Lumin A1 Audiophile Network Player test w Hifiphylosophy.com |
Znowu pliki. Po najlepszym na świecie plikowym odtwarzaczu przenośnym od Astell & Kern, wjeżdża na peron testowego dworca stacjonarny kandydat do tego miana, a ściśle biorąc produkt to szczytne miano jeszcze do niedawna dzierżący, który odebrał je znacznie droższemu i wcale nie lepszemu wyrobowi szkockiego Linna, a obecnie tracący ten tytuł, ale jedynie na rzecz wyższego modelu własnej firmy, młodszego lecz hojniej przez Matkę Technologię wyposażonego brata – Lumina S1. Pozostając w nieustającej nadziei na przetestowanie kiedyś i tego plikowego panicza, zasobnego wzorem topowych odtwarzaczy Accuphase w aż szesnaście DAC-ków na kanał, zogniskujemy na razie uwagę na starszym, nieco skromniejszym, ale za to przeszło dwakroć tańszym modelu A1.
Nazwa Lumin nie jest chyba przypadkowa, a w każdym razie pierwsza i ostatnia litera są takie same jak w nazwie Linn, a to sławny Linn właśnie, pamiętny swoimi gramofonami Sondek i mającym taką samą nazwę najwyższej klasy odtwarzaczem CD, od lat 70-tych, a więc już niemal pół wieku, szczyci się produkcją najwyższej klasy źródeł dźwięku. Trzeba bowiem wiedzieć – i każdy szanujący się audiofil wiedzieć to powinien – że oba Sondeki, zarówno ten dla płyt czarnych jak i ten dla srebrnych, były swego czasu uważane za najlepsze na świecie, tak więc marka Linn to żywe wcielenie legendy. Tej tradycji ludzie od Linna postanowili być wierni i jako pierwsi wypuścili na przełomie lat 2010/11 odtwarzacz plikowy Linn Klimax, mający te tradycje bycia najlepszym na świecie podtrzymywać. Pozostawili przy tym w ofercie gramofony, ale zlikwidowali odtwarzacze CD, wychodząc z założenia, że w domenie cyfrowej od tego momentu nastaje era odtwarzaczy plikowych, jako po prostu lepszych.
LINN KLIMAX DS-1
czytaj cały: TEST
źródło: hifiphilosophy.com
|