Manley Shrimp i Mahi - Hi Fi Choice
Taniec z Manley’em - Lampowy przedwzmacniacz i monobloki Manley Shrimp i Mahi
Lampowy system Manleya oparty na przedwzmacniaczu i monoblokach potrafi zafundować
niezapomniane przeżycia.
Marzenie prawie każdego audiofila – bezkompromisowy dzielony system i
to jeszcze w całości lampowy. Przedwzmacniacz Shrimp i monobloki Mahi
bazują na sprawdzonych rozwiązaniach technicznych. Zaczerpnięto je z
małego Stingraya, którego ulepszona topologia stała się natchnieniem do
budowy nowych monobloków. Z czasem jednak Mahi ewoluował i stał się
jeszcze bardziej funkcjonalny. 40-watowe wzmacniacze mocy wyposażono
między innymi w przełącznik trybu pracy trioda/Ultra-linear, a także
zwiększono pojemności kondensatorów na linii B+.
BUDOWA
Zacznijmy od przedwzmacniacza Shrimp. Jego obudowa znacznie różni się
od tego, co prezentują monobloki. Choć pomysł wyraźnie ociera się o
urządzenia pochodzące z rynku profesjonalnego, to w każdym detalu można
dostrzec linię charakterystyczną dla większości urządzeń Manley’a.
Przedni panel prezentuje się znakomicie. Wykonano go z precyzyjnie
obrobionej aluminiowej płyty o znacznej grubości, lakierowanej na
charakterystyczny grafitowo-szafirowy odcień (dokładnie tak samo
wykonano płyty czołowe Mahi oraz ich nóżki). Pokrętła selektora źródeł,
głośności i balansu oraz włącznik sieciowy swym kształtem nawiązują do
złotej ery amerykańskich konstrukcji lampowych, nie wspominając już o
podświetlanym logo z nazwą urządzenia, charakterystycznego dla
wszystkich konstrukcji tego producenta. W ciekawy sposób połączono
wskaźnik trybu pracy z przyciskiem Mute służącym do natychmiastowego
wyciszenia. Gdy Shrimp zostanie uruchomiony, to w pierwszej fazie
lampka wspomnianego przycisku mruga przez mniej więcej 30 sekund,
sygnalizując w ten sposób proces nagrzewania się lamp. Potem
przedwzmacniacz automatycznie przechodzi do właściwego trybu pracy, a
lampka wskaźnika przestaje świecić. Pokrywa osłaniająca górę i boki
jest na całej powierzchni drobniutko perforowana – w końcu musi być
przewiewna, wszak mamy do czynienia z urządzeniem pracującym na lampach
próżniowych.
Wnętrze imponuje przede wszystkim ze względu na zastosowane wysokiej
klasy elementy elektronicznie. Nie widać tu oszczędności na żadnym
podzespole, a cały montaż jest wykonany bardzo rzetelnie. Tor sygnałowy
zrealizowano na lampach 12AT7 i potencjometrze Noble, zaś stopień
wyjściowy na lampach 7044. Na wyjściu sygnału, a także przed pierwszym
stopniem zastosowano duże, metalizowane, polipropylenowe kondensatory,
wytwarzane na specjalne zamówienie. Zasilanie oparto na ekranowanym
transformatorze typu podwójne C, wspomaganym przez magazyn
elektrolitów.
Monobloki Mahi prezentują się nieco inaczej, lecz trudno
nie dostrzec w nich podobieństwa do wszystkich urządzeń Manley’a.
Architekturą nawiązują jednak do Stingraya – na pierwszym planie widać
szereg lamp uporządkowanych według pełnionych funkcji, a na ich tle
transformator sieciowy i wyjściowy. Uwagę zwraca przedni panel z
przyjemnie święcącym logo oraz umieszczone po bokach okrągłe nóżki, od
dołu zakończone stożkami. Monobloki działają na kwartecie lamp
EL84/6BQ5 sterowanych podwójną triodą 6414. Na wejściu pracuje podwójna
trioda 12AT7EH. Transformatory wyjściowe są takie same jak w Stingray’u
i mają wpływ na ostateczny kształt dźwięku. W przedniej części znajdują
się dwa przełączniki, z których pierwszy umożliwia wybór pracy w trybie
ultralinearnym lub triodowym, a drugi służy do wyboru głębokości pętli
sprzężenia zwrotnego (3, 6 oraz 10dB).
JAKOŚĆ DŹWIĘKU
Shrimp i Mahi są świetnie zgrane, co nie znaczy, że nie zabrzmią równie
dobrze z osobna, w zupełnie różnych systemach. Przedwzmacniacz pod
względem sonicznym zachowuje się wyjątkowo wstrzemięźliwie, w
pozytywnym znaczeniu tego słowa. Po prostu brzmi neutralnie, ale
jednocześnie pozwala maksymalnie uwolnić się muzyce – to rzadko
spotykana cecha. W połączeniu z potężną tranzystorową końcówką mocy
stworzył niesłychanie wciągający spektakl, budzący nasz podziw i
szacunek dla jego konstruktorów. Zupełnie inaczej sprawa ma się z Mahi
– te nieduże monobloki potrzebują wysokiej klasy toru sygnałowego,
począwszy od źródła, łącznie z przedwzmacniaczem. Tylko wtedy przekażą
dźwięk tryskający energią, niezależnie od tego, z jakim materiałem
muzycznym będą miały do czynienia.
Każdy ze wspomnianych komponentów prezentuje bardzo dojrzałe i bogate w
barwy brzmienie. Na szczęście mogliśmy ich posłuchać razem! Były to
chwile, których na długo nie zapomnimy. System w głównej mierze opiera
się na swobodnie budowanej przestrzeni. Nie byłoby w tym nic
niezwykłego, gdyby nie wręcz zjawiskowo oddane rozmiary poszczególnych
źródeł pozornych. Scena stereofoniczna, jeśli tylko pozwalają na to
zespoły głośnikowe, jest kreślona niemal bez ograniczeń. Każdy dźwięk
zdaje się być oszlifowany niczym szlachetny kamień, pozbawiony jednak
ostrych krawędzi, i daje poczucie trójwymiarowości oraz fizycznej
obecności, rozumianej nie poprzez chirurgicznie ciętą granicę między
poszczególnymi instrumentami, ale ich pełną współzależność, jak na
prawdziwej scenie.
Podczas odtwarzania nieco mniej złożonych
przestrzennie utworów (Masaki Suzuki interpretujący Bacha na
klawesynie) system Manleya zachowywał się, jakby chciał z tego jednego
instrumentu wycisnąć wszystkie soki, faworyzując jego barwę (ale nie
przesadnie) i znakomicie kontrolując wybrzmiewanie poszczególnych fraz.
Czysta niemal do granic możliwości góra pasma nie była pozbawiona
lampowej słodyczy. Kiedy postanowiliśmy posłuchać „Pieśni z odległej
ziemi” Mike’aOldfield’a, Shrimp i duet Mahi wzbudził w nas jeszcze
większy entuzjazm. Przestrzeń dosłownie pulsowała każdym nawet
najdrobniejszym elektronicznym dźwiękiem. Podczas wielu sesji
odsłuchowych ten album wypadał co najwyżej przeciętnie, sprawdzając się
najlepiej na systemach nieco rozjaśniających przekaz, a przez to
uwypuklających te warstwy melodyczne, które Manley pokazał wyraźnie,
ale przy jednoczesnym perfekcyjnym zachowaniu równowagi tonalnej.
Co
ciekawe, w początkowej fazie odsłuchu naszą uwagę zwrócił bas,
niepodobny do tego, czym zwykle raczyły nas konstrukcje lampowe.
Owszem, pod pewnymi względami może on nieznacznie ustąpić pola
najlepszym tranzystorom, jednak zarówno jego masa, jak i timing nie
mają sobie równych wśród urządzeń z żarzącymi się bańkami. Najniższe
rejestry są dobrze zróżnicowane i mają w sobie coś z estradowego
charakteru – wielką swobodę, objawiającą się niewymuszonym i naturalnie
przekazanym wybrzmieniem. Musimy też podkreślić, że 40W na kanał
deklarowane przez producenta znajduje odzwierciedlenie w
rzeczywistości. Ilekroć przyszło im współpracować z kolumnami o
przeciętnej skuteczności, Mahi dowodziły, że dysponują dużą wydajnością
prądową. HFC
|