Start
Monobloki Snapper, 2003, AVguide

Manley Snapper Snappery celująco zdały największy ze wszytkich testów dla komponentów audio - konsekwentnie udowadniały, że są w stanie wygenerować satysfakcjonujący dźwięk odtwarzając muzykę, którą słyszałem w wykonaniu koncertowym poprzedniego dnia. Zazwyczaj takie sesje audio wprawiały mnie w nastrój rozczarowania i przygnębienia, szczególnie jeśli mi się wydawało, że mój system naprawdę dobrze brzmiał w owym czasie, przed usłyszeniem wykonania na żywo. Jednak raz po raz Snappery tworzyły dźwięk, który chociaż wyraźnie odtwarzany, to jednak był tak satysfakcjonujący, że zacząłem porównywać praktyki wykonawcze i interpretacyjne muzyki nagranej z muzyką wykonywaną na żywo, zamiast skupiać się na jakości dźwięku, było to doświadczenie niezwykłe.

Wzmacniacze Manley Snapper satysfakcjonują w sposób który wychodzi poza ich wzmacnianie sygnału audio. Zasługują na zainteresowanie z powodu ich wspaniałych możliwości w tym względzie, ale dostarczyły mi więcej niż tylko słyszalne powody do radości. Z mocą znamionową 100W wytwarzają wystarczająco dużo energii żeby wysterować dużą liczbę głośników bez protestu. Oferują wybitną jakość dźwięku, piękne wzornictwo oraz znakomitą jakość części i wykonania. Zadajcie sobie specjalny trud, żeby usłyszeć (i zobaczyć) te wzmacniacze.

Monoblok lampowy Manley Snapper

Moja największa trudność w pisaniu o nowych monoblokach lampowych Manley Labs Snapper tkwi w tym, że uczciwy opis moich doświadczeń z nimi może nie być wiarygodny. Kto uwierzy recenzentowi, który używa wyłącznie pozytywnych przymiotników?

Słyszałem, że w trakcie ubiegłorocznej wystawy CES, raczej drobne Snappery zrobiły niemałe wrażenie na osobach odwiedzających pokój Manleya. Po części, bez wątpienia, szum dotyczył i wyróżniającego się wyglądu, ponieważ wygląd zewnętrzny Snapperów nie sposób zignorować. Bez względu na to, czy oglądający uzna Snappery za wizualnie pociągające (niezwykłe, odmienne, wyróżniające się, nowoczesne, post-modernistyczne, kapitalne), czy odstręczające (dziwaczne, przedobrzone, folgujące sobie, dziwaczne, pokręcone), nikt nie opisze ich jako monotonne, nudne lub takie, które się zapomina. Ze swoim rodzeństwem, wzmacniaczem zintegrowanym Stingray, dzielą nie tylko morską nazwę, ale i pewną liczbę cech projektowych, które wskazują na ich wspólne pochodzenie. Podobnie jak Stingray, podwozie ma kwasi-triangulowany lub skośny kształt, który jest wsparty czterema pięknymi, koloru spiżowego błękitu "wieżami", zakończonymi spiczasto w miejscach, gdzie stykają się z powierzchnią na której spoczywa jednostka. Lampy (1x12AT7, 1x7044, 4xEL34 wyjściowe) siedzą na podwoziu w pełni odsłonięte, razem z transformatorami i dużymi kondensatorami, nie chronionymi i nie schowanymi za klatką, pokrywą czy siatką. Powierzchnia jest ozdobiona nieskazitelnie nałożonym sitodrukiem tekstem, który identyfikuje położenie każdej lampy i jej punktów kalibracyjnych. Z tyłu obudowy projektanci umieścili wyjątkowo solidne gniazda dla kabli głośnikowych, wejścia dla niezbalansowanych sygnałów RCA i zbalansowanych XLR, oraz przełączniki, żeby wybierać pomiędzy nimi oraz nastawiać impedancję wejściową. Nawet ci, którzy uważają te wzornictwo za zbyt ozdobne, przyznają, że nie ma tam niczego czego tam być nie powinno, oraz że Snappery stanowią o wiele bardziej interesujący widok niż dwie duże skrzynki. W ciągu ostatniego miesiąca, goście w moim pokoju odsłuchowym nieuchronnie podchodzili do Snapperów, żeby im się dokładniej przyjrzeć. Ucziwe ostrzeżenie dla potencjalnych nabywców: Snappery należą do tego rodzaju urządzeń, które ludzie, i to nie tylko dzieci, chcą dotknąć.

Snappery celująco zdały największy ze wszytkich testów dla komponentów audio - konsekwentnie udowadniały, że są w stanie wygenerować satysfakcjonujący dźwięk odtwarzając muzykę, którą słyszałem w wykonaniu koncertowym poprzedniego dnia. Zazwyczaj takie sesje audio wprawiały mnie w nastrój rozczarowania i przygnębienia, szczególnie jeśli mi się wydawało, że mój system naprawdę dobrze brzmiał w owym czasie, przed usłyszeniem wykonania na żywo. Jednak raz po raz Snappery tworzyły dźwięk, który chociaż wyraźnie odtwarzany, to jednak był tak satysfakcjonujący, że zacząłem porównywać praktyki wykonawcze i interpretacyjne muzyki nagranej z muzyką wykonywaną na żywo, zamiast skupiać się na jakości dźwięku, było to doświadczenie niezwykłe. Zaraz po tym jak słyszałem w jaki sposób Dutoit prowadził orkiestrę filadelfijską w Piątej Beethovena, w naszym nowym centrum Kimmela - okropnie, myślałem sobie; powiedziałem żonie, że jemu się wydawało, że prowadził Siódmą, taniec, zamiast Piątej, dramat - posłuchałem Hansa Vonka i St. Louis w tym samym dziele [Archmedia]. Otóż nasze miejsca w Kimmelu były nieco zbyt blisko, ale Snappery Manley sprawiły, że dźwięk w moim domu był bardziej wybrzmiewający, bogatszy, cieplejszy, ciemniejszy niż to co słyszałem w Kimmelu. Podekscytowany, zmieniłem płytę Vonk/St. Louis na płytę Kleiber/Vienna [DG], i znów usłyszałem dźwięk który, chociaż różny od tego na żywo w Kimmelu lub od nagrania z St. Louis, był wciąż w każdym calu tak samo ożywczy jak ten który słyszałem na żywo. Dźwięk DG, suchszy, bardziej szorstki, o bardziej ostrych krawędziach niż Archmedia, stanowił doskonałe dopełnienie chyżego, niezwykle dramatycznego wykonania Kleibera. Interpretacja i dźwięk dzieliły żywą surowość, która była przerażająca w swojej intensywności. Mówię tutaj dwie rzeczy na temat Snapperów. Po pierwsze, wytwarzają dźwięk, który nie rozczarowuje nawet jeśli się go słyszy po uczestnictwie w koncercie na żywo. Po drugie, z łatwością ujawniają akustyczne różnice pomiędzy rozmaitymi źródłami - nie narzucają muzyce swojego własnego piętna sonicznego. Żebyście nie myśleli, że było to jakieś odosobnione doświadczenie, snapper_frt_rghtlub że francuski dyrygent w niemieckiej muzyce był zbyt łatwym celem, rozważcie to: w dzień po usłyszeniu Piątej Czajkowskiego na żywo w Centrum Manna, Snappery odtworzyły 42-letnie wykonanie Mravinsky/Leningrad [DG] tak pięknie, że moja żona zwróciła uwagę, że dźwięk jest lepszy w naszym domu niż był w Fairmount Park. Moje notatki donoszą, że stara DG tworzyła scenę, która była zbyt wielka, z "przepastnymi" przestrzeniami pomiędzy chórami orkiestrowymi. Niemniej jednak instrumenty dęte wydawały się tak "rzeczywiste", że czułem się jak bym "tam" był. Manleye, jak zapisałem, były "nieubłagane w przedstawianiu tego co dostarcza źródło", w tym wypadku, "spektakularnej" jeśli nawet nienaturalnie wielkiej sceny. Następnego dnia, tańczące smyczki pizzicato w Czwartej były "jak żywe w sposób od którego skóra cierpła" z mikrodynamicznymi odcieniami, które zapewne byłyby niesłyszalne w czasie koncertu na żywo. To nagranie także pozwoliło Snapperom ujawnić inny ujmujący rys - bez względu na to jak szaleńczo zmieniały się poziomy decybeli, dźwiękowe obrazy pozostawały na swoim miejscu. Bez względu na źródło, muzyka wzmacniana przez Snappery przynosi stabilne, solidne obrazy posiadające wymiary.

 

Zarówno Weavers [Vanguard] jak i The Persuasions [Collectibles] dają komponentom audio mnóstwo możliwości, żeby zademonstrować braki, ponieważ wszyscy wiemy jak brzmią ludzkie głosy, i ponieważ, gdy na scenie jest niewielu wykonawców, wiemy co możemy oczekiwać usłyszeć i skąd powinien dobiegać dźwięk. Subtelny bas za Weaverami w "Guantanamera" nie był tak zwyczajnie słyszalny (rzecz sama w sobie godna pochwały), ale był faktycznie "tam" z masą i co ważniejsze obecnością. Chociaż przedstawienie publiczności współśpiewającej (z opóźnieniem) w "Dobranoc Irene" stało się na przestrzeni lat standardowym testem audio, tym co mnie uderzyło w prezentacji Snapperów był udział publiczności w "Ramblin' Boy", niemały wyczyn amplifikacji. W przypadku The Persuasions w mniejszym stopniu wywarła na mnie wrażenie namacalność, obecność, wrażenie wywierane przez wykonawców, co sposób w jaki Manleye tworzyły dźwięk, który miał emocjonalne oddziaływanie jakiego nigdy wcześniej nie odczuwałem - co moje notatki określiły jako "pozbawiającą tchu, rozpaczliwą, wciągającą, angażującą cechę" w śpiewaniu, która czyniła je nowym i lepszym. To stare nagranie zajęło mnie jak by to był pierwszy raz. "To nie jest zwykłe słuchanie", napisałem, "ja biorę w tym udział".

Wydawało się, że nic nie jest w stanie zdenerwować Snappery. Nawet trwający tydzień maraton Dziewiątej Beethovena który obejmował zarówno Hogwood/AAM, [L'Oiseau Lyre] i Norrington/LCP [EMI], ani weekend z Mahlerem który obejmował Piątą w wykonaniu Barbirolli/New Philharmonia [EMI] i Dziewiątą Bernstein/BPO [DG]. Kiedy Bernstein prosi muzyków wiedeńskich, żeby zagrali ostatnie strony, Manleye zagrały nie tylko tak powoli, że było to naprawdę powolne, ale pianissimo które było tak nieziemsko delikatne, że wstrzymałem oddech. Zdumiał mnie sposób w jaki Snappery sprawiły, że struny oryginalnego intrumentu Hogwooda, które zwykle brzmią zbyt lekko lub cienko, zdawały się zarazem lekkie i korpulentne. Przyjmuje się, że górne rejestry obdarzone masą są poza zasięgiem możliwości normalnych wzmacniaczy. Słuchając instrumentów dętych, ostrych i kąsających, uśmiechałem się do tego co opisałem jako "ciastowate kulki dźwięku", które "wyskakują z głośników przy każdym wejściu". Jedyny występ Bernsteina z orkiestrą Karajana pozwolił Manleyom utworzyć "być może największą przestrzeń dźwiękową jaką kiedykolwiek słyszałem, szczególnie z tyłu z trąbkami głęboko po lewej i kotłami daleko na prawo od prawego głośnika, gdzieś poza tylną ścianą mojego pokoju."

Gdyby był zmuszony przedstawić jakąś krytykę, mógłbym zasugerować, że raz czy dwa myślałem, że Snappery były lepsze w p-ppp niż w f-fff, chociaż nigdy nie myślałem że wzmacniacze zawodziły przy wysokim poziomie głośności. Ale były po prostu olśniewające, kiedy prosiło się je o przekazanie muzyki, która była subtelna, delikatna, cicha. Jeden przykład: władczy Ahskenazy/Solti/CSO Emperor Concerto [London] pozwala zarówno soliście i orkiestrze zademonstrować pełną skalę dźwięku, od niemal ciszy do proklamacji kataklizmu. Delikatne ruchy palców Ashkenazy'ego były namacalne. Wydawało mi się, że mój słuch sięgał aż do taśmy master nagranej przez inżynierów londyńskich - że byłem świadomy każdej modulacji nacisku palców na klawisze.

Wzmacniacze Manley Snapper satsfakcjonują w sposób który wychodzi poza ich wzmacnianie sygnału audio. Zasługują na zainteresowanie z powodu ich wspaniałych możliwości w tym względzie, ale dostarczyły mi więcej niż tylko słyszalne powody do radości. Z mocą znamionową 100W wytwarzają wystarczająco dużo energii żeby wysterować dużą liczbę głośników bez protestu. Oferują wybitną jakość dźwięku, piękne wzornictwo oraz znakomitą jakość części i wykonania. Zadajcie sobie specjalny trud, żeby usłyszeć (i zobaczyć) te wzmacniacze.


Oryginał w języku angielskim tego artykułu znajduje się tutaj.

Tłumaczenie © Franciszek Czekała, 2004

 
© 2008-2011 www.mojeaudio.pl
Designed by REMI_COM (Remigiusz Gąsiorowski)

Moje Audio - ul. Sudecka 152, 53-129 Wrocław