Druga szansa. Zazwyczaj takie nie
trafiają się recenzentom audio. Pozwoli się czemuś odejść -
zdarza się, w sumie to ile urządzeń audio można posiadać? - i
szanse na ponowne spotkanie ze starymi znajomymi są bardzo rzadkie.
Nie można prosić o drugą recenzję tego samego urządzenia tylko
ze względu na symptomy odstawienia. Tak było z ostatnią recenzją
kolumn Albedo Aptica. I nie sądziłem że to się szybko powtórzy.
Tym razem chodzi o Crayon Audio
CFA.1.2, bardzo inny wzmacniacz zintegrowany 25Hz-100kHz +-0.5dB z
Austrii. Zasilany jest tajwańskim, precyzyjnym i całkowicie
ekranowanym zasilaczem impulsowym. Ma prądowe sprzężenie zwrotne w
stopniach wyjściowych bez ogólnej ujemnej pętli sprzężenia
zwrotnego. Ma wbudowany, zdaje się doskonale programowalny
przedwzmacniacz gramofonowy MM/MC (piszę zdaje się, ponieważ nie
posiadając genów winylowych nie mogę sam tego potwierdzić).
Cztery lata temu napisałem opis oryginalnej wersji nagrodzonego
urządzenia. Nadal żałuję, że musiałem je odesłać z powrotem.
Od tamtego czasu zmieniło się 12 rzeczy, które pozwalają na
ponowne spotkanie z nową wersją tego urządzenia. Po pierwsze
wzrost mocy do 63/90 watów na kanał przy 8/4 omach (szczytowo 117W
przy 4 omach). Według importera do USA, firmy StereoDesk,
zrewidowane oprogramowanie loudness, gdzie można wpisać wartość
czułości kolumn, powoduje, że CFA 1.2 można sparować z
wysokoczułymi kolumnami takimi jak szerokopasmowe Rethm i Teresonic.
Nadal jest dostępny szeroki zakres regulacji czułości wejść. Z
pilota mamy dostęp do rozbudowanego menu, można zmieniać wejścia,
jest nawet wyjście regulowane do suba. Pełny opis rozbudowanych
opcji włączając w to softwareową regulację barwy, loudnessu i
balansu znajdziemy w instrukcji obsługi.
Kontroler ST Microsystems steruje
głośnością w stopniach 1dB w krokach od 0 do 80. Cewki
skompensowane prądowo łączą wszystkie izolowane przed prądem
stałym wejścia filtrując szumy od 1MHz do 300MHz nawet na pinach
uziemienia. Konstrukcja płytki drukowanej zapewnia rezystancję <1
oma na wszystkich ścieżkach aż do 1GHz. To pozwala na wyjątkową
odporność na RF/EMI. Stabilizacja napięcia tylko na stałoprądowych
regulatorach nieliniowych. Nie ma przekaźników głośnikowych.
Zakłócenia włączania urządzenia są eliminowane przez układ
miękkiego startu. Jest jasne, że Ronald Krammer z Crayona czerpie
pełnymi garściami z doświadczeń w opracowywaniu układów
wysokich częstotliwości przy radzeniu sobie z zaburzeniami poza
typowym pasmem audio. Biorąc pod uwagę fakt, że zakłócenia HF z
urządzeń mobilnych i sieci bezprzewodowych znajdują się w naszym
domu, nawet jeśli sami ich nie używamy, jest absolutnie właściwe,
aby zabezpieczać urządzenia audio przed ich wpływem. Jeśli chodzi
o pasmo przenoszenia układu, to Crayon jest bliski szwajcarskiemu
Goldmundowi i Jobowi, których wzmacniacze bazują na układach
prekursora oscyloskopu Tektronixa oraz do Japońsko/Koreańskiemu
Bakoonowi. Posiadając i ceniąc urządzenia każdej z wymienionych
firm, byłem ciekaw, jak Crayon poradzi sobie w odniesieniu do nich.
Mając nadal w domu Albedo Aptica miałem kolumny wysoko
zoptymalizowane pod kątem czasowo-fazowym, pozwalające na takie
porównania.
Ale powróćmy do naszego bohatera. Co
jeszcze zmieniło się między v1 a v1.2? Czas podpytać Rolanda,
którego bogaty profil na LinkedIn, opisuje, że brał udział w
opracowaniu studyjnej automatyki, opracowywał płytki drukowane i
układy scalone, ze szczególnym uwzględnieniem bardzo szybkich
układów szeregowych. Roland Krammer i bardzo szybkie układy są
więc bliskimi znajomymi.
Pogadanka techniczna z Rolandem
Krammerem. „Po pierwsze cała płytka drukowana jest nowa. To przez
fakt, że połowa starych płytek miała zwarcie między VCC i GND.
Teraz nasze wielowarstwowe płytki są wykonywane przez Ilfa w
Hanowerze, a montaż płytki przez Taube Electronic w Berlinie. To
dwie niewielkie firmy high-tech, na których mogę polegać, bo
pracowały dla nas w Unitelu tworząc płytki dla Pandora
International Ltd. To była 26-warstwowa płyta z układem FPGA z
1500 pinów BGA i podobnymi wymysłami. Testowałem pięć
prototypowych płytek CFA-1.2 przez długi okres czasu i nie miały
żadnych błędów. Zasilacz standby jest teraz też impulsowy,
działający w zakresie 115-230 VAC, tak jak zasilacz główny.
Zmieniliśmy podświetlenie wyświetlacza na żółte, ponieważ
okazało się że białe diody mają żywot jedynie ok. 1000 godzin,
a żółte 100 razy dłuższy. Niestety marketing nie mówi o tym
prawdy, więc dowiedzieliśmy się o tym z własnego doświadczenia.
Wejście CD teraz przyjmuje sygnały z maksymalnym napięciem +16 dBu
dla maszyn z napięciem wyjściowym powyżej 2V. Aby skompensować w
menu można obciąć to wejście o 6 dB."
„Kontrola barwy jest teraz
ograniczona do basu i sopranów. Oprogramowanie sterujące kontrolera
jest dojrzalsze i sterownik ma więcej wzmocnienia. CFA-1.2 jest
gorętszy, jak byśmy powiedzieli o konsoli mikserskiej audio, dźwięk
jest żywszy i pikantniejszy. Poprawiliśmy też niewielkie rzeczy
odkryte w międzyczasie, takie jak regulacja warystorów
zabezpieczających przed przepięciem. Dioda standby/działanie jest
intuicyjnie zielona/czerwona. Główne zasilanie zostało podkręcone
do 320 watów i nie pochodzi już od Traco, tylko z Mean Well. Ma 87%
skuteczności i przy napięciu 36V na wyjściu osiąga 8,8A.
Tolerancja napięcia wejściowego to 88-264VAC przy 47-63Hz.
Dodaliśmy wyjście regulowane i zamieniliśmy terminale głośnikowe
na NextGen WBT. Opcjonalnie mamy też w pełni aluminiowego pilota
Bent Audio, jeśli ktoś woli go od standardowego plastikowego."
„Wiele osób martwi się o
zabezpieczenie kolumn przed napięciem stałym. Trzeba pamiętać, że
CFA-1.2 jest mostkowanym wzmacniaczem z napięciem 18VDC na wyjściu.
To pozwala na maksymalny offset 10mV między terminalem + i - przy
maksymalnie 12uW. Zasilacz jest zabezpieczony przed ciągłym
zwarciem. Stopień wyjściowy jest w stanie znieść krótkotrwałe
zwarcie, ale nie stałe. Układ wzmacniacza jest bardzo stabilny.
Testowaliśmy podłączając 3 równoległe zestawy kolumn o niskiej
impedancji przez 4 tygodnie. Zmierzona rezystancja to 1 om DC.
Podczas takiej pracy CFA-1.2 rozgrzał się tylko niewiele bardziej
niż zwykle."
„Jeśli chodzi o przekaźniki, to
przedwzmacniacz gramofonowy używa jednego do przełączania MM i MC,
drugi jest w multiplekserze wejść, trzeci w regulacji głośności
a ostatni załącza zasilanie. Na pytanie czy tranzystory wyjściowe
pracują w klasie A odpowiadam, że to wzmacniacz z prądowym
sprzężeniem zwrotnym i trudno go porównać do konwencjonalnych,
komplementarnych wtórników emiterowych. To zupełnie inna koncepcja
układowa, która inaczej się zachowuje. Typowe wtórniki emiterowe
lub kolektorowe, w 98% przypadków są w klasie A lub B tylko
zależnie od ich prądu spoczynkowego. W klasie A prąd jest tak
wysoki, żeby tranzystory NPN i PNP pracowały w ich zakresie
liniowości. Główna różnica we wzmacniaczu z prądowym
sprzężeniem zwrotnym jest taka, że jak działa, to zawsze pracuje
w zakresie liniowym. Jest to zbliżone do pracy w klasie A, ale nie
spełnia definicji książkowej. Ale z tego samego powodu wydajność
tego układu jest wyższa niż wtórnikowych."
„Jeśli chodzi o wybór układów
wyjściowych to zaczęliśmy pracę nad CFA w 2000 roku a produkcję
w 2006. W tamtych czasach dostępne były tylko Mosfety. To powoduje,
że trudniej jest dobrać układy N i P. Podstawowe parametry
Mosfetów to ich napięcie progowe i trans konduktancja. Pomiędzy
2006 i 2012 rokiem Mosfety poprawiły się tak istotnie, że różnica
napięcia progowego między kanałami P/N spadła do 200mV. Z kolei
trans konduktancja wzrosła z S=9 do S=>19. Tak więc brzmienie
CFA stale się poprawiało wraz z lepszymi częściami."
„Impedancja wyjściowa jest <0,06
oma. Dla wyjścia stałego i regulowanego jest 27 omów aż do 1MHz.
Nie mamy obejścia regulacji głośności, więc przy korzystaniu z
przedwzmacniacza należy ustawić maksymalną głośność. Jeśli
chodzi o THD i układ bez pętli sprzężenia zwrotnego, to układ
Darlingtona łączy twa tranzystory w taki sposób, że uzyskujemy
wyższe wzmocnienie niż z pojedynczego, ale za to płaci się
ograniczeniem pasma przenoszenia oraz większymi opóźnieniami. Z
prądową pętlą zwrotną tranzystor bipolarny NPN łączy się z
Mosfetem z kanałem P i vice versa dla pary komplementarnej. To
tworzy tranzystor złożony z kilku elementów, który ma większe
wzmocnienie, większą liniowość i szersze pasmo przenoszenia. Nie
można skonstruować liniowego wzmacniacza z tylko jednym
tranzystorem Darlingtona. To generowało by zniekształcenia większe
niż 15% przy 5 watach. Z prądową pętlą sprzężenia zwrotnego
lądujemy w okolicy 0,14% THD. Takie układy zachowują się inaczej
niż konwencjonalne, w których rosną zniekształcenia. Stopień
harmonicznych pozostaje stały, tylko z lekkim wzrostem przy wyższych
częstotliwościach. W naszym przypadku jest to 0,1% 2 rzędu, 0,05%
3 rzędu i 0,04% czwartego."
„Czas rozgrzewania to około 15
minut. Pobór mocy przy standby to pomijalne 15mW. Nasze kondensatory
elektrolityczne wytrzymują ponad 5000 godzin przy 105 ̊C. Niektórzy
twierdzą, że zasilacze impulsowe są bardziej wymagające dla ich
komponentów przez szybkie przełączanie. To prawda, że wymagania
wobec kondensatorów są wysokie w takim zasilaczu, ale chodzi przede
wszystkim o ich ESR (ich wewnętrzną rezystancję) i niską
induktancję. W zasilaczach liniowych kondensatory muszą kompensować
dużo większe tętnienia prądu - kilka amperów przy 50/60 Hz -
co je dużo bardziej obciąża. W naszym przypadku jest to kilkaset
miliamperów przy 100 kHz. Prawdziwym problemem z zasilaczami
impulsowymi jest to, w jaki sposób tłumić ich stany nieustalone.
Zaletą zasilaczy liniowych jest ich prostota. Impulsowe są dużo
bardziej skomplikowane. Mówiąc to, należy pamiętać, że
zasilacze impulsowe mają już za sobą 20 lat rozwoju. A dużą
zaletą takich zasilaczy jest stabilizowane napięcie wyjściowe. 16
lat temu dowiedzieliśmy się, jak bardzo jakość brzmienia cierpi z
powodu niestabilizowanego zasilania. Mieliśmy więc wybór między
zasilaczem liniowym ze stabilizatorem napięcia a zasilaczem
impulsowym. Analogowe zasilanie ze stabilizatorem to strata energii.
Dlatego wybraliśmy impulsowy i nie wracamy już do tego tematu."
O mającym się niedługo pojawić
CFA-2 Roland powiedział: „Linia CFA-2 będzie miała ten sam
hardware ale z naprawdę dobrym radiatorem i pewnymi poprawkami
podnoszącymi nieco moc. Ponadto chcemy zadowolić wszystkich
fetyszystów pomiarów i zredukować zniekształcenia harmoniczne
idąc jeszcze dalej w kierunku działania w klasie A. W tej linii
produktów chcemy także rozbić wzmacniacz na osobne komponenty,
takie jak przedwzmacniacz i końcówka mocy. Opracowaliśmy zupełnie
nowy typ wzmacniacza, z ogólną pętlą zwrotną, ale z taką samą
charakterystyką brzmieniową, tylko z większą precyzją i
regulowanym damping factor. Mój partner jest purystą i lubi systemy
bez pętli zwrotnej. W jego opinii wysoki damping factor tylko
stwarza problemy. Dlatego było mi bardzo miło, kiedy po pierwszych
testach zgodził się, że z wyższym wzmacniacz zabrzmiał lepiej
niż z niższym. Kiedy mówię o nowej technologii, to mówię to
poważnie. To naprawdę coś nowego, ale to logiczna konsekwencja
platformy CFA, która w esencji składa się tylko z tranzystora mocy
o stosunkowo małych zniekształceniach. Teraz poprawiłem wejście,
ale (i to jest wielka sprawa) nie potrzebuję tak wysokiego
wzmocnienia jak konwencjonalne stopnie wejściowe. Bufor mocy już i
tak generuje 15dB wzmocnienia napięciowego. Mój stopień wejściowy
nie musi kompensować wszystkich nieliniowości stopnia wyjściowego,
tylko zmniejszyć jego 0,14% THD. Z pasmem przenoszenia 3 MHz to jest
proste, ale zachowuje wszystkie ustalone zalety soniczne platformy
CFA."
Aromat. Aby zrozumieć dlaczego podczas
mojego pierwszego z nim spotkania nazwałem CFA-1 bardzo rzadkim
połączeniem tranzystora i zalet lamp (miałem wtedy wzmacniacze
lampowe Yamamoto i Woo Audio dla porównania) popatrzmy na
dystrybucję harmonicznych u Rolanda. To 0,1% 2 rzędu, 0,05% 3 rzędu
i 0,04% 4 rzędu. Jeśli chodzi o wielkość i stabilność wraz ze
wzrostem oddawanej mocy to o wiele mniej niż we wzmacniaczach
triodowych bez pętli zwrotnej. Jednak przez to, że druga
harmoniczna 20-krotnie dominuje nad trzecią, całość ma smak
triody. Oczywiście lampowe wzmacniacze nie mogą nawet marzyć o
impedancji wyjściowej <0,06 oma, a marzenia monobloków Kaluga
Mola-Mola są nawet jeszcze mniejsze. Jako królowie niskiej
impedancji utrzymują niesamowite <0,002 oma w całym ich paśmie
przenoszenia. Układ CFA-2 został opracowany w taki sposób, żeby
jego Z wyjściowe było poniżej CFA-1.2, a nawet żeby dawało się
regulować. To także zmniejsza THD. Jeśli zestaw harmonicznych
pozostaje stały i zmienia się tylko ich wielkość, można
spodziewać się podobnego, lub nawet przyjemniejszego aromatu.
Miłośnicy lamp wiedzą to doskonale - jak i fani tranzystora SET
z klubu FirstWatta - często nie zwyciężają najniższe wartości.
W tej grze liczenie zer jest dla zer. Tylko wyjście z laboratorium i
posłuchanie może dać odpowiedzi na te pytania.
Zanim zaczniemy, obligatoryjne
spojrzenie pod obudowę. Ta ponownie trzymana jest jedynie przy
pomocy czterech długich śrub, które przytrzymują dekoracyjne,
aluminiowe krążki o dość dużej średnicy z odpowiednią siłą.
Po zdjęciu tych krążków nawet ścianki boczne wypadają, jako że
są przytrzymywane jedynie przez dwie niewielkie szpilki, a tylny
panel wchodzi w zagłębienie ich tyłów. To bardzo fajne
rozwiązanie rodem z Lego, które pozwala na uniknięcie widocznych
śrub i sprawia wrażenie quasi-monolitycznej obudowy, przywodzącej
na myśl rozwiązania industrialne.
Mamy tutaj dwa tranzystory typu MosFET
firmy Fairchild Semiconductor typu FQP 65N06/27P06 dla kanałów n/p.
Są zamontowane na masywnym radiatorze z otworami typu kominowego,
który rozdziela obudowę na dwie części, jedną dla układów
wzmacniacza i drugą dla zasilacza impulsowego. Płyta główna ma
wiele elementów zmontowanych powierzchniowo.
Wchodzący prąd najpierw natrafia na
pralnię zanim dotrze do zasilacza, którego otwory chłodzące nie
są wyposażone w wentylatory, choć tak się z zewnątrz wydawało.
Dźwięk. CFA-1.2 nie gra jak żaden
wzmacniacz lampowy jaki słyszałem. Jego ostrość brzegów, poziom
szumów, pasmo przenoszenia i kontrola basu zbyt się różni
(lepsza, niższy, szersze i lepsza/głębsza). Tam gdzie pożycza od
najlepszych triod single-ended, z powodzeniem, to na zboczu
opadającym. Tutaj miłośnicy lamp zazwyczaj narzekają. Tranzystory
przytłumiają wybrzmiewanie, tak twierdzą. Wszystko skupia się na
ataku co powoduje, że elastyczność i płynność zamierają. Dla
ich uszu całość jest zbyt porwana i mechaniczna. Nie lubią ultra
artykulacji i suchości takiej jak w starej maszynie do pisania przy
stu słowach na minutę. Tutaj nie wiem w jaki sposób, ale tak jak
za pierwszym razem Crayon potrafił wstrzyknąć trochę łagodności
triody w obraz dźwiękowy.
Tak, udało mu się to, nawet z kolumną
tak dostosowaną do szybkości, narastania dźwięku i tak samo
wytłumiającą się jak wspaniałe Albedo Aptica. Na albumie będącym
afrykańsko zabarwioną pseudo ścieżką dźwiękową Jamshied
Sharifi (tak jak Prayer for the Soul of Layla Sharifiego tak i ten
album powinien znaleźć się w kolekcji każdego miłośnika
etnicznych wokali, rozbudowanych aranżacji, skomplikowanych rytmów,
afrykańskich bębnów i muzyki filmowej. Bardzo sugestywna i trudna
dla sprzętu sprawa!), coś w stylu Mercan Dede spotyka Hansa
Zimmera, zaszokował również rozległością basu, którego nie
spodziewałem się po tym kompaktowym, dwudrożnym głośniku z 6"
basowcem i linią transmisyjną. Musiałem skręcić głośność
mojego suba Zu Submission, bo basu było zbyt dużo. Kilka razy go
ściszałem, aż przestał w ogóle się odzywać i całość muzyki
płynęła z Aptica. To było jak odbicie komentarza Freda Crane'a
z wystawy, gdzie komentował 5" kuzyna Albedo napędzanego
Crayonem: „Wszyscy szukali suba."
Dwa świeże pobrania z Qobuza to
albumy Yıldıran Güz's Med Cezir i Renkler Ve Sesler. Tutaj zestaw
Crayon/Albedo pokazało fenomenalną szybkość i wpływ dynamiki na
stare struny. Taka eksplozywna żywiołowość zazwyczaj nie jest
częścią lampowego leksykonu. Tutaj szerokie pasmo przenoszenia CFA
pokonało nawet Goldmunda/Joba 225, który jest bardzo zwinnym i
bezpośrednim urządzeniem. Następna rzecz wrzucona przez Crayona do
miksu to niewielka słodkość. Tutaj można by mówić o sygnaturze
drugiej harmonicznej, poza jedną sprawą.
Takie powielanie oktaw - 4
harmoniczna robi to kolejną oktawę wyżej - ma tendencję do
zagęszczania zupy, która gęstnieje za bardzo. Pomyślcie o
wielkich monoblokach Ming-Da MD-212WE za 29500 euro para. W recenzji
w Haute Fidelite Dominique Mafrand mówi o kolosalnych
zniekształceniach, <8% THD. To 80 razy więcej niż CFA. Crayon
nie jest wzmacniaczem szarugi, ale pełni słońca. On zupełnie
omija ten temat. Ale ciągle w tym wszystkim pozostaje niewielka, ale
obecna słodkość, która lekko osłania efekty szybkości
transjentów. Kiedy muzyki jest więcej, prezentacja jest bardzo
żywa, doskonale artykułowana z wielką przestrzenią, bez suchości,
która często towarzyszy dobrej separacji i transjentom. Niska
impedancja wyjściowa zdecydowanie ustawia dźwięk w inną postać
niż lampy bez sprzężenia zwrotnego. Wspólnym elementem jest ta
słodkość, związana z bardziej obecnymi wybrzmieniami, niż
zazwyczaj spotykanymi w tak ułożonym brzmieniu.
Wydawało by się, że
‘dziesięciokrotne' pasmo przenoszenia od 2 Hz do 200 kHz jest w
stanie wyeliminować przesunięcia fazy na skrajach pasma
słyszalnego, będących słuchowym ekwiwalentem poruszonej
fotografii. Na basie brzmi to jak różnica między portem
bass-reflex i obudową zamkniętą, w zakresie sopranów tak jak
wstęga Raala w porównaniu do zwykłej kopułki jedwabnej. Do tej
jakości obudowy zamkniętej/wstęgi Crayon dodaje szybkość
elektrostatów oraz transparentność głośników ceramicznych z
czymś w rodzaju dynamicznego kopa, jaki się dostaje z twardo
zawieszonych basowców odpowiednio wytłumionych tak jak w Zu
Eminence. To bardzo szybki, jasny, obszerny i doskonale poukładany
dźwięk, do którego specjalnie wlałem trochę więcej gibkości
triody z mojego przedwzmacniacza Nagra Jazz (który także podawał
sygnał do suba Zu, co pozwalało na zmniejszenie głośności
Crayona i nadal słuchania niskiego basu, chyba że zbyt tego suba
wyciszyłem). Dla Albedo wyposażonych w Accutony, Jazz i
przełączenie z Metrum Hex/PureMusic na AURALiC Vega/Audirvana było
jak wyidealizowany przykład wybitnie przestrzennego, zaawansowanego
brzmienia z tranzystora. Jeśli chodzi o brzmienie to pozostawało w
stylu kosztującego 1495 euro Goldmunda/Joba 225, ale kompensowało
mniejszą moc - która nie grała tutaj absolutnie żadnej roli -
większą płynnością i gibkością dźwięku. Aby sprawdzić jak
radzi sobie z kontrolą głośników basowych mam w domu wielkie,
trójdrożne, czterogłośnikowe AudioSolutions Rhapsody 200. Ich
podwójne woofery z dwoma portami bas refleksu są niedostatecznie
wytłumione z założenia. Muszę stosować zaślepki portów, chyba
że wzmacniacz jest w stanie je kontrolować, inaczej mój zestaw na
krótszej ścianie zamienia się w buczące bagno. Poprzedni
mistrzowie potrafiący zachować pełną kontrolę nad tymi kolumnami
to monobloki Acoustic Imagery Ncore 1200 monos. Niewiele za nimi jest
Job 225, który doskonale radzi sobie z kontrolą basowców (choć
Szwajcarzy nie chcą powiedzieć jak to zrobili). Jeśli chce się
pozostać gdzieś pośrodku, to litewskie głośniki preferują
raczej tranzystorowe wzmacniacze, jako że korzystają z papierowych
basowców mających cieplejsze, raczej amerykańskie brzmienie
(wątpię, żeby jakikolwiek wzmacniacz lampowy był w stanie je w
pełni kontrolować).
Dźwięk stał się fizycznie większy,
cięższy, ciemniejszy i miększy, mniej nakierowany na dokładność
w domenie czasu a bardziej w napełnienie barw. Crayon kontrolował
woofery świetnie, nie trzeba było zakładać zaślepek do portów.
Ale nie był w stanie całkiem pozbyć się tych podkolorowań
typowych dla bas refleksów, które całkiem zniknęły pod kontrolą
monobloków Ncore 1200. Tutaj CFA-1.2 spotkał się z Jobem 225 na
tym samym drugim miejscu jeśli chodzi o zabójczy chwyt basu w stylu
kung-fu. To ustawia go sporo powyżej FirstWatta SIT-1s - te
zgrywają swoje atuty ze szwajcarskimi Wave 40 - ale nadal
scedowały zwycięstwo magii klasy D Bruno Putzeya. Jest
prawdopodobne, że zmiany w CFA-2 są nakierowane jedynie na systemy
z trudnym basem, żeby otworzyć dla Crayona półkę bardziej
wymagających kolumn. Z czysto osobistego punktu widzenia, kiedy
usłyszy się dobrze zrobioną obudowę zamkniętą, tak jak w moich
German Physics HRS-120 czy w Boenicke B-10, coś wydaje się od
podstaw złe z całym konceptem bas refleksu, niezależnie jak bardzo
stara się temu przeciwdziałać wzmacniacz.
Tam gdzie spotkały się preferencje
zestawu Crayon -Albedo, ich temperament i inklinacje - szybkość,
precyzja, wytłumianie - żeby wykreować prezentację
zoptymalizowaną pod kątem tych aspektów, zestaw Crayona z
AudioSolutions połączyło nordyckie i latynoskie przeciwieństwa,
patrząc antropomorficznie. Raczej nie jako swojego faworyta trzymam
Rhapsody 200 jako typowego wielodrożnego przedstawiciela rasy kolumn
ze zwrotnicą o ostrych zboczach filtrów. Mimo to nigdy wcześniej
nie słyszałem tych wielkich Litwinów grających w taki sposób.
Tak jak wcześniejszy zestaw niezbyt spodobałby się miłośnikom
lamp, tak ten był mięsisty, miękki, lekko soczysty i przyjemny
tonalnie, co poruszyło by wielu lampowców, a jednak bez popadania w
niechlujność kiedy sprawy stają się skomplikowane. To naprawdę
był dobrze dobrany zestaw. Na pewno by się podobał rockersom, ale
jak pewnie się domyślacie, ja do nich nie należę.
Trzeba zapamiętać, że miłośnicy
SET z odpowiednimi głośnikami - co tutaj nie koniecznie oznacza
wysokiej skuteczności ani łagodnego przebiegu impedancji, a raczej
zbilansowania charakteru brzmienia Crayona - mogą przyjrzeć się
CFA-1.2 jeśli chcą mieć lepszą kontrolę nad basowcami, niższe
szumy i szersze pasmo, ale za to poświęcając nieco płynności i
miodu. Mówiąc krótko są teraz wzmacniacze środka wśród
tranzystorowców, które mogą spodobać się także miłośnikom
lamp z otwartymi umysłami, jeśli są postawione w odpowiednim
kontekście. Podstawowymi tranzystorami wyjściowymi są w takich
sytuacjach Mosfety, a nie bipolarny, zastosowanie ich w
FirstWatt'cie, Bakoonie i Goldmundzie raczej nie jest przypadkiem.
Ustawione na bocznych ściankach
podwójne 10" midwoofery na stronę z filtrem 1-go rzędu, żeby
mogły sięgnąć dość wysoko specjalnie promieniują w przestrzeń.
To uruchamia pole pokoju odsłuchowego generując o wiele więcej
odbić niż półprzestrzenie głośniki bezpośredniej radiacji,
zanim bas staje się omnipolarny. Tutaj masa basu z CFA, która tak
mnie zaskoczyła z Albedo, zadziałała na jego niekorzyść. Dźwięk
stał się zbyt ciemny i ciężki, choć niskie rejestry pozostały
dobrze kontrolowane. Inaczej niż w 200, gdzie dwa średniotonowce
promieniujące do przodu balansują dwa basowce także promieniujące
do przodu stając się bardziej kierunkowe wraz ze wzrostem
częstotliwości, szwajcarskie kolumny wolały suchszego Joba 225 i
jego bardzo liniowy, ale nie tak duży bas. Z długą ścianą
zwiększającą czas odbicia ta obserwacja prawdopodobnie by się
odwróciła. Nasz dwukanałowy system do kina mieszka w mniejszym
pomieszczeniu na górze i jest umiejscowiony wzdłuż dłuższej
ściany. Tam B10 działają bez zakłócania balansu tonalnego w
uszach. Na dole są gęstsze. Ale mały wzmacniacz Goldmunda im
służy. Dużo basu z Crayona chciało więcej przestrzeni wszerz, a
więc mniej wzmocnienia o ściany. Chociaż zazwyczaj jest inaczej,
tym razem wolałem AudioSolutions od Boenicke. Do duetu z Bakoonem i
podsumowania planuję powrócić do pożyczonych Albedo, jako do
najlepiej się sprawdzającego, i prawdę mówiąc dość
spektakularnego zestawienia. Pomimo tego, że jest to recenzja
austriackiego wzmacniacza, ta kolumna tak dobrze się z nim zgrywa,
je sugeruję to zestawienie wszystkim sprzedawcom, bo będzie to
doskonały system, gdzie tylko źródło będzie niewielką
niewiadomą. Sprytna linia transmisyjna Albedo, wylotem skierowana w
podłogę i zwężająca się na końcu, pozwala na ich ustawienie
praktycznie wszędzie. Turbo basu z CFA-1.2 pozwala na takie
dopalenie 6" głośnika, że subwoofer nie jest potrzebny nawet w
pokoju 5,5 x 12 m. Razem to bardzo stylowy, kompaktowy, referencyjny
duet, który nie przerobi pokoju na ołtarzyk dedykowany sprzętowi
czy cmentarz. Sonicznie są wycięte z tego samego wzorca, dźwięk
będzie ultra-rozdzielczy, wybitnie przestrzenny z fenomenalną
artykulacją tak nowoczesną jak ich stylistyka. Dlatego
profesjonalni recenzenci (powinni) posiadać wiele urządzeń z
każdej kategorii. Nie można całkowicie wyeliminować potencjalnych
błędów zestawienia, ale można je zminimalizować a z nimi ryzyko
całkowicie nietrafionych połączeń. Tutaj jesteśmy już po
właściwej stronie, Crayon zachowuje się tak, jak można się było
spodziewać po jego szerokim paśmie (choć nigdy nie jest to takie
proste, ponieważ wzmacniacze Norma IPA-140 z pasmem 2 MHz brzmiały
zupełnie inaczej): jasno, bezpośrednio i szybko.
Wracając do CFA, jego dominująca,
mimo iż niska, druga harmoniczna daje wrażenie bardzo delikatnej
słodkości. Przesłodzenie się nie zdarza. Jego niska impedancja
wyjściowa manifestuje się jako doskonała kontrola głośników
basowych. Szerokie pasmo przenoszenia i niskie szumy gwarantują
maksymalne wzmocnienie detali i olbrzymią przestrzeń, jeśli
została nagrana. Bardzo niskie szumy wskazują na dobre zasilanie
impulsowe. To jest to co Linn robi od dekad ze swoim zasilaczem
Brilliant/Dynamik, lub Nagra, Jeff Rowland, Soulution czy Chord -
aby pozbyć się buczenia transformatorów, szumów zasilania i ich
harmonicznych. Bonusem, którego nie dało się wyczytać ze
specyfikacji, jest wyjątkowa masa basu połączona ze świetną
artykulacją. Szczególnie z małym basowcem Albedo obciążonym
linią transmisyjną rozciągnęło to bas bardzo zauważalnie.
Pomimo małej mocy, co raczej nie stawia go na półce mocnych
wzmacniaczy, zachowuje się jak takie urządzenie. Może jest mały,
ale ma odpowiedniego kopa.
Bakoon vs Crayon. Z 15 watami mocy na
kanał, mój świeżo upgrejdowany Bakoon AMP-12R może wydawać się
w dużo gorszej pozycji. Dlatego przemieściłem moje świeżo
otrzymane soundkaos Wave 40 ze wstęgą Raal. Te kolumny doskonale
napędzają 10 watowe monobloki FirstWatt SIT 1. Więc nie będzie to
kwestia watów. Będzie tylko kwestia jakości brzmienia. Ponieważ
oba urządzenia to integry z pasywnymi potencjometrami, zagrają
lepiej z aktywnym stopniem liniowym doskonałej jakości. Użyłem
więc mojej Nagry Jazz ustawiając potencjometry wzmacniaczy na
maksimum żeby dać im najlepszy możliwy scenariusz.
Od początku było widać, że
koreański i austriacki wzmacniacz były w tej samej klasie estetyki
brzmienia, tak jak wynikało to z zastosowanej w nich techniki i ich
parametrów: bardzo niskie szumy, wysoka dynamika, szerokie pasmo
przenoszenia, wyjątkowa transparentność. Wypolerowany kryształ
bez ostrych krawędzi. Gładki, ale przezierny. Wyjątkowo
informacyjny. Doskonale naświetlone plany sceny od frontu bo
ostatnie rzędy. Brak cieni.
Dla potrzeb tej recenzji powiem tylko,
że brzmienie Crayona pokrywało się z Bakoonem aż do perfekcji.
Oczywiście można dzielić włos na czworo, ale taka upierdliwość
rzadko przekłada się na wrażenia poza systemem testowym. Powiem
jednak o jednym aspekcie, dla którego mógłbym zmigrować.
Teksturalnie 12R był nieco suchszy. Dojście przyczyny wymagało
nieco wysiłku. Zakończyłem na wysokich tonach, gdzie wstęga Raal
jest wyjątkowo otwarta. Tutaj CFA-1.2 wydawał się bardziej
elastyczny. Bardziej płynny. To wpłynęło na moją percepcję. Ale
nie jest to różnica, która może zdecydować o zakupie bądź nie.
Nie ta wielkość.
Biorąc pod uwagę wyjątkową
zbieżność brzmień, coś co powinno wpłynąć na decyzję
zakupową to wyposażenie, moc i cena. Jeśli nie jesteście
fanatykami słuchawek - ja jestem, i Bakoon żyje na moim stoliku
nocnym zasilając Audeze LCD-2 - Crayon dominuje nad Koreańczykiem
mając więcej mocy i pełną funkcjonalność przedwzmacniacza,
włączając w to przedwzmacniacz gramofonowy, wyjście pre-out i
zdalne sterowanie.
Podsumowanie. Od mojej recenzji sprzed
czterech lat, przejście z CFA v1 do v1.2 podnosi cenę o 42%. To
prawdopodobnie odzwierciedla globalną dystrybucję i potrzebę
większej marży. Od mojej recenzji Bakoona AMP-11R za 4995 dolarów
( bez podatku ) sprzed roku do chwili obecnej AMP-12R też kosztuje
20% więcej. W momencie pisania tej recenzji różnica jest więc
mniejsza niż 250 euro, i zasadza się na niepewnych kursach walut. A
Crayon daje cztery razy więcej mocy, pilota i ponoć doskonały
przedwzmacniacz gramofonowy, nie mówiąc o większych możliwościach
podłączeń. Jeśli chodzi o wyposażenie, to jest to na pewno
lepszy zakup. Jeśli chodzi o brzmienie, to walczą ze sobą równie
mocno jak ceną. Ale całościowa przewaga idzie na stronę Crayona.
Pomimo wzrostu ceny z 3000 na 4250 euro nadal uważam, że zasługuje
w pełni na oryginalną nagrodę Blue Moon, którą nadajemy od 2009
roku.
Przez te cztery lata rozpoznawalność
marki raczej nie wzrosła. Nadal jest to podziemie. Ale z nowym
dystrybutorem w stanach, Fredem Crane ze StereoDesk/AudioPrana może
to się zmienić. Jeśli tak poważany recenzent jak Art Dudley ze
Stereophile'a stanie za tym - a ten wzmacniacz jest w jego guście
- Crayon Audio może stać się czymś zdecydowanie więcej niż
tylko dziwnie nazwaną austriacką firmą znaną niewielu osobom. A
Roland Krammer może w końcu zostać doceniony jako inżynier
opracowujący równie udane wzmacniacze jak Akira Nagai z Bakoona.
Tutaj toast do Fortuny aby tak się stało. To jest wzmacniacz,
którego wiele osób powinno posłuchać!
Jakość opakowania: Dobra.
Możliwość ponownego wykorzystania
opakowania: Wielokrotna.
Łatwość wypakowania: Bardzo łatwa.
Kompletność dostawy: Zawiera typową
sieciówkę, pilota i instrukcję obsługi. Metalowy pilot Bent Audio
jest opcjonalny.
Interakcja z człowiekiem: Dobra.
Wartość: Zależy od używania (bądź
nie) wbudowanego przedwzmacniacza gramofonowego, o którym importer
ze Stanów Zjednoczonych mówi, że to najlepsze urządzenie nie
będące urządzeniem wolnostojącym.
Cena opisywanego urządzenia: €4.250
Końcowe komentarze i sugestie: Brak.
To jest dojrzały produkt wysoko zaawansowanej technologii z
przemyślanym wyposażeniem, choć wyświetlacz jest zbyt mały, żeby
odczytać go z 5 metrów, jeśli chce się znać wartość liczbową
wzmocnienia. Wyjście z przedwzmacniacza może służyć do podpięcia
subwoofera, a terminale NextGen WBT posłużą tym, którzy mieli
problemy z poprzednimi, dostosowanymi jedynie do bananów. Wzmacniacz
się nie grzeje, więc może być ustawiony w ciasnych miejscach.
CFA-1.2 działa świetnie z lampowym przedwzmacniaczem o odpowiedniej
klasie, to dla osób chcących mieć więcej elastyczności czasowej.
W takim zestawieniu, z kolumnami w typie starych Sonus Faberów
miłośnicy niskomocowych lamp SET mogą przeżyć stan konwersji
religijnej, słysząc co można zrobić lepiej pozostając w ich
estetyce brzmienia. Kto wtedy będzie potrzebował kapryśnych triod
mocy?
Srajan Ebaen
źródło: www.6moons.com
|