wizją audiofila kobiety. "Wygląda jak mała wioska", powiedziała na zakończenie. Ale o ile zasadnicza wizja była dziełem głównej postaci Manley Labs, potrzeba było wioski oddanych audiofili, lub przynajmniej oddanej drużyny Manley Labs, żeby wychować takie dziecko.

Jest rzeczą kuszącą, żeby scharakteryzować Stingraya jako przedłużenie własnej osobowości EveAnne Manley: jasny, obcesowy, pewny siebie, dobroduszny, prosto w twarz - jednym słowem, koleś, rock'n'roll.

"No cóż, nie mogę powiedzieć żebym świadomie próbowała narzucić swoją osobowość brzmieniu tego urządzenia, ale przyznam się, że słucham dużo rock'n'rolla," śmieje się Manley. "Muzyka ma taką potężną skojarzeniową własność dla mnie - to jest emocjonalne. Po prawdzie, grałam na saksofonie i klarnecie i małej trąbce w szkole średniej oraz w orkiestrach i zespołach w collegu, i nawet uzyskałam dyplom z muzyki, więc taa, odrobiłam swoją lekcję teorii muzyki i naprawdę wiem jak prawdziwe instrumenty brzmią."

"Ponieważ budujemy cały ten profesjonalny sprzęt nagraniowy, bywam w wielu studiach nagraniowych i pomieszczeniach do masteringu, a ponieważ jest to przemysł muzyczny, w większości jest to muzyka pop lub rock'n'roll, więc to staje się moim punktem odniesienia. Ale wiesz co? Duża część oceniającego procesu odsłuchowego jest rzeczą względną, bez względu na to czy zajmujesz się purystyczną muzyką akustyczną czy nagraniami wielościeżkowymi - gdy już znasz coś raczej dobrze, w grę wchodzi odsłuch względny. Czy słychać szczegóły ziaren w grzechotce, koloryt gitary, pogłos tej sali, solidność uderzenia basowego?"

"Hey, głos Roberta Planta był początkowo instrumentem akustycznym, tak samo jak puzon. Oba płynęły przez powietrze, aż jakiś mikrofon zebrał dźwięk, żeby zamienić ten ruch powietrza w małe wolty, które następnie zostały zamienione w większe wolty żeby je przemieścić przez pęk urządzeń na nośnik danych, który później możemy kupić i odwrócić proces."

Mimo tego, że Manley Stingray ma tylko jeden transformator zasilający, jest to zasadniczo konfiguracja dual-monoblokowa o stałym napięciu kalibracyjnym na pojedynczej obudowie ze stali nierdzewnej. Ma zestawy oddzielnych wejść dla lewego i prawego kanału (powlekany złotem mosiądz z Teflonem jako dielektrykiem) umiejscowione po bokach obudowy i przyległe do swoich tranformatorów wyjściowych, czteropozycyjne selektory źródła ze srebrnymi stykami i gniazda głośnikowe zakręcane do dołu.

Idealnie nadające się do przyjęcia widełek lub gołego drutu te staromodnie wyglądające zaciski są umiejscowione wystarczająco blisko tylnej ścianki transformatora wyjściowego, że użycie szczypiec jest kłopotliwe (uwaga: obecnie używane są inne gniazda - WBT izolowane przezroczystym plastikiem zgodnie z wymogami UE, producent w ogóle nie zaleca stosowania narzędzi do zaciskania gniazd, przyp. tłumacza). Nie byłem też w stanie wsadzić "na barana" drugiego zestawu kabli głośnikowych z przedłużającymi bananami WBT w celu bi-wiringu, co udało mi się w przypadku bardziej uniwersalnych pionowych gniazd głośnikowych Mesa Audio Tigris i E.A.R. V20. Moje poręczne narzędzie do gniazd zaciskowych Dynaclear Postman (ze slotami 1/2" i 7/16") nie działało w tym wypadku, sprawiając ze wymiana kabli głośnikowych była nieporęczna. Gdybym miał klucz nastawny lub klucz do nakrętek 3/8" byłoby spoko.

Heksagonalny kształt Stingraya - zasadniczo kwadrat z odciętymi rogami z przodu i z tyłu - jest efektem pragnienia Manley, żeby ścieżki sygnału i połączenia były tak krótkie jak tylko możliwe w celu użycia pasywnego przedwzmacniacza zamiast aktywnego. Para aluminiowych kolumienek w kształcie pocisku służy w celu ukrycia i ozdobienia lewego i prawego rogu a także jako stożkowe nóżki na których spoczywa wzmacniacz.

I tak, szczegół za szczegółem, forma jest podporządkowana funkcji. Stąd wzięła się decyzja, żeby zastosować, ze względu na jego wyjątkową przezroczystość, pasywny przedwzmacniacz i wysokiej jakości pasywne regulatory głośności i balansu firmy Noble.

"Główne zadania przedwzmacniaczy w dzisiejszych czasach to przełączanie i regulacja głośności," wyjaśnia Manley. "Kiedy masz do wysterowania tylko kilka cali drutu, tak jak w Stingrayu, a wszystkie źródła mają kilka wolt na wyjściu, tak jak to zazwyczaj jest obecnie, pasywny przedwzmacniacz działa znakomicie. Niektórzy faceci, uważając że mniej znaczy więcej, popadają w kłopoty z pasywnymi przedwzmacniaczami próbując używać 50k ohmowe potencjometry do napędzania 4m jakiejś tam pojemności w kablu. Ooops? Gdzie się podziały dynamika i wysokie częstotliwości? Trzeba zejść do niskiej impedancji, żeby napędzać kabel we właściwy sposób bez strat."

"Inny sposób w jaki forma była podporządkowana funkcji to umieszczenie przełącznika sieciowego obok gniazda IEC. Gdybym miała przesunąć przełącznik sieciowy na przedni panel, wtedy przewód sieciowy musiałby przebiegać dokładnie pod obwodami wejściowymi. Zatrzymując przełącznik z tyłu, gdzie łatwo go sięgnąć, okablowanie - a za tym i robocizna - są w wielkim stopniu uproszczone, a całe napięcie sieciowe jest trzymane z dala od wrażliwego stopnia wejściowego."

Najbardziej godna uwagi rzecz w Stingrayu to ilość wzmocnienia i zakres dynamiki jaki Manley i jej zespół projektowy zdołali wydobyć z czterech małych lamp wyjściowych EL84 na kanał - nie zupełnie ta lampa jaka przychodzi na myśl kiedy się wyobraża sobie 50W wzmacniacz z niskim globalnym sprzężeniem zwrotnym (tylko 4dB) działający w trybie ultraliniowym. Żywe, szybkie i otwarte, EL84 nigdy nie były synonimem olbrzymiego basu, ale zespół Manley doszedł do wniosku, że być może nie była to wina lamp. Ponieważ firm Manley Labs sama nawija swoje transformatory, "Hutch" Hutchison był w stanie zdefiniować nowy zestaw parametrów, Michael Hunter nawinął prototypy, i zaraz po tym, Paul Fargo miał je podłączone do wzmacniacza na ławie pomiarowej w celu wykonania pomiarów i wykonania porównawczych testów odsłuchowych ze starymi konstrukcjami.

Tak jak Manley to opisuje, "Przykro mi chłopcy, mówiłam im. Wasze pomiary są dużo lepsze dla nowych konstrukcji, ale jeszcze nie doszliśmy do celu od strony sonicznej. Spróbujcie znowu". Więc ostatecznie tym co osiągnęliśmy była równowaga liczb i uszu. Bas jakiego szukałam wziął się z właściwej ilości indukcyjności połączonej z niewielkim wprowadzeniem nasycenia. Oh, co za horror, powiesz. No, liczby to nie wszystko... jak już może słyszałeś. Innym miejscem, gdzie jak odkryliśmy, traciliśmy trochę basu, był stary stopień wejściowy którego używaliśmy przez ostatnie 15 lat. Więc Paul Fargo zaprojektował nową konstrukcję wejściową, która naprawdę zadziałała. Poza tym odpowiadało nam, z pasywną regulacją głośności i balansu w Stingrayu, że uzyskaliśmy dodatkowe wzmocnienie w tym miejscu. A pan 12AT7 zajmuje się tą robotą."

Jasne światła, szybkie miasto

W hi-endowym audio gra idzie o synergię systemową. Chociaż bardzo mnie ujął dźwięk Stingraya, spróbowałem odsłuchać go w różnych sytuacjach, z odmiennymi kombinacjami akcesoriów i urządzeń współdziałających. Spróbowałem zarówno ustawień bliskiego pola na krótkiej ścianie (z rozmaitością monitorów podstawkowych) - w których jak sądziłem, niektórzy czytelnicy Stereophila mogą używać ten wzmacniacz - oraz pełnozakresowych kolumn podłogowych w mojej zwykłej przestrzeni wzdłuż długiej ściany (zobacz wykaz sprzętu na końcu artykułu). Wykonałem także sporą ilość odsłuchów porównawczych z parą podobnie wycenionych wzmacniaczy zintegrowanych które gościły u mnie tego lata: Mesa Tigris wyposażony w 6V6/EL84 oraz Conrad-Johnson CAV-50 na lampach EL34.

W tym czasie eksperymentowałem także z kablami głośnikowymi z każdą kombinacją wzmacniacz zintegrowany/głośnik, używając naprzemian bardziej pasywnego, liniowego, zorientowanego na średnicę JPS Superconductor Singles oraz nowego, wybitnie bogatego, z konturami w stylu triody, bardziej subiektywnie zestrojonego Monster Cable Sigma Retros. I, co najważniejsze, udało mi się ulepszyć działanie wszystkich moich komponentów analogowych i cyfrowych nowymi Synergistic Research Designer's Reference Master Couplers. Są one, dla moich celów krytycznego odsłuchu i zwykłej radości ze słuchania, absolutnym punktem referencyjnym dźwiękowej integralności. W niewiarygodny sposób optymalizują wydajność i synergię systemu oraz ujawniają wszelkiego rodzaju anomalie i soniczne skazy. Sprawiają, że dobre komponenty brzmią wspaniale, a wspaniałe komponenty brzmią dosłownie surrealistycznie. Nagle przestało mi się spieszyć, żeby wymieniać którykolwiek z moich podstawowych komponentów. Do licha, hi-end audio to zabawa!

Pięknie nagrana płyta Traveling Miles Cassandry Wilson (Blue Note 8 54123 2) okazała się idealna gdy idzie o zilustrowanie zasadniczego muzycznego charakteru Stingraya, poprawności harmonicznej, łatwości rozdzielczej dla źródeł akustycznych i elektrycznych, szybkich impulsów chwilowych i ludzkiego głosu. Moje początkowe wrażenia dotyczące Stingraya dotyczyły jego niewiarygodnej szybkości i tonalnego blasku. W utworze "Time After Time", lokalizacja, separacja, i szczegół konkretnych obrazów, takich jak akustyczne i elektryczne struny w lewych i prawych kanałach i ogromny akustyczny bas, były czyste i klarowne; każdy instrument był wyraźnie narysowany w swojej własnej przestrzeni akustycznej, a jednak elegancko połączony z resztą.

Głos Wilson był pięknie wyśrodkowany i bogaty w szczegóły, od głębokiego mezzosopranowego charakteru jej tonu do wydechowej aury frazowania i artykulacji. Inaczej też niż w przypadku wielu wzmacniaczy które ostatnio odsłuchiwałem, góra nie była w żaden sposób cofnięta czy zrolowana. Górne składowe harmoniczne skrzypiec Reginy Carter cudownie iskrzyły się i były pełne życia w "Seven Steps to Heaven." Drobne szczegóły perkusyjne były wyraźnie oddane, fortepian i wibrafon nigdy nie były zamulone w mroku średnicy, scena była głęboka, otwarta i holograficzna, było dużo ataku i pędu do przodu w basie - super rytm i tempo, o ile nie ostatnie słowo gdy chodzi o ciężar.

Podobnie w hipnotyzujących gamelanowych klimatach "Metalanguage", z Alternesia (MA Recordings/Series Momentum M3), w wykonaniu mojego zasłużonego kolegi i podobnie jak i ja perkusisty, Jona Iversona. To jest fantastyczne pełnozakresowe nagranie z wyjątkową atmosferą, głębokością sceny i uderzeniem niskich częstotliwości, zawdzięczające to użyciu przez Jona czcigodnego, 2", 16-ścieżkowego MCI. Stingray scalił natłok metalicznych, drewnianych, i skórzastych głosów jak bibliotekarz przędzarz, pozornie wydzielając z całości i tworząc odnośniki pomiędzy wszystkimi ogniskami tonalnymi według wzrostu i wieku, w porządku alfabetycznym.

A w utworze "Asking for it" z płyty Hole Live Through This (DGC DGCD-24631), Stingray potraktował wszystkie efekty otoczenia i wskazówki akustyczne z klasyczną łatwością i pewnością siebie a następnie przeszedł do nadbiegu, żeby śledzić głos Courtney Love gulgoczący granatami i skrzypiący garażowy ryk zespołu z takim rodzajem warknięcia, trzasków i wystrzału oraz takiego fundamentalnego rozdęcia, do którego grzeczniejsze konstrukcje audio nawet się nie zbliżają.

W mojej tajemnej tożsamości jako Clip Stern (Obcinacz Srogi), Vladek Wbijacz na Pal hi-endowego audio, zawsze wysterowuję wzmacniacze aż do zniszczenia. I tak było ze Stingrayem i jego kontrolą głośności z mechanicznymi zapadkami (nie należy tego mylić ze znacznie droższymi przełączanymi rezystorami, do których ma tylko powierzchowne podobieństwo). Zależnie od źródła, zauważyłem że w miarę jak zwiększałem głośność, Stingray grał trochę głośniej, następnie jeszcze trochę głośniej, następnie odrobinę głośniej - aż nagle nastąpił gwałtowny skok do DUŻO GŁOŚNIEJ, tak jakby wzmacniacz dostarczył swój śpiewający telegram: Hej, palancie, doszedłeś do zewnętrznych granic możliwości tego systemu. Wycofaj się!. Zauważyłem, że brakuje mi możliwości ustawienia poziomu głośności gdzieś pomiędzy 7 i 8.

Ale wiecie co? Elektryczne połączenie pokrętła głośności Stingraya jest w rzeczywistości ciągłe, tak jak normalnie; to łożysko kulkowe daje odczucie tych małych mechanicznych kliknięć. Wycofując się w ten sposób, że łożysko nie całkiem zaskoczyło do następnego wycięcia, udało mi się znaleźć pośredni stopień, który wydawał się reprezentować optymalne środkowe wzmocnienie przed przejściem w Centralną Strefę Porażenia.

Porównania

Żaden wzmacniacz zintegrowany w tym przedziale cenowym nie będzie miał wszystkiego, i Stingray w odsłuchach jeden na jeden z Mesa Audio Tigris oraz Conrad Johnson CAV-50 nie ustąpił ani odrobinę - a pod pewnymi względami był najbardziej satysfakcjonujący muzycznie. Niemniej jednak każdy wzmacniacz miał swoje własne mocne strony i obszary na które kładł nacisk. Sprawa indywidualnych preferencji. Najlepszy sposób w jaki mogę scharakteryzować różnice jest taki, że Stingray został zestrojony z góry na dół, Tigris z dołu do góry, a CAV-50 od średnicy na boki.

Stwierdziłem, że CAV-50 jest eufoniczny i dość kwiecisty: zwinięty na górze i cofnięty na dole. Z przyjemnością odkryłem jak zmysłowo i poprawnie harmonicznie odtwarzał wokale, i miałem dużo zabawy wydmuchując drzwi z zawiasów zamaszystymi nagraniami symfonicznymi, przy czym dźwięk nie stawał się ziarnisty ani rażący - bardzo soczysta, romantyczna prezentacja. Niemniej jednak nie bardzo dostarczył te fundamentalne kąsanie i szczekanie jakiego chcę od rocka, lub rytm i tempo jakie wolę w akustycznym jazzie, mając tendencję do faworyzowania poświaty górnego basu a nie śledzenia wiodących krawędzi chwilowych impulsów ataku. Oczywiście, CAV-50 używa integralnego kabla sieciowego, więc nie byłem w stanie wywnioskować w jego przypadku korzyści z użycia najwyższej klasy kabla sieciowego takiego jak Designer Reference Master Coupler. To niesprawiedliwe, nieprawdaż? Mimo to, użycie kabli głośnikowych JPS Superconductor Single - raczej liniowa konstrukcja ze szczegółową wyraźną średnicą i odrobiną dodatkowej energii w obszarze obecności - naprawdę pomogły umiejscowić bas i dały CAV-50 więcej powietrza i obecności w górze. Synergia systemowa jest wszystkim.

Mesa Tigris jest pod pewnymi względami najbardziej wszechstronny z tych trzech wzmacniaczy, ze swoim dedykowanym wzmacniaczem słuchawkowym i różnorodnymi kombinacjami pentoda/trioda/ujemne sprzężenie zwrotne swojego Tandem State Imaging. Ma niesamowite uderzenie i rozdzielczość basu, słodką, gładką górę, ciepłą, muzyczną średnicę i znakomite obrazowanie. Uwielbiam słuchać na nim rocka i akustycznego jazzu. Ale jak to stwierdziłem w swojej oryginalnej recenzji pisząc o jego wielorakich osobowościach, ma mniejszą moc i jest bardziej zabarwiony lub subiektywny w swojej prezentacji - co oznacza, że nie ma artykulacji górnej średnicy i przejrzystości które sprawiają, że Stingray jest bardziej zadowalający dla większej rozmaitości źródeł akustycznych i rocka. Żeby Tigris mógł dorównać wzmocnieniu, rezerwie dynamiki i głębokości sceny 50W, ultraliniowego Stingraya, trzeba by dodawać do niego stopniowo coraz większe ilości ujemnego sprzężenia zwrotnego, które uczyniłyby go dużo bardziej liniowym i znacząco zwiększyły zakres dynamiki, ale ze współmierną utratą przezroczystości.

Stingray niewiele miał tego co można by nazwać kwiecistością czy pulchnością górnego basu. Jego bas był dużo szybszy i bardziej wysunięty do przodu niż w przypadku CAV-50, jeśli nawet niezupełnie tak gruby i natychmiastowy jak u Tigris. Mimo to, prędkość i dokładność z jaką portretował bas były całkiem muzyczne, średnica była wyjątkowo przejrzysta, otwarta i wyraźna, rejon obecności naprawdę kąsał, a góra pasma była szczegółowa i metaliczna. Nie zalecałbym użycia Stingraya z wyjątkowo jasnymi i analitycznymi głośnikami, jako że następstwa soniczne można by przyrównać do efektu bezpośredniego spojrzenia na słońce w czasie jego zaćmienia.

Konkluzje

Manley Laboratories Stingray to starannie przemyślany, troskliwie zaprojektowany wzmacniacz zintegrowany z dużą, otwartą sceną, iskrzącą się, krystaliczną górą, przejrzystą, bogatą w szczegóły średnicą i szczupłą, skupioną, wyrazistą prezentacją basu, z prędkością i tempem tak znakomitym, że kompensują one aż w nadmiarze brak uderzenia na samym skraju pasma basowego.

Nie chcę przez to powiedzieć, że Stingray nie ma basu pod dostatkiem. W przypadku małych, ciepłych, wydajnych monitorów, dźwięk Stingraya był bogaty, wibrujący i żywy, z dużą ilością animuszu, szczegółu, charakteru i z dobrym ciosem. Było rzeczą szokującą usłyszeć jak bogate i muzykalne było brzmienie Stingraya ze skromnymi małymi minimonitorami PSB Alpha i ciepłymi, słodkimi Soliloquy 5.

Nie chcę przez to powiedzieć, że brakuje mu krzepy, żeby wysterować duże, pełnozakresowe kolumny podłogowe... pod warunkiem, że mają wymaganą czułość. W czasie Hi-Fi'99 w Chicago, słyszałem jak Stingray perfekcyjnie napędzał duże Tannoy Churchille, a z moimi pełnozakresowymi Celestionami A3 - w tandemie z ciepłą, zwiewną, triodową w swoim charakterze średnicą i pulchnym, jesiennym podkreśleniem górnego basu kabli Monster Cable Sigma Retros - byłem w stanie otrzymać w swoim pokoju odsłuchowym dźwięk równie żywy, zrównoważony i angażujący jaki kiedykolwiek doświadczyłem.

Ogólnie biorąc, Stingray jest cool, sexy i muzykalny. Ale przede wszystkim jest to dobra zabawa.


Oryginał (w języku angielskim) tego artykułu oraz wyniki pomiarów znajdują się tutaj.

Tłumaczenie © Franciszek Czekała, 2004

 
© 2008-2011 www.mojeaudio.pl
Designed by REMI_COM (Remigiusz Gąsiorowski)

Moje Audio - ul. Sudecka 152, 53-129 Wrocław