Start arrow Aktualności arrow Wow Audio Lab L1 + M1 w teście highfidelity.pl
Wow Audio Lab L1 + M1 w teście highfidelity.pl
Wystawy audio nie są idealnym miejscem do odsłuchów. Wie o tym każdy, kto choć raz na jakiejś był. Złe warunki akustyczne i wielu ludzi wokół, każdy chcący czegoś innego, to główne problemy stojące na naszej drodze. Niewielka część prezentowanych systemów gra jednak na tyle dobrze, że da się wskazać cechy charakterystyczne tego dźwięku, a nawet go ocenić.

Są one dziełem firm, które wiedzą co robią, mają doświadczenie z wystawami, a przede wszystkim mają nosa do dobrych produktów. Na Audio Show 2014 znalazło się kilka pokoi, w których przyjemnie spędziłem czas i w których muzyki słuchało się w komfortowych warunkach. Te najlepsze nagrodziliśmy. Dwa z nich należały do Moje Audio, a wśród wyróżnionych marek znalazły się Trenner & Friedl, Reimyo, Trilogy, The Funk Firm i inne.

Patrząc z perspektywy czasu, teraz dodałbym do tej grupy jeszcze jeden pokój, tego samego dystrybutora. Grały w nim fantastyczne kolumny Albedo Aptica, z odtwarzaczem plików Lumin S1 oraz, na przemian, wzmacniacze Crayon Audio CFA1.2 i Wow Audio Lab L1/M1. Choć system grał pięknie, to wyglądał jeszcze lepiej. I właśnie ten aspekt – organoleptyczny – jest dla mnie w wystawach audio najważniejszy: to miejsce, gdzie można produkty ZOBACZYĆ. Jeśli zaś wyglądają tak, jak pochodzący z Hong Kongu system Wow Audio Lab, będziemy chcieli ich później posłuchać w lepszych warunkach.



Jak w swojej recenzji tego systemu pisze Srajan Ebaen, urządzenia WAL przypominają z wyglądu amerykańskiego Bouldera, ze względu na podobny kształt obudów i zbliżony sposób ich wykonania (choć gabaryty kolosów z USA są wielokrotnie większe). Srajan dodaje także, że w warstwie technicznej widzi pokrewieństwa ze szwajcarskim Burson Audio i jego wzmacniaczem mocy Timekeeper (więcej TUTAJ). To dobry trop, od siebie dodałbym do tego jeszcze firmę Ayre Acoustics (chodzi o urządzenia z serii R). Tę ostatnią ze względu na sposób rozplanowania wnętrza, a także ze względu na nietypowe rozmiary – urządzenia są głębsze niż szersze (240 x 357 x 96 mm | WxDxH) i pomimo niewielkich gabarytów solidnie ważą – przedwzmacniacz ponad 10 kg, a wzmacniacz niemal 14 kg. Pewnie jeśli dodamy do tej grupy Jeffa Rowlanda, ze względu na sposób wykonania obudowy, nikogo to nie zdziwi. Dostaniemy w ten sposób samą śmietankę świata high-end.

L1 i M1 to jedyne produkty WAL, pomimo że od roku prowadzone są prace nad „dakiem”. Niedługo ma się on jednak pojawić, razem ze wzmacniaczem zintegrowanym i wzmacniaczem słuchawkowym. Choć powstała w 2010 roku, uruchomienie produkcji zajęło niemal trzy lata. Jestem pewien, że dużą część tego czasu zajęło dojście do perfekcji w wykonaniu obudów. Te powstają z pojedynczych bloków aluminium w szlachetnej odmianie 6061-T6, stosowanej w przemyśle lotniczym. Co ciekawe, dokładnie tego samego materiału używa Jeff Rowland (czytaj TUTAJ i TUTAJ) oraz francuska firma Metronome Technologie (czytaj TUTAJ). To bardzo dobry, uznany w audio materiał o unikatowych własnościach mechanicznych, wśród których na plan pierwszy wychodzi dobry rozkład rezonansów. Być może dlatego stosowany jest też przez japońskich mistrzów, np., z firmy Acoustic Revive. Ciekawostka – ten typ aluminium wybierany jest także do produkcji ram wyższej klasy rowerów. W blokach aluminium frezowane jest miejsce pod poszczególne podzespoły – dokładnie tak, jak w urządzeniach Ayre. Daje to świetne tłumienie drgań, a także znakomitą osłonę przed promieniowaniem elektromagnetycznym i RF. Jak pisze nam pan Alan Cheng, szef zespołu projektantów, największym problemem było rozplanowanie podzespołów w tak ograniczonej przestrzeni. Dodaje, że w obudowach o klasycznych rozmiarach byłoby to znacznie łatwiejsze, straciłyby one jednak urok, jaki mają L1 i M1.



Urządzenia wyposażone są w duże, liniowe zasilacze i całkowicie dyskretne układy, tj. oparte na tranzystorach. L1 pracuje w podwójnej roli. W jednej obudowie umieszczono przedwzmacniacz liniowy, oparty na tranzystorach JFET w stopniu wejściowym oraz bipolarnych w wyjściowym, a także rozbudowany wzmacniacz słuchawkowy, dzielący z sekcją liniową wejście na JFET-ach, ale z własnym układem wyjściowym na tranzystorach typu MOSFET. Ze specyfikacji wynika, że to solidny wzmacniacz, który powinien sobie poradzić z szeroką gamą słuchawek. Wszystkie sekcje pracują w klasie A. Końcówkę mocy wyposażono w tranzystory bipolarne, pracujące w klasie A/B.

Sekcja liniowa wyposażona jest zaledwie w trzy wejścia, a siłę głosu oraz wybrane wejście możemy śledzić na dużym, niebieskim wyświetlaczu ciekłokrystalicznym. Urządzenie sterowane jest z małego pilota z membranowymi przyciskami (dokładnie takie same ma Pro-Ject). Zmienimy za jego pomocą siłę głosu, aktywne wejście, balans między kanałami, jaskrawość wyświetlacza, a także uruchomimy tryb „mute”.
Ani przedwzmacniacz, ani wzmacniacz mocy nie mają wyłączników sieciowych, które byłyby łatwo dostępne. Te są jedynie przy gniazdach sieciowych na tylnej ściance, jakby producent sugerował, aby były stale „pod parą”. Mało to ekologiczne, ale niezwykle purystyczne.
 
 
czytaj cały: TEST
źródło: highfidelity.pl

 

 

 
© 2008-2011 www.mojeaudio.pl
Designed by REMI_COM (Remigiusz Gąsiorowski)

Moje Audio - ul. Sudecka 152, 53-129 Wrocław