Start arrow Aktualności arrow Topowe kable zasilające Harmonix X-DC350M2R w teście hifiphilosophy.com
Topowe kable zasilające Harmonix X-DC350M2R w teście hifiphilosophy.com
Harmonix i Gargantua to kable wyraźnie tańsze od reszty, a jednak nie ustępujące. Oba miały przy tym ten sam rys osobistego związku słuchającego z wykonawcami, podczas gdy wszystkie droższe wykazywały jednoczesną tendencję do obiektywizacji. Czy coś takiego pojawia się wraz z bardziej oczyszczoną miedzią i srebrem, tego nie wiem, ale na podstawie tych akurat porównań można się kusić o taki wniosek. Bowiem Harmonix znów stawiał na osobisty kontakt i emocjonalną bezpośredniość. Kabel jest świetny i zdecydowanie lepszy od swego tańszego brata, tego wpiętego w Crofta.

Tak więc jeżeli ktoś rozważa zakup tego lub tego, dywagując cenowe różnice, to moim zdaniem warto wykosztować się na droższego Harmonixa.



O samym kablu można powiedzieć, że wraz z nim wracamy do gorącej atmosfery i bezpośredniej bliskości. Z porównywanych był najcieplejszy. Ale jakże przyjemnie. Bo nie tylko ciepły, a czasami nawet gorący, jakby rozpalała go żądza, ale także znakomity ogólnie. Samo  ciepło jest bowiem puste emocjonalnie; i kiedy zostaje tylko ono, staje się okropnie. Jak ciepła woda – nie nadaje się to do picia. Trzeba być naprawdę spragnionym, żeby się za nią brać, bo żadna z tego nie wynika przyjemność poza samym fizjologicznym gaszeniem pragnienia albo żądzy słuchania muzyki. Można te pragnienia takim pustym ciepłem gasić, kiedy nic innego nie pozostaje pod ręką, ale kiedy jest wybór, odrzuca się te opcje w pierwszej kolejności. Bo nawet czysta woda jest dużo przyjemniejsza, gdy chłodna. No chyba, że kogoś zagnało akurat pod biegun. Ale nie rozmawiamy tu przecież o wodnistej muzyce, tylko o winach z najlepszych apelacji, bo po to są te kable za wiele tysięcy, by bukiet był przebogaty oraz smakowo pełny. I taki bukiet od Harmonixa dostajemy. Nie tylko samo ciepło, ale także bogactwo i esencję.



Że świetny to kabel, słychać momentalnie, i nie ma co do tego cienia wątpliwości. Dalekie plany nie są wprawdzie tak dalekie jak na Acrolinku, ale wciąż bardzo czytelne i z dobrą perspektywą. Nie ma śladu tendencji do obiektywizacji i zobojętnienia. Jest wyłącznie ciepło i zaangażowanie. A także podobna jak u Gargantui koherencja dźwięków, bardziej ciągnąca je ku sobie niż rozsuwająca źródła. Przy tym bas znów potężnie wyrażony, soprany strzeliste i przestrzenne, a cała tonacja osadzona na mocnej, wyeksponowanej i przyjemnie ciepłej średnicy. Jednocześnie znów fantastyczna rozdzielczość; o włos tylko słabsza niż u Acoustic Zen, a więc zgodnie z prawem przechodzenia, słabsza też niż u Acrolinka, ale to wszystko bliżej niż dalej granicy percepcji. Naprawdę mocno się trzeba skupić i uważnie wsłuchiwać, by wyłapać jakiekolwiek pod tym względem różnice. Za to słychać od razu, że rozdzielczość jest w wypadku każdego z tych kabli popisowa, choć faktycznie najlepsza u Acrolinka. W słuchaniu innym niż badawcze się na to jednak nie zwróci uwagi. Widać tylko będzie, że Acrolink bardziej eksponuje to co dalsze i odsuwa od siebie źródła. Czuć też będzie, że ma minimalnie niższą temperaturę niż Gargantua i wyraźnie niższą niż Harmonix. Ale wcale nie zimną. Ani trochę. Pół może stopnia niższą niż idealnie trafiający w punkt Acoustic Zen. Poza tym Acrolink był za mało grany, więc nie wiadomo jak jest z nim w stanie ostatecznym. Może jest nawet gorący?



Gdy zaś chodzi o Harmonixa, to dominantą jest ciepło i atmosfera przyjaźni: Gorące klimaty, namiętne wokalistki, wir, żywioł, złociste połyski trąbek. W efekcie świetny jazz i świetna muzyka rozrywkowa. Zarazem bez słodzenia. Żadne tam ciasteczka. Muzyka jest przejrzysta, a dźwięki nie z cukrowej waty. Tyle że sama atmosfera gorąca, przy zachowaniu wszystkich atrybutów high-endu. Ze znakomitą umiejętnością łączenia delikatności z potęgą, jako że dobre wypełnienie i dociążone dźwięki nie stoją tu w żadnej sprzeczności z budowaniem delikatnych kobiecych głosów czy misternych dzwoneczków. Nic a nic najtańszy z porównywanych nie ustąpił pola. Miał tylko swój styl. Jak wszyscy pozostali. Także jego bardzo będzie szkoda, kiedy odjedzie. No a stosunek jakości do ceny miał najlepszy ze wszystkich. Nie da się ukryć.
 
czytaj cały: TEST
źródło: hifiphilosophy.com

 

 

 
© 2008-2011 www.mojeaudio.pl
Designed by REMI_COM (Remigiusz Gąsiorowski)

Moje Audio - ul. Sudecka 152, 53-129 Wrocław