Recenzent: Joël Chevassus
Źródła: Esoteric K-03, Apple Imac Lion OSX, Squeezebox Touch + Welborne Labs PSU, Audio GD Ref 5, Totaldac, Trends UD-10.1, MacBook Lion OSX z HiFace USB do S/PDIF
Wzmacniacz/przedwzmacniacz: Rogue Audio Hera II, SPL Volume2, Orpheus Lab Three M, Trends TA-10.2
Kolumny: Vivid Audio K1
Kable: Skywire Audio 2020 kabel cyfrowy, Naturelle Audio interkonekty Live 8 MK2, JPS Labs Superconductor 3 interkonekty, Gabriel Gold Revelation interkonekty, Audio Art SC-5 SE kable głośnikowe
Kable zasilające: Audio Art Power 1 SE, Furutech
Standy i adaptacja pokoju: DIY, panele Vicoustic
Cena w Europie: €5.980 [z VAT]
Kontekst. Dziś odtwarzanie plików wysokiej rozdzielczości jest jednym z najciekawszych sposobów jak osiągnąć doskonały dźwięk w domu. Pozwalają na to strony pozwalające na pobierane plików FLAC czy AIFF 24 bitowych i częstotliwością próbkowania 96 kHz lub 192 kHz. Szybki dostęp do internetu i bezpośrednie połączenie z firmami nagrywającymi muzykę uruchomiły drugi etap, w którym dostępne są 1-bitowe pliki DSD (Direct Stream Digital). To wymaga ulepszenia zestawy odtwarzającego, ale ilość DACów umiejących dekodować DSD, mimo iż nadal niewielka, szybko rośnie. Czy to znaczy że można pokonać odtwarzacze SACD urządzeniami odtwarzającymi muzykę wprost z plików wysokiej jakości?
To byłoby rzeczywiście wielkim osiągnięciem technicznym i wyeliminowałoby kolejną barierę pomiędzy studiem nagraniowym a naszymi pokojami odsłuchowymi. Pomimo tego, że DSD nie powinno być nieznane w kręgach audiofilskich, myślę że warto przypomnieć czym to jest. DSD - Direct Stream Digital - to format zapisu danych polegający na modulacji gęstości impulsów z bardzo wysoką częstotliwością próbkowania. Standardem jest 64 x 44.1 kHz, czyli 2.8224 MHz. Ten standard okazał się zbyt słaby do użytku profesjonalnego, w najlepszych urządzeniach dodano więc zdublowaną częstotliwość 5.6448 MHz.
Płyta Super Audio CD (SACD) korzysta z tego formatu danych dla dźwięku stereo wysokiej rozdzielczości oraz (jeżeli dostępny jest taki miks) dla ścieżki wielokanałowej. Często zawiera też audio w standardzie Czerwonej Księgi płyty CD na odrębnej warstwie fizycznej (tzw. dyski hybrydowe, większość płyt wyszła w takim formacie). Dane zabezpieczenia przed kopiowaniem są na tych płytach obecne jako fizyczna modulacja szerokości ‘rowków’ z danymi i tylko licencjonowane tłocznie SACD mają odpowiednią technologię, żeby zakodować te dane. Ze względu na bardzo konserwatywną politykę firmy Sony, produkcja SACD pozostała ezoteryczną niszą i dyski bez fizycznego zabezpieczenia przed kopiowaniem nie dają się odtworzyć w konwencjonalnych odtwarzaczach SACD.
Obróbka natywnego DSD nadal nie jest łatwa, pomimo aktualnego trendu powstawania audiofilskich odtwarzaczy sieciowych DSD. Ilość urządzeń nagrywających z obsługą DSD jest niewielka ze względu na politykę firmy Sony. Z tego powodu większość systemów, które chwalą się kompatybilnością z DSD transkoduje DSD do wysokiej rozdzielczości PCM (24/96 lub 24/192), obrabia wszystkie sygnały w takiej rozdzielczości i potem transkoduje na powrót do DSD. To reprezentuje bardzo praktyczne podejście do obróbki dźwięku w studiach i firmach nagraniowych, do którego te firmy są przywiązane. Tak więc jedynce co tak naprawdę wiadomo, to to, że większość płyt SACD zostało rozdystrybuowanych w formacie DSD. Ale nie ma pewności co do samego procesu produkcji. Nie ma pewności, że producent użył urządzeń nagrywających DSD.
Pliki DSD mogą zostać wypalone na DVD jako standardowe pliki UDF (Universal Disk Format) i Sony wydało specyfikację, która na to zezwala. Ale ponieważ fizyczne zabezpieczenie przed kopiowaniem nie może być zastosowane w konwencjonalnym napędzie DVD w komputerze, takie dyski nie będą dawały się odtworzyć w standardowym odtwarzaczu SACD. Jednakże wczesne wersje konsol Sony PS3 rozpoznawały ten format i odtwarzały go, tak samo jak komputery Sony Vaio czy standardowe PC w Windows Media Playerem 10/11 z pluginem DSD.
Tak więc nie jest to dziwne, że streaming DSD jest raczej teoretyczną możliwością niż szeroko dostępnym rozwiązaniem. Zgrywanie SACD nie jest raczej otwartym procesem, a możliwość pobrania plików DSD na zachodzie jest dość iluzoryczna. Na przykład ta witryna oferuje 40 tytułów DSD, a Channel Classics około 140. Twierdzą, że obrabiają dźwięk w natywnym DSD od 2001 roku. Od dwóch lat Holendrzy używają ośmiokanałowej konsoli Grimm, która uważana jest za jedną z najlepszych na rynku.
Możliwość pobrania DSD pozostaje więc niewielka, i ktokolwiek zainwestuje teraz w urządzenia potrafiące obsłużyć ten format liczy na zwiększenie się tej możliwości w niedługim czasie. Istniejący katalog nagrań DSD jest dość bogaty, ponieważ ta technologia jest stosowana od dłuższego czasu, ale obecny model dystrybucji nie jest w stanie wywołać kolejnej rewolucji w nagraniach o audiofilskiej jakości.
Kolejna możliwość dla geeków oraz audiofilów będących za pan brat z komputerami to pierwsza generacja Playstation 3 firmy Sony, gdzie modyfikacja oprogramowania odtwarzacza BluRay umożliwiała tej konsoli ripowanie SACD w formacie DSD. Tak jak pierwsza konsola Sony (Playstation One) stała się niespodziewanie audiofilską zabawką, tak Playstation 3 jest dla audiofilów jedyną możliwością ripowania płyt SACD! Myślę, że żaden pisarz nie byłby w stanie wymyślić równie zakręconej opowieści o hifi.
Proces zgrywania płyt SACD modyfikowaną konsolą PS3 został świetnie opisany w sieci i działa z również modyfikowaną aplikacją. SACD ma wiele zabezpieczeń przed kopiowaniem, z których najważniejszym jest proces modyfikacji sygnału z pitów na płycie. Plik ISO SACD jest potem dzielony do indywidualnych plików DFF lub DSF zawierających ścieżkę stereo lub wielokanałową i umożliwiających dalszą obróbkę czy odtwarzanie. Foobar jest w stanie przekonwertować takie pliki do PCM, a bardziej zaawansowane narzędzia, takie jak Saracon, mogą wygenerować ekwiwalenty wysokiej rozdzielczości, takiej jak pliki DXD 24/352.8, wymagające specjalnego DACa do ich odtworzenia. Ale to pozostaje grą na granicy legalności z bardzo ograniczonym dostępem, ze względu na potrzebne do tego procesu narzędzia: użycie wczesnej wersji konsoli PS3 (tylko pierwsza generacja jest w stanie czytać i pokonać zabezpieczenia SACD, i to pod warunkiem oprogramowania wcześniejszego niż wersja 3.55!), posiadanie odtwarzacza DSD czy DACa zdolnego do odtwarzania DSD lub 24/352.8. Czy jest rynek na tak niszowe hobby?*
* Nasz czytelnik Olav Haland poinformował nas, że posiada Sony SCD-XE800, który potrafi odtwarzać pliki DSF. “Mam ten budżetowy odtwarzacz SACD, który kosztował około 300$ kiedy był dostępny tutaj w Norwegii. Zgrałem dostępne pliki DSF z różnych miejsc w sieci. Zrobiłem później foldery na PC z tymi utworami. A potem wypaliłem je na DVD. Kiedy odtwarzam, grają świetnie. Nie wiem, czy ten odtwarzacz gra DSD czy konwertuje do PCM, ale jest to przyjazna metoda, aby cieszyć się plikami DSF.”
Wracając do pobrań DSD, wiele osób, może uważać, że to dziwne, iż trzeba zapłacić więcej za pobranie pliku DSD niż za fizyczny dysk SACD zawierający ten sam materiał, a koszt wytłoczenia dysku SACD, wydrukowania książeczki i sprzedaż przez normalne kanały dystrybucji powinien być wyższy niż udostępnienia plików do pobrania. Według wytwórni płytowych te pliki zawierają jednak oryginalne nagrania matki, więc są czymś w rodzaju klejnotów koronnych, i nie są porównywalne z żadnym dyskiem.
Kolejna techniczna sprawa w polu komputerowego audio to wybór pomiędzy rozwiązaniem wszystko w jednym a zestawem dzielonym. I jeszcze sprawa pojemności do przechowania kolekcji. Pierwszy dylemat to wybór między uniwersalnością a integracją. Wybór urządzeń dzielonych - DACa i odtwarzaczy - daje użytkownikowi maksymalną uniwersalność i największy wybór ewolucyjny, jak wybór rodzaju high-endowego DACa, które rzadko znajdują się w urządzeniach zintegrowanych. Uniwersalność dotyczy też samego odtwarzacza, jako że komputer nigdy nie ma ograniczonej użyteczności jedynie do odtwarzania audio.
Niestety, pomimo tego, że rezultaty jakie osobiście uzyskałem z wieloma porządnymi komputerami i programami do odtwarzania był daleki od satysfakcjonującego, jitter zawsze stawał się prawdziwym limitem w porównaniu do rezultatów osiąganych z wysokiej klasy transportem CD. Zarządzanie cyfrowymi danymi jest cały czas poważną sprawą. Druga sprawa dotyczy stabilności. Dedykowany serwer czy odtwarzacz sieciowy daje bardziej stabilne środowisko pracy niż wielozadaniowy komputer. Wybór miedzy odtwarzaczem sieciowym a serwerem to raczej kwestia gustu. Serwer może spowodować pewne problemy techniczne, związane z wbudowanym dyskiem twardym: hałas, wibracje, pojemność. Odtwarzacz sieciowy nie ma takich problemów, jego dotyczą raczej kłopoty związane z siecią komputerową, komunikacją z NASem i programem do zdalnego sterowania na iPadzie. Te problemy zazwyczaj dotyczą wyświetlania okładek czy wyszukiwania, ale czasem też rozpoznania niektórych formatów plików audio. Na przykład, kiedy używam Aurendera S10 z zewnętrznym dyskiem HDD, tracę większość funkcjonalności jego wspaniałej aplikacji na iPada do sterowania. Nic nie jest doskonałe w świecie komputerowego audio, więc każdy musi podjąć własne decyzje i dokonać swojego wyboru.
Odtwarzacz sieciowy Lumin staje się ciekawym kompromisem jeśli chodzi o moje osobiste cele. Lumin nie ogranicza pojemności przechowywania danych, jest całkowicie cichy i szybki przez korzystanie z zewnętrznych dysków sieciowych; kompatybilny z innym oprogramowaniem UPnP takim jak Kinsky (aplikacja Linna) i powinien zapobiegać problemom z jitterem przez wbudowany DAC. Jest dostarczany z bardzo przyzwoitą aplikacją na iPada, pozwala na pliki bardzo wysokiej gęstości, więc jest otwarty na przyszłość. Dodatkową osobistą motywacją do zapoznania się z tą maszyną, był fakt, że Lumin jest propozycją firmy z doskonałą znajomością obróbki danych cyfrowych. To nie jest typowa firma audio, która dopiero od niedawna zaczęła zajmować się komputerami.
Lumin Music to jest firma córka Pixel Magis Systems Ltd. założonej w maju 2003 jako prywatna firma technologiczna, produkująca urządzenia wizyjne do kin domowych i na rynek profesjonalny. Z biurami w Hong Kongu raz San Jose w Kalifornii, Pixel Magic ma sieć dilerów / dystrybutorów swoich produktów w 25 krajach i odbiorców w Europie oraz USA. Pixel Magic był pierwszą na świecie firmą, która wyprodukowała procesor obrazu bazujący na Linuxie pod marką Crystalio. Ich główna działalność koncentruje się na innowacyjnych technologiach obróbki sygnału audio i video oraz produktach związanych z telewizją wysokiej rozdzielczości, z zaawansowanym oprogramowaniem i projektowaniem. W ostatnim roku Pixel Magic zdecydował się wejść na rynek audio z technicznie zaawansowanym odtwarzaczem sieciowym poprzez nowo założoną firmę - Lumin Music. Czy ten nowy gracz na rynku ma szansę zmienić status quo w tym nadal rozwijającym się segmencie rynku?
Moim pierwszym zaskoczeniem było ile uwagi poświęcono opakowaniu i prezentacji. Lumin dotarł bardzo ładnie zapakowany. Jakość wykonania i zasilacz robią wrażenie w urządzeniu za tą cenę. Lumin składa się z czterech części - samego odtwarzacza, zewnętrznego zasilacza, niezależnego dysku zewnętrznego (nie będącego częścią pakietu) oraz oprogramowania. Odtwarzacz jest ślicznie wycięty z bloku aluminium z daszkiem a’la Linn Klimax nad tylnym panelem, który zakrywa kable jeśli patrzy się z góry. Można dosunąć urządzenie całkiem do ściany, a nadal będzie dość miejsca na kable. Ta sama pieczołowitość dotyczy panelu dolnego z pięknie wyciętym logo Lumina. Masywna obudowa jest prawdopodobnie doskonałą klatką Faradaya chroniącą przed zakłóceniami EMI/RF. Doskonała jakość wykonania oraz projekt zewnętrzny przypominały mi pięciokrotnie droższe Linn Klimax oraz Devialeta D-Premier, choć francuski seksapil jest niezrównany, przynajmniej z mojej perspektywy.
Zewnętrzny zasilacz jest typowo audiofilski w swojej budowie i zawiera dwa transformatory toroidalne. Wygląd Lumina nie odzwierciedla jego masy, 8 kg, mierząc jedynie 350 mm szerokości oraz 345 mm głębokości przy wysokości 60 mm. Niski panel frontowy jest wyposażony w niewielki niebiesko-zielony alfanumeryczny wyświetlacz pokazujący podstawowe informacje o tytule, numerze utworu, czasie trwania utworu, formacie utworu, wielkości pliku i częstotliwości próbkowania. Okrąg po prawej stronie wyświetlacza pokazuje czy odtwarzacz jest gotowy do odtwarzania. Przy wgrywaniu nowego oprogramowania jego wersja jest również wyświetlana. Poniżej daszku Lumina znajdziemy jedno gniazdo RJ45 wyjścia analogowe RCA/XLR oraz cyfrowe BNC i HDMI. Są tam też dwa porty USB, na razie zarezerwowane do wgrywania nowego oprogramowania. W przyszłości ma być możliwość grania muzyki z podpiętego urządzenia USB. Wyjście BNC obsługuje PCM 16-24 bity i 44.1 do 192 kHz. HDMI obsługuje wszystkie pliki aż do 1 bitowego DSD przy 2.8 MHz.
Ponownie cały design został zainspirowany topowym odtwarzaczem Linna, Klimaxem DS., do którego dodano DSD. Nawet transformatory balansujące Lundahla 7401, przetworniki Wolfson WM8741 i konstrukcja zmontowana powierzchniowo przypominają pierwowzór. Układy Wolfsona obsługują do 32 bitów 384 kHz PCM oraz natywne DSD 64 z niskimi szumami, wysoką dynamiką i zaawansowanym filtrowaniem cyfrowym. DSP Lumina zezwala na dowolne częstotliwości próbkowania, konwersję DSD do PCM w locie oraz natywny tryb DSD. To jest też pierwszy odtwarzacz sieciowy zdolny do przesyłania natywnego DSD poprzez wyjście HDMI. W tym trybie wyjście BNC jest wyłączone, a przy konwersji DSD do PCM można wysłać DSD jako PCM 176.4 kHz lub mniej przez BNC i HDMI.
Żeby obsłużyć 44.1 do 384 kHz i 2.8 MHz DSD Lumin posiada cztery ultra niskoszumne oscylatory zegarowe japońskiej firmy Nihon Dempa Kogyo. Jeden zegar serii NZ2520S jesy do 44.1/88.2 kHz, jeden do 48/96 kHz, jeden do 176.4/352.8 kHz/2.8 MHz i jeden do 192/384 kHz. Jako odtwarzacz sieciowy Lumin musi być podpięty do sieci komputerowej i dysku sieciowego z serwerem UPnP. Setup jest dość prosty. Najbardziej skomplikowana część to ustawienie NASa, ponieważ to determinuje funkcje serwera. Najważniejsze jest ustawienie komputera, NASa i Lumina na tej samej sieci na routerze. Ważne jest również zainstalowanie rekomendowanego MinimServera w lokalnej sieci, żeby zarządzał danymi i pobierał meta dane. Aplikacja Lumina została opracowana bazując na architekturze MinimServera. To pozwala na indeksowanie natywnych plików DFF/DSD co nie zawsze jest możliwe na serwerach takich jak własny serwer UPnP Synology. Dzięki pomocy mojego przyjaciela Thierry’ego udało mi się z sukcesem zainstalować MinimServer na moim dysku Synology D112 NAS.
Poza używaniem plików DFF mogłem nadal korzystać z własnego serwera Synology (lub Qnapa, jeśli dyskiem był Qnap). Mimo to MinimServer jest najbardziej wygodnym i wydaje się stabilnym środowiskiem do obsługi okładek i tagów w aplikacji Lumina. Odtwarzacz Lumina obsługuje większość mainstreamowych formatów wysokiej rozdzielczości, takich jak natywne DSD, PCM-embedded DSD zwane też DoP czy PCM do 32/384 w plikach DXD studio master. Drobne ograniczenia, które są obecne, zostaną usunięte nowym oprogramowaniem. Na przykład nie mogłem grać plików DXD jeśli nie zostały zakodowane jako AIFF lub WAV. Miałem też kilka problemów z plikami pobranymi z Qobuz, które miały inaczej zakodowane meta dane. Tych Lumin nie był w stanie zlokalizować i wyświetlić. Wszystkie problemy mogły zostać opanowane przez przekonwertowanie ‘złych’ plików do tego samego formatu korzystając z oprogramowania dBPoweramp czy XLD.
Lumin wspiera odtwarzanie bez przerw oraz korzysta z protokołu UPnP AV Linna aby uzyskać pewien poziom kompatybilności. Jak dotąd jedynym oprogramowaniem do zdalnego sterowania jest aplikacja na iPada. Jak dotąd nie ma odpowiednich aplikacji na iPhone’a czy iPoda. Oprogramowanie działa jedynie z odtwarzaczami AV które wspierają protokół Linna (tak więc nie działa z większością odtwarzaczy UPnP). Lumin Control Point działa intuicyjnie i wygląda bardzo atrakcyjnie. Nie jest daleki od najlepszego oprogramowania tego typu z którym się zetknąłem, czyli tego do Aurendera S10. Moje dwie krytyczne uwagi dotyczą jedynie standardu architektury UPnP oraz wczesnego statusu aplikacji (wiele funkcji ma być dodanych później). Aby zobaczyć galerię ekranów aplikacji kliknijcie tutaj.
Po pierwsze funkcja wyszukiwania praktycznie nie istniała i musiałem radzić sobie z filtrami wbudowanymi w aplikację Lumina. Wyszukiwanie było ograniczone do danych zapamiętanych w buforze iPada jako tagi albumów. Wprowadzenie selekcji wielokrotnego wprowadzenia było niemożliwe. Cały czas miałem kompletny widok biblioteki albumów posortowanych po nazwie utworu, artyście, rodzaju muzyki lub roku nagrania. Po prawej stronie aplikacji była także możliwość wyświetlenia tego samego filtra na różne sposoby, takie jak okładki albumów, nagłówki czy lista utworów. Miłośnik muzyki klasycznej nie ma opcji sortowania po kompozytorze.
Po drugie nie można wybierać muzyki z dysku sieciowego po katalogach. Trzeba korzystać z aplikacji innych firm przyjaznych Linnowi, takich jak chociażby Kinsky, żeby sortować po drzewku katalogów. To oznacza, że trzeba przygotować sobie dokładny indeks katalogów na dysku sieciowym. Tak czy siak zaobserwowałem więcej nienormalnych reakcji i braku działania z Kinskym niż z aplikacją Lumina. Z MinimServerem ta ostatnia wyświetla tytuł albumu, artystę albumu, artystę, kompozytora, rok, rodzaj muzyki, nazwę ścieżki, numer ścieżki i link do okładki. Protokół UPnP nie przesyła do programu Lumina żadnych danych o drzewie katalogów.
Kolejną sprawą jest wrażliwość Lumina na poprawność otagowania, ponieważ widzi jedynie prawidłowo otagowane pliki. To oczywiście zależy od dokładności stosowania meta danych przez użytkownika. Tak jak wspomniałem wcześniej, miałem problemy z plikami pobranymi z Quobuza. Jest też problem z plikami DSD. One nie mogą zostać otagowane i nie są bezpośrednio widoczne w aplikacji Lumina. Na chwilę obecną musiałem włączać tego typu pliki Kinskym, ale następne wersje programu mają już nie mieć tej wady. Z bardzo pozytywnej strony, intuicyjna i śliczna aplikacja powoduje, że przeglądanie kolekcji jest bardzo przyjemne z powodu przechowywania tagów w buforze iPada. Potrzeba kilku minut na przeskanowanie, przeczytanie tagów i umieszczenie ich w buforze. Ta operacja jest oczywiście zależna od pojemności pamięci na iPadzie, ale z moim 16 GB iPadem nie miałem żadnych problemów. Proces buforowania okładek dzieje się w tle, nie zaburza żadnego działania.
Wbudowane możliwości przeglądania tagów pozwalają na sortowanie play list po tytule utworu, albumu, artyście, kompozytorze (opcjonalne), rodzaju muzyki i roku. Okno przeglądania można powiększyć tak, że zajmuje cały ekran urządzenia, zakrywając okno play listy. Aplikacja Lumina ma kilka opcji odtwarzania takich jak graj teraz (dodaje wybrane utwory na dół listy odtwarzania i przeskakuje do ich odtwarzania), odtwórz następnie (dodaje po aktualnie odtwarzanym utworze), odtwórz później (dodaje na dół play listy) oraz odtwórz zamieniając (zastępuje aktualną play listę wybranymi utworami).
Oprócz rzeczywiście doskonałej estetyki, program Lumina zezwala na ustawienie domyślnego upsamplingu dla każdego rodzaju plików. Jest to bardzo ciekawa opcja, przełączająca pomiędzy odtwarzaniem natywnym (bez upsamplingu) a różnymi opcjami częstotliwości próbkowania do 192 kHz oraz głębokości bitowej 24 bity. Inną opcją jest wspomniane wcześniej transkodowanie DSD do PCM w locie. Nie ma jednak downsamplingu i nie można odtwarzać plików z mniejszą częstotliwością próbkowania niż oryginalna.
Ostatnie poprawki oprogramowania urządzenia i aplikacji dodały opcję uruchomienia de-emfazy plików 44.1 w ustawieniach panelu sterowania. Aby wyjaśnić co to jest de-emfaza, muszę powiedzieć o koncepcji pre-emfazy. Niektóre wczesne urządzenia do nagrań cyfrowych i odtwarzacze miały konwertery 14-bitowe pomimo działania na 16-bitowym audio. Korzystały wtedy z filtrów pasmowych. Wynikowy szum mógł być utrzymany na niskim poziome właśnie przy użyciu pre-emfazy. To podnosiło poziom sygnału, szczególnie po stronie wysokich częstotliwości podczas procesu nagrywania i w takiej formie nagrania były tłoczone na płycie CD. Odpowiednie znaczniki pozwalały odtwarzaczowi na zastosowanie procesu odwrotnego, czyli de-emfazy przy odtwarzaniu. Większość odtwarzaczy ma układ de-emfazy wbudowany w układy analogowe.
Pod koniec lat 80-tych zaprzestano stosowania pre-emfazy ponieważ zaczęto stosować niezawodne przetworniki 16-bitowe z oversamplingiem i inne techniki zmniejszające szumy konwersji i filtrowania bez potrzeby stosowania tego zabiegu na nagraniach. Większość płyt z pre-emfazą z dużych wytwórni zostało wydanych w Japonii do połowy lat 80-tych. Oprócz znaczników nagranych razem z danymi audio taki znacznik powinien znajdować się w tzw. TOC (Table of contents, spis treści). Jednakże wiele płyt, oznaczonych jako nagrane bez pre-emfazy w TOC posiadały ten wskaźnik w subkodach nagrania. W momencie zgrania płyty do pliku te znaczniki są bezpowrotnie tracone. Nie ma standardowego miejsca na zawarcie tej informacji oprócz pliku CUE, które nie działają z Luminem. Tak więc ta opcja w Luminie jest opcją uruchamianą ręcznie i włączającą de-emfazę w przetworniku Wolfsona.
Gierki z DSD. Przesył DSD zadziałał u mnie fantastycznie. Standardowym podejściem powinno być używanie głównie plików DFF lub DSF jako prawdziwych plików matek SACD. DSF jest wersją uproszczoną, tylko stereofoniczną DFF używaną do masteringu SACD i nagrań 5.1. Niestety ten odtwarzacz nie obsługuje kompresji DST, stosowanej obligatoryjnie dla plików 5-cio i 6-cio kanałowych, a często także dla plików stereo nagrywanych na płyty SACD. Algorytm DST nie jest prosty i musi być weryfikowany CRC obliczanym z ramek w danych DSD zakodowanych w pliku DST.
Tego typu pliki można otrzymać zgrywając do pliku ISO płytę SACD przy użyciu zmodyfikowanej PlayStation 3. Skompresowane pliki DST zapisane na SACD oczywiście potrzebują mniej miejsca niż nieskompresowanie oryginalne DFF/DSF. Ale korzystanie z tych plików wymaga zastosowania dodatkowej dekompresji, więc jest potencjalnie możliwość powstawania wyższego jitteru i mniej naturalnego brzmienia. To może tłumaczyć dlaczego korzystając z Lumina osiągałem lepsze rezultaty w trybie natywnym DSD niż grając ekwiwalentne dyski na moim odtwarzaczu Esoterica, który musiał najpierw zdekompresować pliki DST na oryginalnych nośnikach.
Najbardziej przeszkadzające w formacie DFF/DSF jest ograniczenie możliwości stosowania tagów, choć pod tym względem DSF wygląda lepiej niż DFF (np. JRiver potrafi tagować pliki pierwszego rodzaju). To podwójnie ważne ze względu na to, że aplikacja lumina działa jedynie na podstawie tagów. Inne aplikacje, jak Kinsky, rozpoznają DFF/DSF przez MinimServera i wyświetlają okładki, jeżeli odpowiedni plik JPG znajduje się w folderze. Nie jest to zbyt praktyczne ale działa. Możliwe jest także założenie specjalnego foldera DSD na dysku sieciowym i korzystać z Kinsky’ego za każdym razem jak chcemy zagrać plik DSD. Innym rozwiązaniem jest zmiana DNA oryginalnego pliku zmieniając je na pliki DoP. DoP oznacza DSD przez PCM. To nowy format typu bitstream, który pakuje DSD do pliku-kontenera PCM i flaguje ten plik jako zawierający dane DSD, więc każdy przetwornik wie co z nim zrobić. Lumin potrafi odtwarzać natywne pliki DFF i DSD. Dzięki modyfikacji pluginu SACD, Foobar2000 potrafi tagować takie pliki. Ta modyfikacja dodaje także możliwość konwersji do opcji DSD po PCM i tworzy pliki DoP 24/176.4 z natywnym DSD. Takie pliki mogą zostać zapisane w każdym formacie bezstratnym takim jak WAV, AIFF, ALAC czy FLAC. Tagowanie plików DSD staje się wtedy dziecinnie łatwe przy użyciu ulubionego edytora meta danych a pliki DoP powinny działać z każdym serwerem UPnP będącym w stanie obsłużyć typowe pliki bezstratne.
Lumin oczywiście wykrywa markery anonsujące DoP i przełącza się na tryb odtwarzania natywnego DSD. Problemem może być to, że pliki DoP są większe niż ich oryginały DFF. W zależności od kontenera, album DSD może zająć 3-4 GB pojemności dysku. Stwierdziłem również, że oryginalne pliki DFF są bardziej stabilne niż ich wersje DoP. To może być związane z procesem konwersji i kompresji Foobara, albo samą wielkością plików. Sugerowałbym korzystanie z kontenera FLAC, które produkują mniejsze pliki wynikowe, a te z kolei mogą być łatwiejsze w obsłudze niż ich odpowiedniki AIFF. Niestety to wymaga edytora meta danych innego niż osławione iTunes. Na dziś tagowanie DSD pozostaje więc problematyczne. Można mieć nadzieję, że zwiększająca się liczba DACów obsługujących DSD wykreuje klimat, który wprowadzi lepsze tagowanie w przyszłości. Na chwilę obecną najlepszym rozwiązaniem jest tagowanie plików DSF korzystając z JRivera lub ekstrakcja do DoP/FLAC przez Foobara. Wracając do testowanej maszyny, pomiary podane przez producenta są następujące: pasmo przenoszenia 20 Hz – 20 kHz z odchyłką +0,01/-0,18 dB, szum A ważony -110,9 dB, dynamika 112 dB, THD 0,0022% i przesłuch na poziomie -110 dB. Pobór mocy to 20 watów podczas pracy oraz 15 w standby.
Brzmienie. Do dziś każde rozwiązanie bazujące na komputerze, które miałem okazję mieć u siebie, powodowało, iż myślałem, że odtwarzacze CD mają świetlaną przyszłość. I nadal tak myślę. Moje przekonanie bazujące raczej na brzmieniu niż przyzwyczajeniach staje się słabsze. Taki był wpływ bardzo pozytywnego doświadczenia z Luminem. Ale nadal sądzę, że ciężko będzie całkowicie usunąć odtwarzacze CD, tak jak nie udało się wykorzenić gramofonów. Dystrybucja płyt CD oraz plików pochodzi z takiego samego procesu nagrywania. Dlatego uważam, że nie ma powodu, dla którego produkcja płyt CD mogłaby być wstrzymana. [Ten argument jest bardzo słaby, patrząc na wyniki dystrybucji i spadek sprzedaży fizycznych płyt – Ed.] Doskonałym przykładem jest oferta płyt SACD i plików DSD przez Channel Classics. Innym aspektem jest wzajemność plików wyekstrahowanych z płyty CD i tych, które można nagrać na czystą płytę. Wielkie kolekcje płyt CD nie powinny więc zamienić się w najbliższym czasie w martwe zbiory.
Powiedziawszy powyższe, łatwość użytkowania rozwiązań audio na bazie komputera już teraz spowodowało szeroką akceptację plików ściągniętych z sieci czy zgranych z płyt. Różnorodność oprogramowania do odtwarzania, architektury komputerowej, narzędzi do konwersji cyfrowo-analogowej i urządzeń do przetaktowywania wykreowało prawdziwy labirynt, który trzeba pokonać dążąc do jak najlepszego dźwięku. Jitter, algorytmy odtwarzania i DACi wprowadzają tak wiele smaków, że można się pokusić o porównanie ze złożonością najbardziej wyrafinowanych perfum. Jeśli czasem komputerowe audio nie ma dość przejrzystości, czy kreowana scena nie jest dość szeroka czy głęboka, to główny zarzut powinien dotyczyć stabilności. Tutaj odtwarzacz Lumina tworzy bardzo stabilne środowisko, gdzie zmiany mogą być wprowadzane jedynie przez zmiany oprogramowania i zmienność korzystania z jego wyjść cyfrowych. Nie miałem okazji przetestować wyjścia HDMI z DACiem obsługującym DSD. Ale testowałem S/PDIF przy pomocy mojego Esoterica K-03. Osiągnąłem bardzo dobre rezultaty w porównaniu z wewnętrznym przetwornikiem Lumina. K-03 miał nieco inny balans tonalny, nieco bardziej zwiewnymi wysokimi tonami. Twórcy Lumina nie dodali wyjść cyfrowych jedynie jako modnego dodatku. Pomimo że moje preferencje zdobył DAC wbudowany w Lumina, to była to tylko kwestia gustu.
W porównaniu do K-03 brzmienie Lumina na plikach Czerwonej Księgi (CD) było zdecydowanie lepsze. Nie było żadnego pola, w którym Lumin mógłby zostać oceniony jako gorszy. Balans tonalny był bardziej neutralny, brzmienia bardziej realistyczne, trójwymiarowość równie dobra, dynamika wyjątkowa a płynny charakter Lumina powodował, że w mojej ocenie, przyjemność ze słuchania była większa. To istotne! To było zadziwiające w porównaniu do japońskiego urządzenia, który pozostaje jednym z najlepszych odtwarzaczy CD/SACD na rynku i kosztuje o wiele więcej. [13000$ - Ed]. Porównując odtwarzanie DSD muszę przyznać, że pomimo tego iż Esoteric jest znany z dokładności, brzmiał cyfrowo i wąsko w porównaniu z Luminem. To właśnie ten drugi odtwarzacz wysłał mnie do sali koncertowej z rzadkim wrażeniem prawdy – naturalność, słodkość i skala. Ściany mojego pokoju odsłuchowego naprawdę zniknęły. Ale trudno jest opisać dokładnie jak dobry był ten dźwięk. Kiedy słuchałem jak Ivan Fischer dyryguje 4tą Symfonią Mahlera [plik DSD Channel Classics] miałem wrażenie, że słuchałem zupełnie innego nagrania niż z fizycznym dyskiem. Było to jak porównanie dobrego nagrania z wydarzeniem na żywo. Lumin dodał analogowego dźwięku, czegoś porównywalnego z najlepszymi gramofonami – ale z większym realizmem, głębią, dynamiką i detalami. Byłem zdumiony jak dziecko słuchając Lumina grającego DSD.
Ale nie wszystkie pliki DSD, których słuchałem przez ostatnie 2 miesiące, dały mi tyle samo przyjemności. Przykre przebudzenie? Niezupełnie. Po prostu zorientowałem się, że DSD nie jest lepsze od innych formatów, o ile cała produkcja nie odbyła się w domenie DSD poczynając od urządzeń nagrywających. DSD to niesamowite medium, ale nie wiadomo co było robione z nagraniem zanim zostało wytłoczone na płycie. Różnice są dalekie od akademickiej dyskusji. Firma nagraniowa taka jak Channel Classics, która działa w 100% w czystym DSD osiągnęła taki poziom realizmu, że powrót do Czerwonej Księgi jest prawdziwym nudziarstwem. Największym problemem jest aby dowiedzieć się co stało się z sygnałem DSD między mikrofonem a stemplem tłoczącym płyty. Niestety okazuje się, że zazwyczaj na przynajmniej jednym z etapów podróż odbywa się poprzez krainę PCM.
Wracając do Lumina i biorąc pod uwagę ‘czyste’ pliki DSD byłem zadziwiony, w jaki sposób przesył plików był lepszy niż odtwarzanie płyty. Prawdopodobnie główną przyczyną jest niszowy status SACD i niewielki technologiczny postęp jego odtwarzania w porównaniu do zwykłego CD. Inną możliwą przyczyną jest proces odkodowywania DST w locie, co generuje więcej jittera. Jedyną pewną rzeczą jest fakt, że przyczyny tego są jak dotąd nieznane. Po prostu musicie mi zawierzyć, że Lumin zagrał pliki DSD lepiej niż wszystkie inne utytułowane odtwarzacze SACD jakie znam.
Na wydanej przez Channel Classics Czwartej Mahlera, w drugiej części „In gemächlicher Bewegung, ohne Hast” dźwięk był bardziej organiczny z plików. Skrzypce solisty były mięsiste i płynne i pokazywały niesamowite frazowanie zachowując ducha muzyki. Myślę, że ta niesamowicie realistyczna natura grania z plików DSD była spowodowana tym, że wiele instrumentów było pokazanych z niesamowitą precyzją. Nie było tego efektu dwóch warstw, gdzie część wykonawców jest z tyłu, a reszta z przodu. Było wyjątkowe zszycie i ciągłość sceny. Powiem że streaming DSD plików w pełni DSD był tak inny od typowego PCM 24/96 czy 24/192 że porównania do Czerwonej Księgi nie były już prosty pytaniem o miękkość, szerokość sceny czy większą rozdzielczość. To było fundamentalnie inne i bardziej realistyczne. Wydawało mi się, że jest to absolutnie nowa jakość w odtwarzaniu muzyki. Oczywiście nagrania DSD prac Ivana Fishera są niesamowitym przykładem dokładności i przetwornika Grimm Audio DAC używanego przez Channel Classics w czasie nagrania i należy oddać temu odpowiednią cześć, bo te rzeczy są zdecydowanie współodpowiedzialne za ten niesamowity wynik.
Jeśli uznamy, że Lumin odpłynął w nieboskłon z plikami wysokiej rozdzielczości DSD, to nadal był świetny z plikami jakości CD. Dał mi najlepszy dźwięk jaki słyszałem z jakiegokolwiek cyfrowego źródła dźwięku. Jeśli chodzi o CD to pokonał mojego Esoterica, transport Jadisa, Aurendera S10, wszytkie moje rozwiązania bazujące na iMacu/Macbooku oraz Vortexboxie, które recenzowałem. Na tym bardziej znanym terenie Czerwonej Księgi, Lumin zagrał ripy z CD z największą czystością, przez którą nie mam na myśli hiper-detaliczności przez podbicie zakresu wyższej średnicy. Balans tonalny Chińskiego odtwarzacza był niemal perfekcyjny. Lumin odtworzył dźwięk bardzo płynnie, co nie zawsze się udawało Aurenderowi S10 czy odtwarzaczom Linna, których słuchałem w przeszłości. Dawał niesamowitą ilość szczegółów z brzmieniem, za które warto umrzeć. Pomimo jego świetnej naturalności Lumin zawsze był wciągający i żywy.
Słuchając Concerto Italiano dyrygowanego przez Rinaldo Alessandrini w „Tuma Partite, Sonate e Sinfonie” byłem zaskoczony luksusowym brzmieniem smyczków, oddanym bez widocznego wysiłku. Ogólnie to nagranie jest trochę do przodu, i pomimo jego jakości, nie jest całkowicie naturalne i dość przesadzone. Z Luminem wróciła jego naturalność. Atak skrzypiec był szybki i precyzyjny, ale z wrażeniem spokoju i tempa, którego wcześniej nie było. Pełne instrumenty odpowiednio oddychały i scena była bardziej rozległa wszerz i wgłąb. Jeśli chodzi o głosy, to Lumin pozostał bardzo przyjemnym źródłem. Słuchając kanadyjskiej piosenkarki jazzowej Sophie Milman na Make someone happy, naturalność jej mocnego głosu wzbudzała szacunek. Po raz kolejny Lumin poradził sobie z syntezą mikrodetali podkreślając najdrobniejsze modulacje głosu zachowując ogólną koherencję i bezszwowe tło. Do czystego frazowania i niewysilonego głosu kanadyjskiej wokalistki Lumin dodał realistyczną przestrzeń.
Podsumowanie. Chiński nuworysz zmienił drastycznie obecną hierarchię rozwiązań dedykowanych komputerowemu audio. Jest pierwszym ze swojego rodzaju, który spowodował, iż zacząłem się poważnie zastanawiać nad przejściem do mediów wirtualnych bez utraty jakości brzmienia. Lumin zdeklasował najlepsze transporty CD/SACD w miejscach gdzie mógłby się zatrzymać i uśmiechnąć. Ale nie, on poszedł dalej i otworzył drzwi do najciekawszego przeżycia audio, jakie miałem w swoim dotychczasowym życiu: przesył plików DSD? Dla uzupełnienia obrazu całości z Chińskim odtwarzaczem dostajemy także przyjemną aplikację UPnP na iPada, która została także doceniona przez wielu wielbicieli Linna.
Krótko mówiąc, ten odtwarzacz DSD pokonał wszystko co słyszałem w domu i więcej. Tak jak nie lubię takich słów, okazał się być pogromcą Linna. Około 10 osób, które słuchały testowanego urządzenia odsprzedały odtwarzacze Linna aby kupić Lumina. Konieczne jest wykonanie pewnej pracy, takiej jak konfiguracja dysku sieciowego z MinimSerwerem i wymaga pewnych umiejętności komputerowych od użytkownika. To nie jest trudniejsze niż setup innego serwera sieciowego, może oprócz Squeezeboxa, który pozostaje królem łatwości w tej dziedzinie. Poza jego doskonałą jakością dźwięku, Lumin dostaje także wysokie oceny za przyjazność użytkowania, estetykę, uniwersalność i możliwości ewolucyjne – nieźle jak na pionierski produkt, który spowodował u mnie tyle radości, że musiałem zamienić go na swoją cyfrową referencję. Biorąc pod uwagę niemal nieprawdopodobny stosunek jakości do ceny, daję mu jak najbardziej entuzjastyczną nagrodę!
|